18

2.5K 308 37
                                    

- Lucy? Co ty tutaj robisz?

Lauren była wyraźnie zdezorientowana zadając to pytanie, nie mniej ode mnie. Pierwszy raz widziałam dziewczynę na oczy a ona w tej właśnie chwili przyglądała mi się z chamskim i niemiłym wyrazem twarzy.

- Lauren kochanie co to za laska? - zapytała a ja uniosłam brwi słysząc określenie, którym nazwała zielonooką. Żeby było jeszcze śmieszniej i jeszcze bardziej niezręcznie, Lauren wydawała się tak samo zagubiona jak ja w tej chwili. Czekałam na to co odpowie ale milczała. Postanowiłam więc sama się odezwać i może nawiązać jakąś nić porozumienia z tą Lucy.

- Jestem Camila, a ty jesteś...? - urwałam czekając aż mi odpowie. Na moje słowa zarzuciła włosami do tyłu i prychnęła.

- Nie pytałam o Twoje imię tylko o to kim jesteś. A ja? Ja jestem dziewczyną Lauren - uśmiechnęła się złośliwie widząc szok wymalowany na mojej twarzy. Nie mogłam w to uwierzyć, spojrzałam na brunetkę oczekując zaprzeczenia czy czegokolwiek ale wciąż milczała. Uciekała ode mnie wzrokiem i spoglądała tylko na swoje buty. 

- Jestem modelką i pracuje z Jauregui. Wracamy właśnie ze służbowego wyjazdu, nie musisz być zazdrosna - odpowiedziałam chłodno przy okazji prostując się żeby wyglądać nieco wynioślej. I chyba mi się udało bo dziewczyna jakoś zmiękła pod moim wzrokiem. Natomiast Lauren poderwała głowę do góry słysząc to co powiedziałam i wpatrywała się we mnie intensywnie. 

- Lucy, jesteś swoim samochodem, prawda? - odezwała się pierwszy raz od przywitania z dziewczyną. 

- Tak skarbie, a co? Twoja matka powiedziała mi, o której wracasz więc chciałam Ci zrobić niespodziankę 

- Mhm... Szkoda, że ty mnie nie uprzedziłaś kiedy wracasz

- No nie dąsaj się - uśmiechnęła się figlarnie i stanęła na palcach, żeby pocałować Lauren. Nie wiem czego się spodziewałam ale widząc jak brunetka oddaje pocałunek poczułam, jak moje serce pęka. Czułam się oszukana, okłamana, zdradzona. Mimo, że nic mnie z nią nie łączyło oprócz seksu i jak myślałam, przyjaźni,ta suka nie odważyła się powiedzieć mi, że ma dziewczynę. Co to ma, kurwa, być?

- Nie dąsam. Po prostu jestem zaskoczona - jej zielone oczy ponownie były chłodne i zdystansowane gdy jej odpowiadała ale ja miałam już to w dupie. Miałam wykręcać numer do Normani, żeby po mnie przyjechała jednak Lauren uprzedziła mnie.

- Możesz więc pojechać do mojego domu i poczekać tam na mnie? Odwiozę pannę Cabello i do Ciebie przyjadę. Jej współlokatorka jest na wyjeździe i niestety nie ma innego transportu a mój samochód tutaj czeka - uśmiechnęła się i po jeszcze jednym buziaku zostałyśmy same. Nie odzywałam się i ruszyłam na parking szukając jej samochodu. Stanęłam przy bagażniku wciąż w milczeniu postanawiając pierwsza go nie przerywać. Szczerze mówiąc miałam totalnie w dupie to, czy Lauren je przerwie. Nie chciałam z nią rozmawiać. Nie chciałam słuchać jej tłumaczeń dlaczego potraktowała mnie jak jakąś dziwkę. Po prostu bym tego nie zniosła. Niech mnie odwiezie do domu i tam powiem jej, że wszystko między nami skończone. Schowałam walizkę i usiadłam na miejscu pasażera czekając aż Lauren odpali samochód. Pierwsze pięć minut jechałyśmy w milczeniu, widziałam tylko jej oczy zerkające na mnie co chwilę w tylnym lusterku.

- Camila... - zaczęła ale natychmiast jej przerwałam.

- Nie waż się nic mówić. Zawieź mnie do domu 

- Proszę, porozmawiaj ze mną - spróbowała chwycić mnie za rękę ale wyrwałam ją śmiejąc się na głos.

- Ty masz jeszcze czelność mnie dotykać? - zapytałam drwiącym głosem chcąc sprawić jak największą przykrość dziewczynie. Chociaż w głębi wiedziałam, że tak naprawdę wcale ją to nie ruszy. Skoro byłam dla niej nikim to co ją obchodzi jak się teraz czuje i jak bardzo się na niej zawiodłam?

- Pozwól mi się wytłumaczyć - powiedziała ostro widząc, że nie mam zamiaru nawet dać jej dojść do słowa. 

- Nie widzę tutaj nic co mogłabyś jakoś sensownie wytłumaczyć - znowu się uśmiechnęłam i wbiłam wzrok w szybę starając się za wszelką cenę na nią nie patrzeć. Mimo wszystko dziewczyna zaczęła mówić.

- Masz pełne prawo być na mnie zła... I ja to rozumiem. Naprawdę. Zachowałam się okropnie nie mówiąc Ci o Lucy - okropnie? zachowałaś się jak suka pomyślałam nie chcąc nawet pokazywać, że obchodzi mnie to co mówi - ale mam na to swego rodzaju wytłumaczenie. Przez ostatnie dwa miesiące Lucy była w Japonii. Nie miałyśmy ze sobą prawie żadnego kontaktu. Owszem, byłyśmy razem jak wyjeżdżała i nie rozstałyśmy się. Jednak zostałyśmy w otwartym związku. Wiedziała, że i ona i ja pewnie nie wytrzymamy dwóch miesięcy bez... no nie oszukujmy się, bez seksu. Zgodziła się na taki układ. Nie powiedziałam Ci o tym bo obawiałam się, że się nie zgodzisz... A naprawdę chciałam abyś się zgodziła - słysząc jej ostatnie słowa prawie wybuchłam.

- Czy ty słyszysz co ty kurwa mówisz?! Oczywiście, że bym się NIE ZGODZIŁA TY EGOISTYCZNA IDIOTKO. Miałam się zgodzić na seks z osobą, która MA DZIEWCZYNĘ? Czy Ciebie popierdoliło do reszty? Ostatnio miałam Cię za naprawdę myślącą kobietę ale teraz widzę, że Twoje IQ jest niższe od kurwa IQ żaby! Potraktowałaś mnie jak przedmiot, który chcesz przelecieć! Nie powiedziałaś mi WSZYSTKIEGO a od początku mówiłaś, że mamy być ze sobą szczere, ty jesteś jakaś upośledzona? I gdybyś kurwa zataiła, że masz świnkę morską to okej, miałabym to w dupie, ale ty do cholery masz dziewczynę. Dziewczynę, przy której potraktowałaś mnie jak śmiecia podczas gdy ona śmiała mi się w twarz - przerwałam potrzebując odetchnąć. Lauren była w widocznym szoku, miała suche i uchylone usta i patrzyła na mnie jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu.

- Camila, ja...

- I wiesz co Ci jeszcze powiem? Powiem Ci, że zaczęło mi na Tobie zależeć. Jak na przyjaciółce. Polubiłam również to jaką jesteś osobą a nie to ile masz kasy czy tylko to jak wyglądasz. Miałam nadzieję, że nawet jeśli ta chora relacja się skończy dalej będziemy mogły się przyjaźnić, mieć ze sobą kontakt, wychodzić ze sobą. Ale wiesz co? Teraz widzę, że się przeliczyłam. Ponieważ gdy ty zaczęłaś stawać się dla mnie ważną osobą ja przez cały czas byłam dla Ciebie zabawką do pieprzenia. Zaufałam Ci Lauren. Zaufałam Ci a ty to wszystko spieprzyłaś, już na starcie. Dlaczego mi na to pozwoliłaś? Dlaczego pozwoliłaś mi przywiązać się do siebie wiedząc, że nic z tego nie ma szans i nawet nie będziesz mówić do mnie po imieniu gdy to się skończy? Dlaczego? - mówiłam już ze łzami cieknącymi po policzkach ale nie mogłam tego powstrzymać. Czułam się wykorzystana i nic nie mogłam z tym poradzić.

- Proszę Cię, nie płacz, ej... - po raz kolejny próbowała się odezwać jednak ja już nie chciałam tego słuchać.

- Musisz wiedzieć, że wszystko między nami skończone. Wszystko. Od teraz jesteśmy tylko i wyłącznie współpracownicami. Nie rozmawiamy ze sobą, nawet na siebie nie patrzymy. Ja jestem panna Cabello a ty Jauregui. Jasne? I zapomnij, zapomnij o wszystkim co się między nami stało bo jestem pewna, że przyjdzie Ci to bardzo łatwo. A teraz jedź, Laura na Ciebie czeka, czy jak ta idiotka tam miała - skończyłam i wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami. Zabrałam walizkę i wbiegłam szybko do domu mając nadzieję, że Mani faktycznie nie ma. Nie chciałam aby widziała mnie w tym stanie. Odłożyłam rzeczy i po prostu ześlizgnęłam się po ścianie siadając na podłodze i zaczynając płakać. Nie wiedziałam, dlaczego się na to zgodziłam, co mnie skusiło. Nie wiedziałam i w tym momencie przeklinałam siebie za to, że spojrzałam inaczej niż na kogokolwiek innego na Lauren Jauregui. 

-----

BUm 

Jeśli wam się podobał rozdział lub ogółem się podoba to zostawiajcie za sobą gwiazdki, komentarze. Bardzo miło się to czyta i przede wszystkim to motywuje x

model // camren ff (zawieszone do odwołania)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz