Rozdział 21

5.3K 463 104
                                    

Mówienie do siebie nabrało zupełnie nowego znaczenia. Umówiłem się z drugim mną, że wyjdzie odrobinę później, bym miał czas samemu pójść z Ślizgonem.

Kiedy otworzyłem drzwi do sypialni Dracona, zostałem go tam do połowy nagiego. Wybierał właśnie koszulę.

- Tę czarną - doradziłem.

- Też tak sądzę. Co Ty tutaj robisz?

- Stoję tu i czekam aż szanowna lalka Barbie się ubierze.

- Co to w ogóle jest?

- Ehh, taka mugolska zabawka dla siedmiolatek.

- Jak możesz mnie do takiego czegoś porównywać? - spytał oburzony.

- Nie wiem. - odparłem obojętnie
- Idziemy?

- Tak - odparł, narzucając na siebie bluzkę.

- Gdzie zamierzasz iść?

- Zobaczysz - odpowiedział tajemniczo.

HARRY 2

Chyba już poszli. Czas się zbierać. Wziąłem do ręki bluzę i wyszedłem z dormitorium.

Dziewczynę, z którą się umówiłem, zastałem w wcześniej wspomnianym miejscu. Powitaliśmy się i weszliśmy do trzech mioteł. Usiadliśmy koło stolika na końcu pomieszczenia.

- Czego się napijesz? - spytałem.

- Cokolwiek.

- To ja zamówię - powiedziałem i podszedłem do baru, gdzie poprosiłem o dwa dyniowe soki. - Co tam u ciebie? - Powrocilem na miejsce.

- Nic ciekawego. Masa zadań domowych i brak jakiegokolwiek czasu.

- Wiem coś o tym. Ja w ogóle nie rozumiem o co chodzi w tych przedmiotach. Szczególnie na eliksirach z nietoperzem. - Zaśmialiśmy się razem na tę wzmiankę.

- Masz jakieś hobby? - Właśnie zdałem sobie sprawę, że nie mam żadnych zajęć, oprócz wpakowywania się w kłopoty i utrudniania sobie życia. Ależ jestem interesującym człowiekiem.

- Nie mam niczego takiego. No chyba, że liczyć Quiditcha. A ty?

- Interesuję się trochę zielarstwem i czasem rysuję - odpowiedziała.

- Będziesz mi musiała kiedyś pokazać swoje rysunki.

- Jeśli chcesz, ale nie są jakieś szczególne. Choć czekaj, mam chyba swój zeszyt przy sobie - powiedziała i zaczęła szukać go w swojej torbie. Kiedy go znalazła, przewinęła na wybraną stronę i starannie wyrwała jedną kartkę i schowała z powrotem do torebki. - Ten jeden mi nie wyszedł - odparła, podając mi notes.  Przeglądnąłem rysunki i jak na moje oko zupełnie nic nie wiedzącego o rysowaniu, były w miarę dobre.

- Fajne, ale wiesz... Ja tam się nie znam. - Posłałem jej przepraszający uśmiech, oddając zeszyt.


HARRY 1

Kiedy byliśmy już w Hogsmade, Draco zaprowadził nas w ciemną uliczkę na skraju miasteczka.

- Złap mnie za rękę - powiedział. Zmrużyłem oczy, nie wiedząc o co mu chodzi. - Po prostu to zrób. - Chwyciłem trochę niepewny jego dłoń, po czym poczułem znane szarpnięcie w okolicach pępka. Pojawiliśmy się nagle na tłocznej ulicy między  wysokimi, szklanymi wieżowcami i otaczającymi wszędzie restauracjami.

- Gdzie my jesteśmy? - spytałem zdezorientowany.

- Londyn - odparł.

- Ty umiesz już się teleportować?

- No tak. - Już miałem zamiar coś powiedzieć, ale on mi przerwał. - Nieważne. To gdzie chcesz iść? - Obróciłem się wokół własnej osi i moją największą uwagę zabrał wielki, diabelski młyn.

- Ja chcę tam - oznajmiłem trochę dziecinnie, wskazując mu ręką miejsce.

- No to chodź. - Złapał mnie za rękę i pociągnął w tamtą stronę.

- Co z ludźmi?

- Tutaj nikt na nas nie będzie zwracał szczególnej uwagi, a szczególnie nas nie pozna. Czyli, mogę nawet zrobić to - mówiąc to, pocałował mnie delikatnie w usta.

- Kto powiedział, że możesz? A co jeśli ja ci nie pozwolę?

- Za bardzo się tym nie przejmę.

- A jak na przykład ucieknę?

- Spróbuj tylko, to zobaczysz jak to się skończy. - Nie czekając dłużej, zacząłem od niego odbiegać. - Poważnie Potter? Wiesz, że i tak cię złapię.

- No to mnie dogoń! - zawołałem. I właśnie tak biegaliśmy po całej ulicy jak nie z pełna rozumu ludzie albo po prostu pięcio-letnie dzieci. W końcu zagonił mnie w drogę bez wyjścia. Ślepy zaułek, świetnie.

- I co teraz zrobisz? - zapytał powoli się do mnie przybliżając, a ja robiłem kroki w tył. Jeden, drugi, trzeci, nagle poczułem jakiś próg, o który się przewróciłem. Wylądowałem w fontannie. Skąd ona się tu wzięła? Ślizgon zaczął się ze mnie śmiać, a mnie wcale do śmiechu nie było.

- No dzięki. Ale jesteś miły.

- Sam chciałeś.

- Nie - zaoponowałem. - Ani trochę nie chciałem wylądować w lodowatej wodzie. A teraz pomóż mi stąd wyjść. - Podszedł do mnie bliżej i wyciągnął mnie całego mokrego. Zdjął z siebie kurtkę i na mnie nałożył.

- Masz.

- Dzięki. - Przydała się. Było mi strasznie zimno. - To idziemy na te kółko?

- Nie ma to jak nazwać London Eye, kółkiem. Nie, nie idziemy. Przewieje cię. - Prychnąłem. - To tylko i wyłącznie twoja wina.

- Prowokowałeś mnie.

- Tak, na pewno. Co powiesz na obiad?

- Nie ma sprawy.

                                                          ******************

- Czy przypadkiem nie jest to jedna z najdroższych restauracji tutaj? - spytałem.

- Tak.

- Skąd masz mugolskie pieniądze?

- Przygotowałem się. - Podszedł do kelnera i powiedział coś o jakiejś rezerwacji. Ten, zaprowadził nas do pięknie ustrojonego stolika.

- Wyglądam jak zmokły pies, a ty nas wziąłeś do strasznej elegancji?

- Potwierdzam, masz coś do tego?

- Nie. Po prostu myślę, że masz coś z głową.

- Mówi to Potter.

- A żebyś wiedział.



Because I Love You. | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz