Rozdział 19

5.5K 489 157
                                    

Jeden moment, naście chwil, kilka sekund. Tyle właśnie trwała o wiele większa magia, niż w całym moim życiu. Powoli się od niego odsunąłem i uświadomiłem sobie co zrobiłem. Wydawał się być tak samo zdziwiony jak ja, a może nawet bardziej. Mimo, iż był pod wpływem alkoholu, nie sądzę by cokolwiek zapomniał.

- Em... To może ja już pójdę - mruknąłem, wstając.

- O nie, nie. Ty nigdzie nie idziesz - powiedział ciągnąc mnie z powrotem na miejsce. Kiedy mnie popchnął bym się położył, wtulił się w moją klatkę piersiową. Nie mogłem powiedzieć, że wyszło źle. Wręcz przeciwnie.

Kiedy się obudziłem, blondyn już wstał i sprzątał zaklęciami pobite szkło. Gdy podniosłem się do pozycji siedzącej chłopak zauważył, że nie śpię.

- Hej - przywitał mnie.

- Cześć. Ty już na nogach? - spytałem.

- No wiesz, ta kanapa nie jest zbyt duża, więc nie było bardzo wygodnie...

- Sam tu chciałeś spać - wtrąciłem mu się w słowo.

- Tak, bo inaczej poszedłbyś do siebie - oznajmił.

- Może dlatego, że tam jest moje łóżko?

- Raczej, iż się zawstydziłeś - zaoponował. Przypominając to sobie, stałem się cały czerwony, więc opuściłem głowę.

- Jesteś zły? - zapytałem cicho.

- Słucham? Ja zły? Za co? - Prychnął. - Merlinie, jakiś ty dziecinny.

- Wcale, że nie. - Naburmuszyłem się. Chłopak tylko parsknął śmiechem. Podniosłem niepewnie głowę, a ten był przede mną.

- Słuchaj, gdybym był zły to przytulałbym cię całą noc na niewygodnej sofie? - Pokręciłem głową. - A co dopiero zrobił to? - mówiąc to chwycił mój podbródek, podnosząc go i pocałował mnie delikatnie w usta. - No nie wiem... Chyba jestem niewyobrażalnie wściekły. - Uspokojenie mieszało się teraz ze zdziwieniem. To jest dziwne. Nie ma lepszego słowa opisującego to co się teraz dzieje. Szczególnie, że mi się to podoba. Jedno pytanie: ,,Dlaczego?". To nie powinno tak być.

- Ja... Nie rozumiem.

- Czego?

- Wszystkiego. Jak to się stało? Tak zwyczajnie z nienawiści przeszliśmy do ,,tego"? - Nawet nie wiedziałem jak to nazwać.

- Skąd masz pewność, że to była nienawiść? - spytał, siadając na fotelu obok.

- Kogo jak kogo, ale nas można było spokojnie nazwać wrogami.

- Nawet jeśli, to dlaczego od razu założyłeś, że to z niechęci do siebie. Nie pamiętasz jak zaproponowałem ci przyjaźń?

- Pamiętam, że pierwszym co zrobiłeś to było obrażenie Rona.

- Teraz również bym to zrobił - odparł obojętnie. - Nadal nie wiem po co stanąłeś po stronie tego rudego. Wiesz jakbyś pasował do Slytherinu?

- Zdaję sobie z tego sprawę.

- Chodzi mi, że to głównie było ze złości o to, iż wybrałeś zdrajcę krwi. Widzisz... Nienawiść bardzo łatwo pomylić z miłością.

- Nazywasz to miłością?

- A co teraz czujesz? - Zamyśliłem się, ale nie odpowiedziałem. - No właśnie.

Popołudniu, pisałem esej na eliksiry razem z Draco. Ten mi pomagał, bo nic nie rozumiałem.

- Potter? - zwrócił się do mnie.

- Mam imię.

- No wiem. Potter?

- Tak? - odparłem z bezsilności. Cały dzień nie mogłem go namówić by powiedział do mnie zwyczajnie: ,,Harry". Co on ma z tym moim nazwiskiem.

- Wiesz, że w niedzielę jest wyjście do Hogsmade?

- Coś tam słyszałem.

- Poszedłbyś ze mną? - zapytał.

- No... Znaczy... Nie wiem czy ludzie są przyzwyczajeni do widoku chodzącego Ślizgona i Gryfona koło siebie, nie chcących się pozabijać, a szczególnie naszej dwójki.

- Spokojnie, znam miejsce gdzie byśmy mogli pójść i nikt nie zwróci na nas uwagi.

- Jeśli tak, to okey. Zgadzam się.

- To świetnie.

Taki krótki i trochę nudnawy rodział... Ale... Huehuehu Potter narobił sobie problemu... Domyślacie się czemu?

Because I Love You. | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz