NIE NO ŻARTUJE CZYTAJCIE DALEJ!!!



- Nie nadajesz się na przejęcie tronu Demonów.

- A Aniołów tak?

- Demony ciężko opanować. Są nadpobudliwe, agresywne, nieprzewidywalne...

- Wiesz jestem w pół Demonem i właśnie mnie obrażasz- fuknęła Ann.

- Nie chce żebyś była tym cholernym Demonem!- krzyknęła wkurzona królowa.

- Nie będziesz mi mówić jak mam żyć. Co cię to interesuje?! I tak ani na jednym ani na drugim tronie NIE ZASIĄDE!- podkreśliła swoje ostatnie słowa. Eliana zdumiała i opadła na tron.

- J-jak to?

- Tak to. Nie. Dziękuję nie do widzenia!

- Nie wiesz na co się narażasz...

- Więcej we mnie Demona niż Anioła i podkreśliłaś to swymi słowami, obrażając ICH.

Odwróciła się na pięcie i wyszła z dumnie uniesioną głową na zewnątrz. Czekał na nią ..o dziwo... Mike.

- Mam nadzieję, że nie podsłuchiwałeś- zaśmiała się cicho.

- Dobrze, że poprawił ci się humorek, bo zabieram cię na spacer.

- Co? Gdzie?

- Aaa tu i tam- powiedział i zaśmiał się cicho. Wziął ją pod rękę i ruszyli przed siebie, śmiejąc się z niczego.

- A więc.. nie chcesz przejąć władzy?- zagadnął Mike.

- Nie- pokręciła przecząco głową- Nie nadaje się do tego. Tam na ziemi, moja "rodzina" też pochodziła z królewskiego rodu, ale ich wygnali, przeze mnie... albo przez Eliane- wzruszyła ramionami- Jakby mnie nie podmieniła lud by się nie zbuntował. Pewnie urodził im się chłopczyk, ale nie zwracali zbytnio uwagi, po prostu cieszyli się. A tu takie bam, córka, wygnanie, ucieczka z kraju...

- To nie twoja wina, prędzej królowej.- pocieszał Mike.

- Tak, ale przeze mnie mieli zmarnowane życie. Caroline została zabita z mojego powodu. No trudno zdarza się, ale teraz Henry został sam, a tak byliby w pałacu cali żywi i zdrowi z dzieckiem- następcą.

- Nie rusza cię jej śmierć? Znaczy śmierć Caroline?

- Nie, a czemu miałaby?

- Ty na serio masz coś z Demona. Ja jej nie znałem, a już jej współczuję- mruknął.

- Uznam to za komplement, szczególnie teraz kiedy wyjeżdżam- powiedziała bawiąc się źdźbłem zielonej trawy, siedząc na środku polanki.

- CO? Kiedy?

- Niedługo. Nie mogę tu zostać. Nie pasuje tu. Jednak to nie jest pół na pół. Trzy czwarte Demona a reszta Anioła.

- O czym ty mówisz?

- O sobie. W większości jestem Demonem, Mike. Czy wy, Anioły, zabiliście człowieka, który rzucał się na waszych?

- Kogo zabiłaś?- szepnął.

- Znaliśmy się krótko. Na początku mnie wkurzał, potem rozbawiał a na koniec denerwował, atakując Christope'a. Strzeliłam z łuku i dostał. Trudno się mówi.- wstała- Chodź, ściemnia się czas wracać.

- Taa- mruknął, wstając mozolnie.

Resztę drogi przebyli w ciszy, wpatrując się w dziki krajobraz.

- Do jutra?- spytał Mike, stojąc pod drzwiami do jej domku.

- Tak jutro jeszcze tu będę- zaśmiała się, przytuliła chłopaka i weszła do środka.






_____________________________

NO teraz to już koniec rozdziału na prawdę.

CZY KTOŚ TO JESZCZE CZYTA? NIE WIDZĘ NIKOGO >.<

Jak wam sie nie podoba napiszcie, to zawiesze albo usunę wszystko jedno :/

ALE PISZCIE!!!

Pozdrawiam pandełki :***

aeureka



Anielska Córka ✔Where stories live. Discover now