Rozdział 8 (cz.2)

3.6K 269 10
                                    

 Po około pięciu minutach pod drzewem zatrzymał się tajemniczy mężczyzna. Zapalił fajkę i oparł się swobodnie. Dym doleciał, aż do dziewczyny, której zachciało się kichać i kaszleć. Chciała zejść i wsadzić mu tego papierocha prosto w dupe, ale się powstrzymała. Jak najciszej potrafiła przesunęła się w cień.

- Myślałaś, że Cię nie widać, koteczku?- usłyszała szept koło ucha. Obróciła się i zanim zdążyła dojrzeć twarz osoby spadła z drzewa. Jakimś cudem złapała równowagę i nie przewróciła się na ziemię.

Ktosiek uśmiechnięty zsunął się zgrabnie po korze i stanął przed Annie. Mimo ciemności dojrzała blond kosmyki wysuwające się z czapki i ten krzywy ryj.

- Samuel- syknęła.

- We własnej osobie- dobył miecz. - No to z tobą będzie zabawa. Twój ojciec poddał się bez walki. Idiota - prychnął. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Annie zaczęła walke. Najpierw cięła potem robiła uniki w tył. Z całej siły zamachnęła się ostrzem, ale sparował cios. Dziewczyna coraz bardziej pod denerwowana robiła mocniejsze podejścia i silniejsze sparowania ich ostrzy. Kilka chwil później Samuel chciał zakończyć walkę zabijając dziewczynę. Ta jednak była szybsza i cięła. Tym razem celnie trafiła  w niego. Upadł przed nią na kolana i złapał się za ranę na brzuchu. Annie wykorzystała chwilę słabości przeciwnika i dała mu pięścią prosto w twarz. Zaczęła lecieć mu krew z nosa. Cały czas miała miecz na jego piersi i czekała na dalszy ruch. Uniósł wzrok.

- Gdzie Ci do Anioła?- ostatnie słowo wypowiedział z pogardą.- One nie zabijają.

- Mogę być pierwsza. Zabiłeś moją matkę. Chciałeś zabić także mnie! A ty tu wyskakujesz...-warknęła.

- Gdzie tam ciebie - wywrócił oczami. – Jego tak, ciebie nie. Jesteś zbyt cenna. Nie posądzaj mnie o coś, czego nie zrobiłem!

- Ale chciałeś – syknęła. Kiedy chciała coś dodać postać Samuela rozpłynęła się w powietrzu zostawiając zapach sosnowych igieł i śmierci, czy czegoś podobnego. Annie wściekła się.

- UGH!!!!- krzyknęła przez zęby. Szła, a raczej biegła, dalej przed siebie. Myśli kłębiły się w jej głowie. Czemu chciał mnie zabić? Co on wygadywał? Co miał na myśli mówiąc, że jestem ważna?!! Jak mnie widział skoro jest środek nocy i pojawiła się mgła? Czemu ja Go poznałam w tym mroku?

  Miała tyle pytań, a nikt nie mógł na nie odpowiedzieć. Odwróciła głowę, ale nikogo nie było. Biegła dalej przyspieszając. Chciała zaszyć się w głębi lasu i nie przejmować się niczym. Chciała zapomnieć kim jest i co się stało z jej rodziną. Chciała...ale nie mogła.

- Tak łatwo się nie poddam. Co to to nie! – powiedziała do siebie.

Lekko zdyszana oparła się o najbliższy wysoki kamień.Była spragniona i wyczerpana. Jak na zawołanie przed jej oczami pojawił się Błędny Ognik.( Był niebieski). Bez pytań poszła za nim. Doprowadził ją do małego strumyczka nieopodal. Przycupnęła przy nim i obmyła twarz i ręce z krwi, nie tylko swojej. Odwróciła się i zobaczyła jak Ognik ją ponagla. Wleciał do jaskini, a tuż za nim weszła Annie.

- Dziękuję- powiedziała. - Nie wiem dlaczego to robisz dla mnie czy przeciwko mnie -  westchnęła. - Ale dzięki- uśmiechnęła się słabo. Burczało je w brzuchu.- Do szczęścia jeszcze potrzebuje tylko czegoś do jedzenia - zaśmiała się, ale jej „życzenie" spełniło się. Przed nią pojawiła się taca z kanapkami, wodą i truskawkami. Zjadła kanapki i popiła je wodą. Kiedy odstawiała talerzyk na ziemię spadło coś białego. Podniosła to i wzięła w dwa palce. Było to piórko, prawdopodobnie anielskie. Schowała je na „pamiątkę" i wyszła na zewnątrz. Ognik wyleciał za nią i poleciał w stronę niedalekiej polanki. Wzruszyła ramionami i poszła wolnym krokiem za nim. Na polanie stało najpiękniejsze zwierzę jakie Annie widziała. Pasł się tam ciemnej sierści koń nieznanej rasy. Dziewczyna pisnęła uradowana. Podeszła do niego powoli i wyciągnęła rękę. Koń jakby rozumiał jej gest przyłożył łeb i pogłaskała go.

- Jesteś piękny. Masz imię? - prychnął. - Rozumiesz mnie? - znów to samo. - To może Piorun?- koń chyba zadowolił się imieniem, bo podszedł bliżej i ukucnął, aby mogła na niego wsiąść. Piorun był nieosiodłany. Był dziki.

- Tym lepiej - szepnęła.- Kocham Cię. Jeśli chcesz zostań ze mną.

Piorun galopował przez całą polanę, aż zatrzymał się przed grotą. Annie zeszła powoli i udała się na spoczynek. Koń przejął wartę i położył się w przejściu, a Ognik robił za latarnię wewnątrz.







Anielska Córka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz