Rozdział 11

6K 490 179
                                    

HARRY, WTOREK

W wielkiej sali znowu czułem na sobie parę dobrze znanych mi, niebieskich oczu ze strony Slytherinu. Gdy odwzajemniłem spojrzenie, on ciągle się gapił. Bezczelny dupek. Posłałem mu, moim zdaniem, morderczy wzrok, lecz ten tylko cicho się zaśmiał i powrócił do jedzenia swojej owsianki. Właśnie sobie przypomniałem, że w przyszłym tygodniu gramy mecz ze Ślizgonami, a ja jako ich kapitan powinienem zrobić nie dosyć, że treningi to jeszcze wybieranie nowego obrońcy. Po prostu idealnie. Wiedząc, że mam mało czasu do lekcji szybko udałem się do pokoju wspólnego Gryffindoru. Na moje szczęście, był tam ktoś i mi otworzył. Szybko wyciągnąłem jakąś w miarę równą kartkę i zacząłem pisać rozkład treningów i zamieściłem tam wiadomość o jutrzejszym wybieraniu obrońcy. Kiedy skończyłem, przypiąłem to do tablicy ogłoszeń koło kominka. Po chwili, prędko pobiegłem na obronę przed czarną magią. Teraz uczył jej nowy nauczyciel. Niejaki Profesor Dippet. Był nawet normalny z porównaniem do poprzedników, oprócz oczywiście Remusa Lupina. Przyszedłem perfekcyjnie na czas, bo wszedłem niemalże w tym samym czasie co nauczyciel.

-Na dzisiejszych zajęciach będziemy ćwiczyć najzwyklejsze pojedynki. -Zaczął bez zbędnego przedłużania -Dobierzcie się w pary. -Faktem oczywistym było to, że będę z Malfoy'em. Jak zawsze z resztą. Kiedy inni dobrali się, ja i Ślizgon zostaliśmy sami, więc siłą rzeczy musieliśmy razem ćwiczyć.

- Dlaczego zawsze jestem z tobą, Potter? To jest jakaś ironia losu - żalił się.

- Skąd mam to wiedzieć Malfoy? Jakbyś nie wiedział to bycie z tobą w parze nie jest szczytem moich marzeń - oznajmiłem sarkastycznie.

- A powinien - odparł. - Ćwiczenie ze mną to wielki zaszczyt dla takiego jak ty.

- Co mam rozumieć przez wyrażenie: "Dla takiego jak ja"? - spytałem.

- Leniwy i idiotyczny złoty chłopiec Gryffindoru, który za cholerę nie umrze - odpowiedział prosto.

- Jakoś ci to nie przeszkadzało gdy się do mnie przytulałeś - wymówiłem to na tyle cicho by tylko on to usłyszał.

- Chłopcy, może zamiast gadać to zaczniecie się pojedynkować? - wtrącił się Profesor.

- Naturalnie, już zaczynamy - powiedziałem po czym wyjąłem różdżkę z kieszeni szaty. Blondyn już trzymał swoją. - Expelliarmus! - krzyknąłem, lecz ten tylko jednym machnięciem różdżki odeprał atak.

- Leviocorpus! - Zaatakował niebieskooki.

- Protego! - Obroniłem się. Oboje byliśmy bardzo dobrzy w pojedynkach. Zaklęcia wystrzeliwały aż do końca lekcji, nawet wtedy gdy wszyscy inni skończyli. Ostatecznie skończyło się remisem. Nie obyło się bez pochwały nauczyciela.

Po lekcjach umówiłem się z Ronem i Hermioną na Błoniach. Kiedy kierowałem się na ustalone miejsce, spostrzegłem na korytarzu Draco. Szedł tak bardzo zamyślony, że nawet mnie nie zauważył. Nikogo nie zauważał. W końcu wpadł na jakąś mugolaczkę z drugiego roku.

- Jak łazisz głupia szlamo?! - wysyczał. Był zdenerwowany, jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Ta, z łzami w oczach już chciała coś powiedzieć, ale ten jedynie szybko ją minął. Nie zwracając już na nic więcej uwagi, udałem się za nim uważając by mnie nie zobaczył. Akurat dzisiaj nie wziąłem że sobą peleryny niewidki, ale teraz było za późno by po nią się wrócić. Kierował się na siódme piętro do bardzo dobrze znanej mi ściany. Pokoju życzeń. Poczekałem chwilę aż on wejdzie, gdy to zrobił sam podszedłem w tamto miejsce i myślałem co powiedzieć by tam wejść.

- Chcę zobaczyć co robi Draco Malfoy - mruknąłem. Nic się nie działo. - Chciałbym wiedzieć gdzie wszedł
Draco Malfoy - dalej nic. Przeszedłem nawet te trzy razy wokół, ale nadal ściana ani drgnęła. Zrezygnowany, już zamierzałem do wyjścia, lecz nagle coś się stało. Wychodził. Szybko ukryłem się za najbliższym filarem. Usłyszałem jak wymawia jakieś zaklęcie.

- Wiem, że tam jesteś Potter - powiedział głosem pełnym pogardy.

Because I Love You. | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz