15: Pełnia Księżyca

1.1K 42 108
                                    

Jeżeli kochać, to nie indywidualnie,
Jak się zakochać, to tylko we dwóch.
Czy platonicznie pragniesz jej, czy już sypialnie,
Niech w uczuciu wspiera wierny cię druh.
Bo pojedynczo się z dziewczyną nie upora
Ni dyplomata, ni mędrzec, ni wódz.
Więc ty drugiego sobie dobierz amatora,
I wespół w zespół, by żądz moc móc wzmóc.
(JEREMI PRZYBORA, JERZY WASOWSKI: Jeżeli kochać...)

Yen i Severus po raz kolejny trafili do tej samej bezczasowej krainy, w której nie potrzebowali słów, aby się porozumieć. Zresztą słowa, zwłaszcza te wielkie i górnolotne, nigdy nie były ich sprzymierzeńcami. Za każdym razem, gdy próbowali jednoznacznie i za pomocą ogólnie przyjętej terminologii nazwać to, co ich łączyło, wszystko wybuchało im w twarz i kończyło się widowiskową katastrofą. Z kolei bezpiecznie skryci w przyjaznym mroku, pośród gorączkowych szeptów i westchnień, znowu potrafili bezbłędnie się odnaleźć. Język namiętności służył im lepiej niż jakakolwiek cywilizowana mowa. Nagle nie miało już znaczenia, że łóżko należało do Remusa, a Snape opuścił sławetną premierę ramię w ramię z Marisol. Nic nie miało znaczenia, bo nie istniał ani świat, ani inni ludzie.

Niestety, noc okazała się nieznośnie krótka. Niebo nad sąsiednimi domami powoli szarzało, a oni nadal nie mogli przestać. Zaplątani w siebie, nienasyceni i obłąkani.

- Ile czasu minęło tym razem? - zapytała Yenlla rozmarzonym tonem.

- Dwa miesiące - wymruczał Snape, który zwykle był w podobnych sprawach o wiele lepiej poinformowany. Ostatecznie w jego zawodzie zmysł matematyczny znacznie bardziej się przydawał.

- Wydaje się, jakby to były dwa lata.

- Istotnie.

Wodził ustami tuż przy jej uchu, wywołując przyjemne dreszcze. Nie chciała, żeby przestawał. Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy...

- Panienko! - zawołała zduszonym głosem Błyskotka po drugiej stronie drzwi. - Proszę pani!

Musiała dobijać się już od pewnego czasu, lecz zwyczajnie jej nie usłyszeli. Można to było poznać po nerwowym głosie skrzatki, który momentami zdawał się zmieniać w czkawkę.

- Czy to już rano? - zdziwiła się Yen, zerkając na Severa. Mogłoby się wydawać, że od chwili, gdy stanął na jej progu, minęło zaledwie kilka minut.

- Nie, ten brzask nie jest zapowiedzią poranka - zacytował gładko Snape, jakby całe życie nic innego nie robił.

To tylko blady odblask lica luny

To nie skowronek, co owdzie piosenką

Bijąc w niebiosa, wznosi się nad nami

- Dość już! Dość poezji! - zachichotała Yen.

Wykazała się refleksem i w porę zakneblowała go poduszką, zanim zdążył coś więcej wyrecytować, a potem odpowiedziała melodyjnie:

Mój synu, zdradź poezję

Którą twój ojciec pokochał
Dawniej dawała sławę
Dzisiaj cię może zgubić

- Mówię serio, Sever - dodała po chwili. - Nigdy, ale to nigdy nie rób tego publicznie, bo pewnego pięknego dnia nie wypuszczą cię z Munga do domu. To naprawdę nie jest zabawne.

- Ale jakie skuteczne - stwierdził zarozumiale, pochylając się nad nią.

Musiała przyznać mu rację. Gdy zachowywał się w ten sposób, z miejsca traciła czujność oraz zdrowy rozsądek i pozwalała mu na wszystko. Nie da się ukryć, że, jak przystało na modelową idiotkę, poleciała na poetycką duszę mrocznego sukinsyna, a on świetnie zdawał sobie z tego sprawę i potrafił wykorzystać. Nic zatem dziwnego, że wkrótce potem wszechświat ponownie odpłynął sprzed oczu Yen, gdy miękko opadała na poduszki. Snape nie zamierzał uwolnić jej spod uroku tak szybko i łatwo...

Żona dla Śmierciojada IIحيث تعيش القصص. اكتشف الآن