XXVI

453 36 4
                                    

Jest to dość dziwna sytuacja.
Z nikąd na dywanie pojawiła się ciemna plama. Stoję nad tą plamą i zastanawiam się co to jest. Spojrzałam się na sufit. Jest idealnie biały. Do biura wchodzi Isaac. Na białej koszuli ma takiego samego koloru plamę. Uniosłam brew.

- Ogarnę to- powiedział, nie patrząc na mnie. Wzruszyłam ramionami i usiadłam na swój fotel. Spojrzałam na biurko, gdzie znajdowały się potrzebne dla mnie informacje dotyczące sprawy Pani Collins. Sprawdzałam czy są wszystkie dane klienta - były. Natomiast brakowało mi najważniejszego, czyli zeznania Pani Collins. Podniosłam się i dłonią przejechałam po spódnicy, aby minimalnie wyrównać niedoskonałości. Nic nie odzywając się podeszłam do dużej szafy, wyjęłam kluczyk z małej kieszeni mojej marynarki i z małymi przeszkodami otworzyłam tą szafę. Jest już trochę stara i są małe problemy z otwarciem jej. Wzięłam mały stołek, abym mogła dosięgnąć samej góry, bo tam wkładałam wszystkie zeznania. Udało mi się je wyjąć, spod dziesiątek innych zeznań. Spojrzałam na Isaac'a przez ramię, ten za to siedział z twarzą schowaną w dłoniach. Zeszłam ze stołka, odkładając zeznania i po cichu do niego podeszłam. Miałam już krzyknąć aby go wystraszyć, lecz moją uwagę przykuła dobrze znana mi kartka z również dobrze znanym nagłówkiem - Wypowiedzenie.

Wzięłam to pismo do ręki, myśląc, że to jakiś głupi żart ze strony mojego towarzysza, niestety był tam podpis mojego taty.

- Isaac - szepnęłam wciąż patrząc na pismo. Wiedziałam, że bez powodu mój ojciec by go nie zwolnił, tak bardzo go chwalił. Odważyłam się spojrzeć na niego. Siedział w tej samej pozycji. Spojrzałam na zegarek nad drzwiami, za pół godziny mam klienta.

- Należy mi się - usłyszałam.

Wyszłam z pokoju z pismem w dłoni.

- Tato, co to ma znaczyć? - Zapytałam nie ukrywając zdenerwowania. - Podobno to Twój najlepszy pracownik, więc dlaczego mu to robisz?

- Isaac doskonale wie dlaczego. - Odpowiedział, patrząc na coś w telefonie.

- Możesz chociaż na mnie spojrzeć ? - podniosłam głos. Ojciec uniósł na mnie swój wzrok.

- Nie chce mieć takiego pracownika w swojej firmie. - Odpowiedział spokojnie. Parsknęłam śmiechem.

- Nie rozumiem - Powiedziałam patrząc się w okno. - Niedawno poszedłbyś za nim w ogień. Takiego pracownika chciałeś od zawsze, a teraz za jeden błąd, wyrzucasz go? - położyłam dłonie na biurku.

- Błędy się wybacza, ale nie takie - wstał ze swojego miejsca. - Nie pozwolę na to, aby traktował to miejsce, jak burdel. - Uderzył pięścią w biurko. Nic nie odpowiadając poszłam do Isaac'a.

- Ty chory pojebie Isaac. Dałam Ci kluczę do mojego mieszkania, obiecałeś, że nikogo nie będziesz tutaj sprowadzał. Cholera obiecałeś - Moje oczy zaszły łzami, ale nie wypuściłam ani jednej. - Zaufałam Ci Isaac, a Ty tak dosłownie zjebałeś - Powiedziałam.

- Cholera wiem Em - W końcu wstał w fotela. - Wiem co zrobiłem, żałuję i to wypowiedzenie jest dla mnie jebaną karą, możesz już skończyć mnie bardziej dobijać ? - krzyknął.

- Nie chcę teraz z Tobą rozmawiać, zaraz mam klienta - Powiedziałam już lekko uspokojona.

- Luke? - zapytał.

- Luke co? - uniosłam brew patrząc na niego.

- Luke to Twój klient? W końcu latasz za nim ... - Nie pozwoliłam mu dokończyć.

- Lepiej już stąd wyjdź, ale najpierw zostaw klucze od biura i mieszkania na biurku. - jak powiedziałam, tak zrobił i wyszedł mocno trzaskając drzwiami. Usiadłam w fotelu starając się nie rozpłakać. W cholerę mu ufałam, a on tak mnie potraktował.

- Proszę - Powiedziałam, kiedy usłyszałam pukanie.

- Dzień Dobry, jestem Lydia Collins. - Powiedziała młoda kobieta, kiedy była już bliżej mnie, wstałam ze swojego miejsca.

- Emily Johnson. - Powiedziałam i wyciągnęłam dłoń do kobiety, którą od razu ujęła. - Proszę się rozgościć. - Powiedziałam z uśmiechem.

~*~

- Miło było z Panią rozmawiać, dziękuję za pomoc i do zobaczenia - Powiedziała kobieta kiedy już wychodziła.

- Do zobaczenia - Odpowiedziałam.

Postanowiłam wyjść na miasto, odstresować się. Napisałam do taty smsa, że nie ma mnie ani Isaac'a w kancelarii. Nie chciałam z nim już dzisiaj rozmawiać. Chodziłam po pokoju chowając swoje rzeczy do torby. Stanęłam przed lustrem, aby ostatni raz poprawić swój wygląd i wyszłam z biura, zamykając je na klucz.

Chciałam się trochę rozerwać, była godzina 18, więc niektóre puby już żyją. Nie jechałam nigdzie autem, chciałam się przejść, później będę żałować, bo zbyt długie chodzenie w szpilkach sprawia mi niezły ból, ale nie myślałam teraz o tym.

Szłam ulicą Bardens, czyli najbardziej znaną ulicę. Znana jest z tego, że jest najbardziej oświetlona i jest tutaj dużo pubów.

- Emily - Usłyszałam, jasne nie tylko ja tak mam na imię, ale może to osoba, którą znam.
Odwróciłam się do osoby, która krzyknęła moje imię i zobaczyłam....

~*~

Helooł !
Ale się narobiło, bad Isaac :<

Jak myślicie, kto zawołał Emily? Może Isaac, chciał jakoś naprawić swój błąd?

Jejku przepraszam, że tak rzadko wrzucam te rozdziały, ale szkoła :/
Dziękuję za przeczytanie, Martyna xoxo

Czytasz - vote/komentarz ♥

I'm Back IL.HIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz