Nie ukrywałem, że byłem na niego zły, chociaż nie powinienem się w to mieszać. To jego życie, jego sprawa. Możliwe, że zachowałem się tak, bo uważam, że coś, co się już rozpadło, nie powinno się skleić?

- 2 kolejki szotów - rzuciłem do barmana, jakbym zapomniał o tym, że język plącze mi się od wcześniejszego piwska. Kieliszki po chwili pojawiły się przede mną i Sugą. Złapałem pierwszy i, niewiele myśląc, odchyliłem głowę, łykając całą zawartość. Skrzywiłem się, to było bardzo mocne. Spojrzałem z takim wyrazem twarzy na Sugę, który teraz mi się przypatrywał. Odstawiłem kieliszek, złapałem za drugi i powtórzyłem czynność

- Zwolnij trochę tempo - powiedział, wypijając pierwszego. Ja zdążyłem już zamówić kolejną kolejkę.

- Zamknij się - warknąłem i ponownie łyknąłem trunek. Poza tym pamiętam już tylko pozostałe 3 kolejki.

Obudziłem się pod wpływem cholernie mocnego bólu głowy. Zmarszczyłem, oczy nie otwierając ich jeszcze. W moich ustach panowała istna pustynia. Niechętnie podniosłem się do siadu. Przetarłem twarz i delikatnie otworzyłem oczy. Rozejrzałem się dookoła. Nie byłem u siebie w domu. Ująłem twarz w dłonie, starając się przypomnieć sobie jakiekolwiek szczegóły z wczorajszego wieczoru. Pamiętam tyle, że od chwili, kiedy ruszyłem do baru w pogoni za procentami, nie widziałem już Tae.

- Coś Ty odjebał... - burknąłem do siebie chrypiącym głosem.

Nie pamiętam, ile wypiłem, gdzie jestem, ani co robiłem. Ponownie rozejrzałem się po pomieszczeniu. To chyba był salon. Odrzuciłem od siebie koc, którym przykrywałem się w nocy.

- Jak się czujesz? - usłyszałem znajomy głos. Skierowałem wzrok ku jego właścicielowi. Odetchnąłem z ulgą, widząc Sugę.

- Jak zużyta prezerwatywa. Albo i taka używana dwa razy - wydusiłem z trudem.

Chłopak zaśmiał się i podał mi kubek z wodą. Opróżniłem go do dna, czując niesamowitą ulgę.

- No powiem ci, że nieźle wczoraj poszalałeś - poklepał mnie po ramieniu.

- Uwierzę na słowo.

- Niczego nie pamiętasz, co? - niebiesko włosy ponownie się zaśmiał.

Coś czułem, że nie chcę usłyszeć tego, co się działo. Spaliłbym się pewnie ze wstydu.

- Nikogo nie obrzygałem, prawda? - próbowałem zażartować, chociaż psychicznie i fizycznie czułem się w tej chwili zmarnowany.

- Nie, ale było blisko. Ciesz się, że się tobą zaopiekowałem i nie oddałem facetom, z którymi na siłę chciałeś zabrać się samochodem. Dwa razy mi uciekłeś i leciałeś z powrotem do nich - wytrzeszczyłem oczy, słysząc to, co mówi. Ja się tak zachowywałem? Po Namjoonie bym się tego spodziewał, nawet gdy jest trzeźwy, ale ja...?

- Nie piję więcej.

- Tak, tak. Każdy tak mówi. Głodny?

Pokręciłem głową. Nie sądzę, abym był w stanie cokolwiek przełknąć. Nawet jeśli bym coś zjadł, zwróciłbym to pewnie z ekspresową szybkością. Podrapałem się po nosie i ponownie przetarłem twarz. Nie chciałem znać dalszych szczegółów, czułem się zbytnio zawstydzony. Zastanawiała mnie tylko jeszcze jedna rzecz.

- A co z Tae? - zapytałem, kierując wzrok na rozmówcę. Wzruszył ramionami.

- Dołączył do nas, kiedy już leżałeś na blacie i nie byłeś w stanie się podnieść. Ożywiłeś się dopiero, kiedy starał się ci pomóc, wtedy coś tam wybełkotałeś i zacząłeś iść w drugą stronę.

BaeBae // jjk+kthDonde viven las historias. Descúbrelo ahora