Rozdział 41: Dąb

4.1K 282 40
                                    

Silver wziął pod ramię Bena, a ja odczytałam mapę. Musiał to zrobić, ponieważ Ben ledwo trzymał się na nogach. Szliśmy. W pewnym momencie potknęłam się o korzeń, i już miałam upaść, kiedy ktoś chwycił mnie za talię. Spojrzałam na mojego wybawcę, to był Silver. Chłopak zbliżył twarz do mojej, pocałował mnie. Całował mnie, i w pewnym momencie przypomnieliśmy sobie o Benie.

- Gdzie on jest?! - zapytał Silver rozglądając się. Bena nie było nigdzie, zaczęliśmy szukać, to było na nic. Zaczęło świtać, a Bena jak nie było tak nie ma. Szukaliśmy we wszystkich krzakach, nic. Zobaczyłam polanę, za kilkoma drzewami. Chwyciłam Silvera, i pociągnęłam go na polane. Zaczęłam się śmiać, Ben biegał z wielkim uśmiechem na ustach, i z tym co mnie rozbawiło, a mianowicie wiankiem z polnych kwiatów we włosach. Chłopak śmiał się, i biegał w kółko. Zwijaliśmy się ze śmiechu, a Ben zauważył nas. Podbiegł do nas z wielkim uśmiechem.

- Witajcie przyjaciele! Jaki to dziś piękny dzień prawda? - zapytał - To dla was! - powiedział, zakładając nam na głowy wianki z kolorowych, polnych kwiatów. Po chwili chciał odbiec ale Silver chwycił go za nogę.

- Ben idziemy! - powiedział. Chłopak spojrzał na niego.

- Dobrze może ją spotkam...? - powiedział chłopak, a wianek opadł mu na jedną stronę twarzy, i oparł się na ramieniu Silvera. Zaśmiałam się, i postanowiłam dalej studiować mapę, i próbując odnaleźć nasze położenie.

- Dalej Electro, bo uszy mi puchną! - powiedział Sliver, zatykając usta Benowi.

- Tamtędy! - powiedziałam. Ruszyliśmy przez krzaki, i drzewa. Po jakimś czasie, zrozumieliśmy, że musimy się schować, po takie cudaki paradujące po lesie, bynajmniej nie wróżą nic dobrego. Znaleźliśmy w końcu trzy, ogromne dęby stojące obok siebie. Wdrapaliśmy się na nie, może nie jest to genialna kryjówka, ale do czasu aż zacznie się ściemniać, musimy wytrzymać.

Pewnego razu w szkole... Where stories live. Discover now