Rozdział 17

5.7K 505 74
                                    

Siedziałem skulony na łóżku. Jestem tchórzem. Największym tchórzem, którego spotkał ten świat. On mi zaufał. Nie obchodzi mnie to, że nie miał nikogo. Chodzi o to, że wybrał mnie na tego kogoś ważnego. Ja to najzwyczajniej spieprzyłem. Niby to on jest Śmierciożercą, ale to ja zachowałem jakbym był potworem. Jestem zwykłym potworem. Świadomie go zraniłem. Świadomie sprawiłem, że w jego oczach znów zobaczyłem ból.

DRACO

Co ja sobie myślałem? To jasne jak słońce. Kto by chciał przebywać koło Śmierciożercy? Nikt. Czego ja się spodziewałem? Że mnie zrozumie? Nikt mnie nie rozumie. To jest za trudne nawet dla mnie. Po prostu jak każda osoba, potrzebuję bliskiej osoby, która zostanie ze mną, mimo wszystko. Dlaczego oczekiwałem tego od Pottera? To, że przez chwilę się dogadywaliśmy nie znaczy od razu, iż ten będzie chciał mi jakkolwiek pomóc. A nie. Mnie się nie da pomóc. Chciałem najzwyczajniej mieć kogoś, który będzie mnie w tym wszystkim wspierał. Nie musiałbym być sam z tym wszystkim. Tak, to jest zwykły egoizm, ale jestem już na krańcu wyczerpania psychicznego. Choć mogłem się tego spodziewać to i tak niewyobrażalnie boli. Pieprzony znak, pieprzony Voldemort. Dlaczego to mi się akurat trafiło? Żaden człowiek na to nie zasługuje, nawet ja. Chciałbym najzwyczajniej zniknąć z tego świata. Co to by była za różnica? Ze mną czy beze mnie. Nie chcę tu być. Nienawidzę wszystkich, szczególnie siebie, za to, że po prostu jestem. Osunąłem się na kolana. To wszystko jest dla mnie za ciężkie. Nie mogłem powstrzymać cichego szlochu. Nie chciałem by mnie słyszał. Szybko zerwałem się z podłogi i pobiegłem do mojego dormitorium. W pomieszczeniu od razu rzuciłem zaklęcie uciszające. Jak na jednego chłopaka, było u mnie zbyt wiele emocji. Niewyobrażalnie duża liczba ich kotłowała się we mnie. Nie chcę takiego życia. Nie wytrzymam. To jest po prostu straszne. Rzuciłem się na łóżko i zacząłem histerycznie płakać. Biłem pięściami w poduszki. Musiałem się wyżyć. Pozbyć się tego wszystkiego. Być jak lalka pozbawiona uczuć. To byłoby dla mnie najlepsze rozwiązanie. Nie potrzebować tej cholernej miłości.

HARRY

Siedziałem przy stole Gryffindoru. Nie chciałem nic jeść, mimo głodu. Trzymałem tylko sztywno sztućce, mimo, że zaczęły mnie boleć ręce. Nie obchodziło mnie to. Nie odpawiadałem na wszelakie pytania gdzie wczoraj byłem, miałem to wszystko gdzieś. Nie mogłem sobie wybaczyć ani jednego czynu zrobionego wczoraj wieczorem. Ciągle miałem w pamięci ten wzrok. Jego oczy zapełnione łzami. Dzisiaj wyglądał tak samo, jak tamtego dnia, gdy pierwszy raz usłyszałem jak płacze. Tylko, że tym razem całą wina leżała po mojej stronie. To ja go zraniłem. Nie mogąc już dalej na niego patrzeć, rzuciłem widelec i nóż na stół i wyszedłem prędko z sali, odprowadzony przez zdziwione spojrzenia. Lecz tylko jedno pozostało niewzruszone. Było puste jakby brakło tam duszy. Zdałem sobie właśnie sprawę, że doszczętnie ją zniszczyłem.

Because I Love You. | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz