ROZDZIAŁ VII

29 3 2
                                    

Przez resztę dnia myślałam od kogo mógł  być ten sms. Numer był mi nieznany a nadawca się nie podpisał. Byłam pewna, że tą osobą jest ten ktoś, od kogo dostałam tamten bukiet kwiatów. Teraz wypadało, by dowiedzieć się co nieco o tym tajemniczym "wielbicielu". Spojrzałam na telefon trzymany w ręku. Czytałam napisane w niej słowa, starając sobie uświadomić, kto mógłby coś takiego wymyślić.

"Kiedy Ciebie zobaczyłem, to o tobie tylko śniłem.
Twoja postać, choć nieśmiała, bardzo mi się spodobała.
Twoje usta, oczy, mają w sobie urok mocy.

Może bzdury napisałem, lecz się w Tobie zakochałem."

Było mi bardzo miło czytać takie słowa. W końcu nie każda osoba na świecie ma takich miłych adoratorów. Postanowiłam do końca dnia zostać w domu. Moja skóra za bardzo piekła i gdy tylko wyszłam na słońce nie mogłam wytrzymać i od razu się drapałam. To samo zrobiłam dnia następnego. Większość dnia przesiedziałam w swoim pokoju nie wychodząc na zewnątrz, mimo że dostałam kilka propozycji od przyjaciół. Rodziców oczywiście nie było w domu, więc nie miałam co liczyć na jakąkolwiek rozmowę z nimi. Jednak znudziło mi się bycie samej w czterech ścianach i gapienie się przez okno. Zadzwoniłam do Cassie i zaprosiłam ją do mnie.
- Hej, Cassie. Co porabiasz?

- W sumie nic ciekawego a czemu pytasz? - zagadnęła od razu dziewczyna z wyczuwalnym uśmiechem na ustach.
- Pomyślałam, że skoro ja nie mogę wychodzić z domu to Ty przyjdziesz do mnie. Jeśli byś chciała, mogłabyś nawet u mnie przenocować i jutro razem ze mną poszła byś do szkoły.

- Jasne, ale Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko?
- Skądże. - odpowiedziałam z słyszalnym prychnięciem pod nosem.
- No dobra, to będę za jakąś godzinę.
- Super, tylko weź ze sobą strój kąpielowy. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Strój? Po co? Przecież nie możesz wychodzić na dwór.

- Nikt nie mówi tu o wychodzenia na dwór. - rozłączyłam się i wysłałam dziewczynie sms adres, ale zapewne wiedziała gdzie mieszkam. Tak jak mówiła, była mniej więcej po godzinie. Powiedziałam, żeby przebrała się w strój. Ja również to zrobiłam i poszłyśmy pływać do basenu. Chłodna woda zminimalizowała pieczenie mojej skóry i ją ochłodziło co dało zamierzany efekt ukojenia bólu.
- Jej, masz własny basen? Ale fajnie. Zazdroszczę Ci. - powiedziała i wskoczyła do wody.

- Możesz częściej przychodzić i z niego korzystać.
- Naprawdę? Jesteś kochana. - powiedziała dziewczyna i podpłynęła do mnie, żeby dać całusa w policzek i przytulić.
- No wiem. - powiedziałam na co obie się zaśmiałyśmy.

- Em.. Sophie? Rozmawiałaś może z Gabem?- zapytała nieśmiało Cassie. Nie miałam pojęcia co jej powiedzieć. Nie chciałam jej ranić, ale nie chciałam żeby robiła sobie nadzieję.

- Wiesz no... Zaprosił mnie ostatnio do kina i się zgodziłam, ponieważ uznałam, że to świetna okazja by wypytać go wszystko. - przerwałam na chwilę, ponieważ zastanawiałam się, czy dalej kontynuować moją wypowiedź.

- No i co dalej?

- Cassie, nie wiem jak ci to powiedzieć ale...

- Nie podobam mu się. Wiedziałam. - powiedziała zasmucona dziewczyna.

- No i jest jeszcze coś... - zaczęłam nieśmiało.

- No mów.

- Nie chcę, żebyś się źle z tym czuła. No bo ... Chyba...
- No powiedz to wreszcie! - powiedziała podniesionym głosem rudowłosa.
- Chyba ja mu się podobam. - stwierdziłam i czekałam na reakcję dziewczyny.
Widziałam na jej twarzy obojętność, która potem przerodziła się w rozczarowanie i smutek.

Don't be afraid to loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz