Rozdział 11: Game Over

8.5K 440 67
                                    

Chwyciłam Kaia za rękę i spojrzałam mu w oczy. Kiedy drzwi się otworzyły stanęliśmy na parapecie. Gdy dresy wbiegły do pokoju, my biegliśmy już w stronę parku. Odwróciłam się w biegu. Jeden z nich rzucił w nas nożem. Padliśmy na ziemię, usłyszałam cichy jęk. Spojrzałam na Kaia, w jego nodze tkwił nóż.

- K-Kai... - powiedziałam patrząc na krwawiącą ranę. Chłopak chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie.

- Uciekaj... - powiedział całując mnie. Stałam, i patrzyłam w jego oczy. - No na co czekasz?! Won! - wydarł się. Ze łzami w oczach zaczęłam uciekać w głąb parku. Po pewnym czasie zatrzymałam się i stanęłam za drzewem. W oddali było słychać krzyki Kaia, przez cały czas krzyczał jedno słowo; Uciekaj... Przez drzewa jeszcze go widziałam, jeden z dresów uniósł go do góry, po czym dźgnął nożem. Kai upadł bezwładnie na ziemie. Jeden z mężczyzn mnie zauważył, i zaczął gonić. Skuliłam się za krzakami. Dres stał wpatrując się w park, nie był świadom tego, że za nim stoję. Poczułam okropny ból, miałam wrażenie, że zaraz pęknie mi głowa. Ból narastał, a po pewnym czasie usłyszałam męski głos w swojej głowie.

- No dalej! Zrób to! On skrzywdził osobę, która była dla ciebie taka dobra! - mówił głos. Próbowałam się temu oprzeć, ale nie potrafiłam. Wyciągnęłam kij. Po chwili usłyszałam jeszcze jedno słowo; "Zabij!". Było ono ostatnim, które wymówił głos. Podeszłam do dresa bezszelestnie, stał jak gdyby nigdy nic, i palił papierosa. Stałam chwilę w milczeniu.

- Game over... - powiedziałam przerywając ciszę. Chłopak nie zdążył się odwrócić bo zamiast tego upadł nie przytomny na ziemię. Uderzałam w niego kijem, nie mogłam przestać. Zaprzestałam tego działania dopiero wtedy, gdy zobaczyłam krew wypływającą z jego ust. Stałam nad jego ciałem, wpatrując się w krew, ból zniknął. Zaczynało się ściemniać. Otworzyłam torbę i wyjęłam z niej maskę. Patrzyłam chwilę w otwory na oczy. Kim ja jestem? Pomyślałam. Założyłam maskę. Uniosłam wzrok, park odgrodzony był od lasu wysoką, metalową siatką. Wspięłam się na nią i przeszłam na drugą stronę. Obejrzałam się za siebie. Przeszłam kilka kroków po czym przysiadłam na trawie i wyjęłam laptop.

- Idę do was... - Napisałam do otwartej karty cleverbota. Wcześniej nie mogłam jej zamknąć a teraz sama się zamknęła. Schowałam laptop i ruszyłam w dalszą drogę.





















Pewnego razu w szkole... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz