- Nie wierzę, że to robię - mówię sama do siebie. Nie zgadniecie gdzie właśnie jestem. Pod domem chłopaków. Sama nie wiem dlaczego tutaj jestem. Już dobrą godzinę siedzę w samochodzie, bałam się iść. Nadal pamiętam kim oni są. Drzwi od domu chłopaków otwierają się a z nich wychodzi chłopak z maską na twarzy i bronią w ręce. Nie czekałam dłużej, szybko odpaliłam auto i uciekłam.
*****
Dojechałam w końcu do kancelarii. Już spokojna wchodzę do budynku.
- Hej David, jest jeszcze tata ? - zapytałam czarnoskórego mężczyzny, który zazwyczaj siedzi przy wejściu.
- Powinien być, jeszcze nie wychodził - powiedział obojętnie i wrócił do przeglądania gazety. Czyżby znowu pracownicy zaczynają mnie olewać ? westchnęłam i szłam w stronę biura ojca. Nacisnęłam przycisk, który sprowadza windę na dół. Drzwi się otworzyły a moim oczom ukazała się kobieta, która przyniosła pocztę. Pocztę ? Nie za późno? Jest już po 17. Kobieta obojętnie przeszła obok mnie, weszłam do windy. Drzwi powoli się zamykały, kiedy nagle pomiędzy drzwiami windy zobaczyłam buta. Pisnęłam z przerażenia, po chwili drzwi się otworzyły i wszedł do windy zdyszany Isaac. Kiedy już stał obok mnie zaczął się śmiać.
- Cholerny dupek - powiedziałam, zabijając go swoim wzrokiem.
- Poprawka, cholerny dupek na, którego lecisz - cmoknął mnie w policzek.
- Poprawka, cholerny dupek, który jest gejem ale się z tym ukrywa - uśmiechnęłam się wrednie.
- Nie mów tak, bo serio zmienię orientację, a kobiety wtedy będą bardzo smutne
- Nie śmiem w to wątpić
- Au, ktoś ma te dni - zaśmiał się - a tak serio, czemu tutaj jesteś? Chciałaś mnie odwiedzić ?
- Przyjechałam na chwilę do taty - wzruszyłam ramionami - zapomniałam mu przekazać dość ważnej rzeczy. - drzwi od windy otworzyły się bym mogła wysiąść więc to zrobiłam.
- Dobranoc Em - usłyszałam głos Isaac'a, który czekał aż winda ruszy, odwróciłam się i uśmiechnęłam się lekko.
- Dobranoc Isaac - Powoli szłam w stronę biura ojca. Kiedy byłam blisko słyszałam jak rozmawia z kimś przez telefon.
- Nie wiem co mam zrobić, jak rozpocząć rozmowę o tym - usłyszałam stłumiony głos ojca. Nie czekając dłużej weszłam do biura.
- Musze kończyć, Emily przyszła, no cześć - Rozłączył się i od razu do mnie podszedł i mocno przytulił. Jak nigdy.
- Co to za dziwna rozmowa tato. Coś się stało ? Wiesz, że zawszę mogę Ci pomóc - Usiadłam na kanapie a ojciec obok mnie.
- A tam szczeniackie sprawy - zaśmiał się nerwowo i podrapał się po karku.
- Czyżby mój tatuś znalazł sobie kogoś ? - szturchnęłam go w ramie i zaczęłam się cicho śmiać.
- Coś się stało, że przyszłaś do mnie o tej godzinie ? - Szybko zmienił temat, czyli że znalazł. Uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Zapomniałam Ci zostawić ważne papiery i chciałam Ci też powiedzieć, że jutrzejsza rozprawa zacznie się o 14, miałam Ci to przekazać - wzruszyłam ramionami, wstałam aby położyć papiery na biurku. Kiedy kładłam teczki zauważyłam kopertę ze szpitala. Ojciec widząc, że na coś się patrzę, od razu się podniósł i zabrał otwartą kopertę. - Tato, co tam jest? Coś Ci jest? Dlaczego masz przede mną jakiś sekret ? - Zapytałam i poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie mogę go stracić, musi mi powiedzieć co mu dolega, chce mu pomóc.
- Kochanie, Emily - Przytulił mnie - Mi nic nie jest, tylko ... Miriam. - Zaczął głaskać mnie po plecach i tymi słowami mnie uspokoił. No, powiedzmy