Rozdział 40

1.9K 118 64
                                    

Ta noc była dla wszystkim szokiem i niewyobrażalnym bólem. Płacz pojawił się na niejednej twarzy uczennic i uczniów Hogwartu, a i również u nauczycieli. Harry miał w tamtej chwili dopaść wszelkich śmierciożerców i resztę tych zwyrodniałych śmieci i naprawdę ich zranić. Oczywiście nie myślał wtedy o Draco, nie przyswajał w swojej głowie tego, że ten również był cieleśnie naznaczony. Nie potrafił o tym myśleć w racjonalny i trzeźwy sposób. Kiedy większość emocji z niego zeszła po zobaczeniu martwego już dyrektora, potrzebował pojawić się przy chłopaku. Wszystko mieszało mu w głowię. Chciał zostać z przyjaciółmi, jednak potrzeba bycia razem z Draco w tamtym momencie była silniejsza. Potrzebowali wtedy siebie nawzajem. Im obu runął świat; niby z tej samej przyczyny, a jednak zupełnie inne kwestie uderzały ich najmocniej.

Kiedy tłum uczniów zaczął się rozchodzić, Harry niepostrzeżenie poszedł w swoją stronę, wybierając dla niego oczywisty kierunek. Idąc jednak w stronę ich dormitorium, nie spodziewał się zobaczyć Dracona, wciąż stojącego na korytarzu. Oparty był o mury szkoły. Był bladszy, niż zwykle, co było naprawdę niesamowitym wyzwaniem. Harry podszedł do niego niezwłocznie i złapał delikatnie za ramię.

- Co ty tu robisz? - spytał, patrząc się na niego zdezorientowany. - Powinieneś być już dawno w naszym dormitorium... Wszyscy już się schodzą, Draco - powiedział mu cicho.

- Widziałem ich ponownie... Sparaliżowało mnie zupełnie - odparł, oddychając ciężko. - Mam tego już serdecznie dosyć - przyznał, starając się wrócić do swojej neutralnej miny. Jednak przez jego oczy przedzierał się ból. Biła od niego rozpacz.

- Rozmawiałem już z McGonagall, Draco - powiedział szybko Harry. - Twoja mama już jest bezpieczna, jest w siedzibie zakonu. Wszystko się ułoży, naprawdę... Musisz mi tylko zaufać - oznajmił, przytulając go do siebie. - Nie pozwolę, aby stało ci się cokolwiek złego - wyszeptał . To była jego obietnica, której nawet nie wyobrażał sobie złamać.

- Ufam ci, Harry. Jak nikomu innemu - wyznał szczerze. Harry był dla niego niemal całym światem. Nie mieli aktualnie w głowie bolesnych wydarzeń z przeszłości. Chcieli być po prostu teraz dla siebie i nikt nie miał prawa im przeszkodzić.

Ich palce splotły się w uścisku, kiedy razem szli do swojego dormitorium. Tam mogli zasięgnąć upragnionego spokoju. Chcieli go choć na chwilę. Tam byli bezpieczni. Harry obawiał się tego, jak zareaguje reszta szkoły na całą tę sytuację, w którą Draco był wmieszany. Miał pewność, że wszyscy uczniowie słyszą wszelkie plotki, co wydarzyło się na wieży astronomicznej. Przecież to było oczywiste. Zamierzał sprostać każdemu, kto będzie gadał krzywdzące słowa na temat Malfoya. Nie obchodziło go ile będą miały w sobie prawdy.

Kiedy już weszli do środka swojego dormitorium, poszli wziąć naprawdę długą kąpiel. Mieli ochotę zmyć z siebie wszelkie brudy z tego dnia oraz kujące jak kolce wspomnienia, uderzające w nich niemal w każdej chwili. Jednak nawet najbielsza piana nie miała takiej mocy. Byli razem w wielkiej wannie, siedzieli długo w ciszy. Głowa Draco była oparta na ramieniu Harry'ego.

- Mogę dziś spać z tobą, Harry? - spytał Draco cicho. Czuł wielką potrzebę, aby zadać to pytanie i się upewnić. Potter uśmiechnął się lekko.

- Głupie pytanie, Draco... - powiedział, patrząc mu w oczy. Były piękne tak jak zawsze, tylko brakowało w nich choć odrobiny blasku. Zebrał jego mokre kosmyki z czoła, po czym go w tamte miejsce pocałował. - Nie wyobrażam sobie spać bez ciebie nigdy więcej. Nie pozwolę na to - zaśmiał się cicho, po czym złączył tym razem ich usta. To było tak delikatne, pełne czułości oraz uczucia. Dosłownie czuli, jakby mogli się zaraz rozpłynąć wśród tej piany. Nie przeszkadzałoby im to zbytnio. Przez ostatnie godziny często mieli ochotę zniknąć i już więcej nie pojawić się na tym świecie. Jednak oczywiście wzajemnie siebie powstrzymywali do zostania na tym ponurym świecie. Byli dla siebie jak migoczące iskierki nadziei, pojawiające się w najgorszych momentach ich krótkiego życia. Jednak ten rok wydawał się trwać dla nich wieczność.

Poszli do pokoju Harry'ego, gdzie postanowili położyć się do upragnionego snu. Draco wtulił się w chłopaka mocniej, niż zwykle. Nie chciał na choćby centymetr być od niego oddalonym. Nie było im gorąco czy niewygodnie. Czuli się idealnie, mogąc trzymać drugiego w objęciach. Tylko w takich momentach mogli być ze sobą nierozłączni. Kochali to. Kochali siebie i swoją bliskość. Nikt nie miał najmniejszej możliwości, aby ich rozdzielić.

Tej nocy, mimo najgorszych chwil oraz popełnionych nieodwracalnych błędów, sen mieli w pełni spokojny. Obyło się bez okrutnych koszmarów oraz przebudzeń w środku nocy. Choć wtedy mogli być w pełni szczęśliwi, a ich myśli nie zakłócały zbędne przemyślenia, które za dnia były niemal jak trucizna.

Rano nie chcieli wychodzić z łóżka. Nie mieli ochoty widzieć nikogo innego, prócz siebie. Jednak prędzej czy później ta chwila musiała nadejść i Harry przekonał do tego Draco. Musieli jakoś żyć,  a bez jedzenia i picia, to zbyt długo by to nie potrwało. Ubierali się mozolnie, niezbyt zwracając uwagę, co dokładnie na siebie zakładają. Mieli to naprawdę za najmniejszy problem. Wyszli z dormitorium i skierowali się na wielką salę. Pomyśleli, że po prostu wejdą, wezmą co chcą i wyjdą na błonia zanim ktokolwiek zauważy ich obecność. Oczywiście ten plan był zbyt piękny i idealny, aby spełnił się bezproblemowo. Kiedy byli już blisko, uczniów również wokół nich przybywało. Rozpoczęły się kolejne szepty, a co niektórzy pozwolili sobie na głośniejsze odzywki. Jednak ta jedna, na którą Harry najbardziej zwrócił uwagę pochodziła od jakiegoś krukona, będącego wśród grupki swoich znajomych.

- Malfoy, jeszcze stąd nie uciekłeś, świrze? Szkoda, że sam nie wyskoczyłeś z tej przeklętej wieży - wykrzyczał. Draco zaciskał pięści, starając się oddychać spokojnie. Jednak Harry nie był na tyle stabilny w emocjach. Podszedł do chłopaka, po czym uderzył go pięścią w twarz. Wyciągnął różdżkę, kiedy ten się wyprostował i przyłożył mu ją do gardła.

- Jeszcze jedno cholerne słowo i przyrzekam ci, że nie będzie tylko jednego pogrzebu w najbliższych dniach - wysyczał mu prosto w twarz, a jego koledzy się odsunęli o parę kroków. - Sobie możecie gadać, co chcecie, ale jak na razie, to wy jesteście pierdolonymi tchórzami - powiedział w złości, po czym powoli się odsunął od grupki krukonów. Harry nie dbał już prawie o nic. Nie obchodziła go strata punktów domu czy głupie uwagi od nauczycieli. Cóż, zmienił ostatnio swój system wartości. Odwrócił się od nich i napotkał twarz Draco. Chłopak oczywiście był trochę zaskoczony, ale wydawało się że mimo wszystko pozytywnie.

Harry i Draco weszli w końcu ramię w ramię do wielkiej sali. Ponownie nie zauważając, że mają na sobie krawaty nie tych domów, do których byli przydzieleni. Cóż, ta różnica już dawno się rozmyła.


sprawdzam obecność słońca wy moje

jak się podobał rozdział?

podoba mi się aktywność pod tym opowiadaniem, więc natchnęło mnie, by coś w końcu dla was napisać

niech będzie, że to walentynkowy prezent, choose love always




To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 13, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Because I Love You. | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz