9: Gorące letnie noce

860 49 27
                                    

Let's go out tonight
I have to go out tonight
You wanna prowl
Be my night owl?
Well take my hand we're gonna howl
Out tonight

So let's find a bar
So dark we forget who we are
And all the scars from the
Nevers and maybes die
(RENT: Out Tonight)

To było upalne i owocne w wydarzenia lato. Yenlla Lupin niemal codziennie ośmieszała osiągnięcia feminizmu, głośno i na pokaz mówiąc „nie", a potem, w intymnej ciszy mieszkania Severusa, krzycząc „tak... Tak! TAK!". Za każdym razem obiecywała sobie, że to już ostatni raz i od juta znowu będzie rozsądna, jednak jakoś nic z tego nie wychodziło. Za każdym razem wszystko kończyło się dokładnie tak samo.

- Do zobaczenia - żegnał ją Snape, usłużnie odprowadzając do drzwi.

- Niedoczekanie! - odpowiadała wojowniczo i wysoko zadzierała głowę.

A potem wracała i zabawa zaczynała się od nowa.

Czerwiec dobiegł końca i zupełnie niespodziewanie zmienił się w gorący lipiec. Ukrop lał się z nieba praktycznie non stop, nie dając ani chwili wytchnienia. Jednak rozszalałe upały nie mogły się nawet równać ze skokami temperatury w dowolnym pomieszczeniu, w którym jednocześnie znaleźli się Yen i Severus.

- Ale to już naprawdę ostatni raz - oświadczyła kategorycznie szelma, która sama zjawiła się na jego progu.

Nie miał absolutnie nic przeciwko temu.

- Ostatni raz - powtórzyła z naciskiem.

- Aha.

- To się musi skończyć.

- Dobrze.

- Mówię poważnie.

- Oczywiście - zgodził się. - Będzie ci jeszcze potrzebna ta bluzka?

- Severrr.

- Spokojnie, chyba wystarczy proste Reparo. Zresztą, i tak jest zbyt gorąco.

- Zbyt gorąco na...?

- Nie, na to nigdy.

***

Po dwóch tygodniach absolutnego szaleństwa wszystko zaczęło się Yen mieszać. Na przykład nigdy nie wiedziała, kiedy, z kim i gdzie się obudzi. Czy będzie to poranek z Remusem w domku marzeń pachnącym świeżo parzoną kawą i drożdżowymi bułeczkami Błyskotki? A może późne popołudnie w surowym kawalerskim mieszkaniu Severusa, które stanowiło praktycznie przedłużenie jego gabinetu i zawsze cuchnęło najnowszym eliksirem. Ale dopóki sami mężczyźni jej się nie mylili, jakoś dawała radę.

- Chyba nieco schudłaś, kochanie - zauważył pewnego dnia pan Lupin, gdy przytulał ją na do widzenia. - Nie przesadzaj z tą zumbą, dobrze?

Yenlli cudem udało się nie zarumienić i odpowiedzieć niewinnie:

- Myślę, że to jednak pilates.

- W każdym razie uważaj, żebyś nie zniknęła. - Uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.

Fakt, czasami miała na to wielką ochotę. Zniknąć i w ten sposób raz na zawsze rozwiązać zawiłości swojej obecnej sytuacji. Na podwójne życie zwyczajnie brakowało jej sił. Chodziła wiecznie niewyspana i nieprzytomna.

Ze Snape'em nadal prawie codziennie umawiali się na czekoladę, ale było jasne jak lipcowe słońce, że już zupełnie nie o to chodzi, więc mogli ją sobie co najwyżej wziąć na wynos. Żeby nie tracić czasu. Bo czas był zbyt cenny, a ryzyko duże. Zwłaszcza po tym, jak pewnego dnia zupełnie nieświadomie zaczęli się całować na samym środku mugolskiej knajpki. Publicznie!

Żona dla Śmierciojada IIWhere stories live. Discover now