25: Wejście Nietoperza

628 39 29
                                    


Ponieważ ten fanfik nieubłaganie zbliża się do końca, próbuję ogarnąć chaos i sprawić, aby liczba rozdziałów zgadzała się na każdym portalu. Przy okazji przypominam, że Żonie dla Śmierciojada towarzyszy seria miniaturek, które znajdziecie na moim koncie:
Wielka miłość małej Yen – o jej pechowym romansie w Paryżu.
Sever na ostrzach – świąteczna opowieść z czasów szkolnych.
Zaginione listy – oczywiście listy babki Yen do Dumbledore'a (opowiadanie zawiera spojlery i powinno być czytane po zakończeniu pierwszej części ŻdŚ).
Wróżenie z fusów – wkrótce, jeszcze poprawiam.
Dzięki za gwiazdki i komentarze! Zapraszam do lektury :)

*



Papa don't preach
I'm in trouble deep
Papa don't preach
I've been losing sleep
But I made up my mind
I'm keeping my baby
I'm gonna keep my baby
(MADONNA: Papa Don't Preach)

Kitty kręciła się po swojej idealnie wyczyszczonej kuchni, wymachując puszką ziołowej herbaty.

– Macierzyństwo nie jest takie straszne, jak sobie wyobrażasz, ale też nie tak słodkie, jak je malują. Po prostu nie miej zbyt wygórowanych oczekiwań. To ciężka harówka, nie film familijny.

Yen naprzemiennie kiwała i kręciła głową. Siedziała przy wielkim drewnianym stole wraz z Sophie, młodszą córką przyjaciółki, która z wielkim zaangażowaniem malowała jej paznokcie. Dziewczynka przygryzała w napięciu język, a buzię miała tak skupioną, jakby przeprowadzała operację na otwartym sercu. Mama nie pozwalała jej się bawić kosmetykami, nie miała ich zresztą zbyt wiele. Na szczęście Yen była tą śmieszną ciotką, która wkraczała w życie dzieci z zestawem szminek i absolutnym brakiem przygotowania pedagogicznego. Po latach właśnie takie ciotki najlepiej się wspomina.

– Mówię serio, Yenka – ciągnęła Kitty. – Żadnych czułych scenek rodzajowych z dziećmi i psami... Chyba że zwiążesz dzieci i wypchasz psa trocinami. Ale w ostatecznym rozrachunku macierzyństwo daje mnóstwo satysfakcji, naprawdę.

Yenlla spojrzała na gładko uczesaną i porządnie wyszorowaną Sophie, która wcześniej pokazała jej dyplom z wyróżnieniem za jakiś konkurs ortograficzny i pochwałę za wyrecytowanie wszystkich podstawowych zaklęć bez ani jednej pomyłki (no i bez użycia różdżki, bo dzieci poniżej jedenastego roku życia nie mogły jej używać). Potem zerknęła na swoje paznokcie we wszystkich kolorach tęczy... Na jednym znalazła się nawet naklejka z Dzwoneczkiem. Westchnęła ciężko.

– Nie wiem, czy jestem na to gotowa.

– Nikt nie jest! Po prostu potraktuj to jak kolejny etap życia, a reszta rozwiąże się sama. Wiesz mi, przeżyłam to.

Przyjaciółka, mimo pokerowej miny i modnych paznokci, wydała jej się kompletnie zagubiona. Tak samo jak podczas pamiętnego popołudnia na początku lutego, kiedy państwo Lupin postanowili powiadomić najbliższych przyjaciół o planowanym powiększeniu rodziny. Szok nie byłby większy, gdyby oświadczyli, że postanowili poddać się operacji zmiany płci i zamiast mężem i żoną zostać żoną i mężem. Zresztą, w takiej konfiguracji pewnie układałoby im się nieco lepiej...

Kitty długo nie wiedziała, co powiedzieć. Rozważała, czy lepiej zacząć krzyczeć, czy może się rozpłakać. Ostatecznie wyrzuciła z siebie tylko:

– Niech cię, Yenka! Jednak znalazłaś sposób, żeby przyćmić ślub Ros!

Rosmerta nie miała chyba nic przeciwko temu, bo z miejsca zalała się łzami i zaczęła ściskać Yen tak, że omal nie wycisnęła z niej dziecka mocno przed czasem.

Żona dla Śmierciojada IIWhere stories live. Discover now