Rozdział 9

3.3K 233 3
                                    

   Spała głęboko, ale bez snu. Widziała ciemność, a pośrodku niej siebie. Nagle sceneria się zmieniła. Długo oczekiwany sen przyszedł. Widziała schody. Prowadziły do jakiegoś miasta. Powoli ruszyła nimi. 

     Zauważyła budynek. Jeden, wielki, biało-złoty, który stał po środku jakiegoś placu. Na nim stała czynna fontanna. Annie podeszła do niej, ale cofnęła się o krok, by nie narażać sie na skutki uboczne. Ominęła ją i poszła w stronę wielkich, złotych drzwi. Chciała zapukać, ale same się otworzyły. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Niepewnie weszła do środka i ...

Sen się urwał. Obudziły ją promienie słońca wpadające do środka. Przetarła zmęczone oczy i uniosła się na łokciach. Wygrzebała torbę i usiadła. Zwinnie przebrała się w czyste ubrania, a brudne rzuciła na spód torby. W czarnych rurkach, ciemnej koszulce, czarnej bluzie z kapturem i swoim płaszczu wyszła na zewnątrz przepychając się między Piorunem. Usiadła nad strumykiem i zaczęła czesać włosy w warkocz. Ognik pobudzony latał nad jej głową, a koń powoli wybudzał się z twardego snu.

   Rozmyślała nad swoim tajemniczym snem. O co mogło chodzić? Co to było za miejsce? Myśli kłębiły się w jej bolącej głowie. Pomasowała skronie i wstała i... usłyszała jakiś szelest za sobą. Zwinnie odwróciła się z łukiem gotowym do użytku. Postać chyba jej nie dojrzała, bo brnęła przed siebie wpatrzona w ziemie. Kiedy Ktosiek uniósł głowę zatrzymał się i wciągnął gwałtownie powietrze. Ann napięła cięciwę. Przymrużyła lekko oczy, by dojrzeć kto kryje się pod kapturem. Osoba nie namyślając się zbytnio, z uniesionymi rękoma, kierowała się w stronę dziewczyny. Metr od Annie zatrzymał się i ściągnął kaptur. Był to mężczyzna. Na biało-złotych włosach widniały zaschnięte plamy krwi, tak samo jak i na rękach, płaszczu, skrzydłach... Skrzydłach?

- Kim jesteś?

- Spokojnie. Nic Ci nie zrobię. Jestem po twojej stronie. A nazywam się Christope.

- Jesteś Aniołem, tak?

- We własnej osobie. Zresztą nie powinno Cię to dziwić. Normalnie nikt nas nie widzi. Jesteśmy...

- Niewidzialni. Niezauważalni. Wiem coś o tym - prychnęła. -Co tu robisz?

- Stoję na muszce. Opuść ten łuk. Jeszcze mnie zabijesz - udał zaskoczonego i położył sobie rękę na serce. Ann zaśmiała się cicho.

- Skoro chcesz to mogę wypuścić strzałę... ale szkoda mi jej na ciebie.

- Dzięki - prychnął. Dziewczyna opuściła broń i wpatrywała się w Chrisa.

- Co tu robisz?- ponowiła pytanie.

- Szukałem dziewczyny, Anioła. Chyba zły adres - zaśmiał się, ale jej nie było do śmiechu. - Aaa... to ty. Ale nie jesteś Aniołkiem.

- Yhym. Tu coś jest po prostu nie tak.

- Co masz na myśli?- spytał i podszedł bliżej. Annie usiadła na mokrej trawie, a Christope naprzeciwko niej.

- Dowiedziałam się tego niespełna tydzień temu -  westchnęła. - Ale to nie może być prawda, ponieważ ja nie mam ani skrzydeł ani nic... po prostu jestem niewidzialna dla innych.

- Nie za bardzo rozumiem.

- A wiesz co? Nie musisz. Nie będę spowiadać się obcej osobie, która podaje się za kogoś, kto nie istnieje!

- W takim razie... ty też nie istniejesz.

- Chciałabym - warknęła, wstała pośpiesznie i wskoczyła na galopującego Pioruna. Dojechali na nieznajomą jej polane. Wjechali pomiędzy drzewa i zaszyli się na jakiś czas. Mimo „kryjówki" Chris znalazł ich.

-Odwal. Się. Ode. Mnie!

-Nie! Muszę Cie nauczyć.

- Czego?

- Wszystkiego - westchnęła.

- Spadaj stąd. Kiedy indziej.

- Co "kiedy indziej"?

- Kiedy indziej Cię zabiję. A ty myślałeś, że co?

- Że mam zadanie i hmm.. musze je spełnić?

- Z przymusu to sobie możesz wiesz co.

- Sam się zadeklarowałem do tego zadania. Bo nudziło mi się i chciałem Cię poznać.

- Aha. To Tam jestem jakaś sławna?

- Nie - zaśmiali się. -  Po prostu kiedyś Cię znałem.

-Eee...że co?

- Tak. Byłem twoim Aniołem Stróżem.

- Ciekawe kiedy? Jak leżałam nieprzytomna w szpitalu, czy jak wpadłam pod samochód? Bo nie pamiętam. Wypadło mi z głowy - sarknęła.

- Dlatego byłem. Poza tym nie tylko z tego powodu byłem, a nie jestem. Wiele sprzeczek i w ogóle w Allianie..

-Allianie?

- Mieście Aniołów. Nieważne. Musisz zgodzić się na te lekcje PKNCB.

- PKNCB? Czyli czego?

- Ale matoł z ciebie. Przyspieszony Kurs Nauki Christoper'a Blacka. 

- Od kiedy do kiedy?

-Aż się nie nauczysz.

- Ja...





________________________

Tak jak obiecałam jest rozdział!! :) 

Anielska Córka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz