Jeden moment, naście chwil, kilka sekund. Tyle właśnie trwała o wiele większa magia, niż w całym moim życiu. Powoli się od niego odsunąłem i uświadomiłem sobie co zrobiłem. Wydawał się być tak samo zdziwiony jak ja, a może nawet bardziej. Mimo, iż był pod wpływem alkoholu, nie sądzę by cokolwiek zapomniał.
- Em... To może ja już pójdę - mruknąłem, wstając.
- O nie, nie. Ty nigdzie nie idziesz - powiedział ciągnąc mnie z powrotem na miejsce. Kiedy mnie popchnął bym się położył, wtulił się w moją klatkę piersiową. Nie mogłem powiedzieć, że wyszło źle. Wręcz przeciwnie.
Kiedy się obudziłem, blondyn już wstał i sprzątał zaklęciami pobite szkło. Gdy podniosłem się do pozycji siedzącej chłopak zauważył, że nie śpię.
- Hej - przywitał mnie.
- Cześć. Ty już na nogach? - spytałem.
- No wiesz, ta kanapa nie jest zbyt duża, więc nie było bardzo wygodnie...
- Sam tu chciałeś spać - wtrąciłem mu się w słowo.
- Tak, bo inaczej poszedłbyś do siebie - oznajmił.
- Może dlatego, że tam jest moje łóżko?
- Raczej, iż się zawstydziłeś - zaoponował. Przypominając to sobie, stałem się cały czerwony, więc opuściłem głowę.
- Jesteś zły? - zapytałem cicho.
- Słucham? Ja zły? Za co? - Prychnął. - Merlinie, jakiś ty dziecinny.
- Wcale, że nie. - Naburmuszyłem się. Chłopak tylko parsknął śmiechem. Podniosłem niepewnie głowę, a ten był przede mną.
- Słuchaj, gdybym był zły to przytulałbym cię całą noc na niewygodnej sofie? - Pokręciłem głową. - A co dopiero zrobił to? - mówiąc to chwycił mój podbródek, podnosząc go i pocałował mnie delikatnie w usta. - No nie wiem... Chyba jestem niewyobrażalnie wściekły. - Uspokojenie mieszało się teraz ze zdziwieniem. To jest dziwne. Nie ma lepszego słowa opisującego to co się teraz dzieje. Szczególnie, że mi się to podoba. Jedno pytanie: ,,Dlaczego?". To nie powinno tak być.
- Ja... Nie rozumiem.
- Czego?
- Wszystkiego. Jak to się stało? Tak zwyczajnie z nienawiści przeszliśmy do ,,tego"? - Nawet nie wiedziałem jak to nazwać.
- Skąd masz pewność, że to była nienawiść? - spytał, siadając na fotelu obok.
- Kogo jak kogo, ale nas można było spokojnie nazwać wrogami.
- Nawet jeśli, to dlaczego od razu założyłeś, że to z niechęci do siebie. Nie pamiętasz jak zaproponowałem ci przyjaźń?
- Pamiętam, że pierwszym co zrobiłeś to było obrażenie Rona.
- Teraz również bym to zrobił - odparł obojętnie. - Nadal nie wiem po co stanąłeś po stronie tego rudego. Wiesz jakbyś pasował do Slytherinu?
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- Chodzi mi, że to głównie było ze złości o to, iż wybrałeś zdrajcę krwi. Widzisz... Nienawiść bardzo łatwo pomylić z miłością.
- Nazywasz to miłością?
- A co teraz czujesz? - Zamyśliłem się, ale nie odpowiedziałem. - No właśnie.
Popołudniu, pisałem esej na eliksiry razem z Draco. Ten mi pomagał, bo nic nie rozumiałem.
- Potter? - zwrócił się do mnie.
- Mam imię.
- No wiem. Potter?
- Tak? - odparłem z bezsilności. Cały dzień nie mogłem go namówić by powiedział do mnie zwyczajnie: ,,Harry". Co on ma z tym moim nazwiskiem.
- Wiesz, że w niedzielę jest wyjście do Hogsmade?
- Coś tam słyszałem.
- Poszedłbyś ze mną? - zapytał.
- No... Znaczy... Nie wiem czy ludzie są przyzwyczajeni do widoku chodzącego Ślizgona i Gryfona koło siebie, nie chcących się pozabijać, a szczególnie naszej dwójki.
- Spokojnie, znam miejsce gdzie byśmy mogli pójść i nikt nie zwróci na nas uwagi.
- Jeśli tak, to okey. Zgadzam się.
- To świetnie.
Taki krótki i trochę nudnawy rodział... Ale... Huehuehu Potter narobił sobie problemu... Domyślacie się czemu?
CZYTASZ
Because I Love You. | Drarry
FanfictionHarry Potter i Draco Malfoy. Czy może ich połączyć coś więcej niż nienawiść? Czy może nienawiść doprowadzi do zupełnie niespodziewanego skutku? Czy dla miłości można się poświęcić? To opowiadanie nie będzie zwykłe. Przygotuj się na sceny łapiące za...