- Chcesz? - skierował otwartą paczkę w moją stronę. Zazwyczaj nie palę, chyba że do alkoholu, ale wziąłem jednego. V odpalił zapalniczkę i, chroniąc płomień przed wiatrem, skierował ją w moją stronę. Mocno zaciągnąłem się papierosem, widząc, że już się żarzy oddaliłem się. Zacząłem kaszleć, był naprawdę mocny. Tae ponownie się uśmiechnął. Paliliśmy w krępującej mnie ciszy.

- Czemu nie śpisz? - zadałem pierwsze lepsze pytanie, aby przerwać to milczenie.

Chłopak strzepnął popiół i lekko ścisnął ze sobą swoje wargi, nie patrząc się na mnie.

- Nie mogłem zasnąć. Poza tym... W nocy na dworze jest przyjemniej niż w dzień. Cicho, chłodno, spokojnie -docisnął resztkę papierosa do popielniczki, po czym splótł ze sobą swoje dłonie. - Poza tym musiałem trochę pomyśleć.

- Przeszkodziłem? - zmarszyczłem lekko brwi. -Mogę cię...

- Nie, zostań - po raz drugi od rozpoczęcia naszej znajomości wszedł mi w słowo.

Ponownie nastała cisza. Zacząłem przyglądać się spokojnej okolicy. Drzewa lekko się chwiały pod wpływem słabego wiatru. W dali można było usłyszeć szczekanie psa, poza tym nic się nie działo.

- Ten chłopak z imprezy... To Twój facet?

I zaczęło się to, czego tak bardzo się obawiałem. Skierowałem wzrok na twarz chłopaka, teraz już bardziej poważną. Znów nie byłem w stanie odczytać z niej żadnych emocji. Nie wiedziałem, co powiedzieć, każdy może mieć inne podejście do związków mężczyzna plus mężczyzna. Przygryzłem lekko wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Można tak powiedzieć... W sumie to już były. Nie chcę mieć z nim nic do czynienia.

- Nie dziwię ci się. Po tym jak nas rozdzielili, zaczął gadać okropne rzeczy - Tae w tej chwili oparł się plecami o ścianę domku. - Od razu widać jaki z niego typ. Nie lubię takich ludzi.

Wpatrywałem się w niego z uwagą. Nie lubi takich ludzi, a sam z wielką chęcią rzucił się na Dae, żeby mu przywalić.

- A jakich lubisz? - wypaliłem, nie myśląc o tym, jak może to odebrać.

- Takich jak ty -skierował wzrok na mnie. Widząc jednak moją zdezorientowaną minę dodał odrobinę speszony. - I Suga, Namjoon...

Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Poczułem jeszcze większą chęć lepszego poznania tego chłopaka. Zdaje mi się, że mógłby stać się moim naprawdę dobrym kolegą. A może nawet i przyjacielem. Na nic więcej nie liczyłem, nie wyglądał mi na zainteresowanego facetami. Poza tym, dopiero co moje rany po kłótni z Dae zostały posypane solą, nie wpakuje się w nic, dopóki się nie wygoją. Może i nie będę w stanie wchodzić z nikim w żadną głębszą relację. Zbytnio boję się, że trafię na taką samą osobę i znów będę więziony jak w klatce.

- Wymieńmy się numerami - zaproponowałem.

Widząc, jak chłopak wyciąga telefon, sięgnąłem ręką po swój. I tak oto do moich kontaktów dołączył "TaeTae". Posiedziałem z nim jeszcze chwilę i wróciłem z powrotem do domu, zostawiając go samego ze sobą. Ruszyłem po schodach na górę. Już chciałem pakować się do łóżka w pokoju gościnnym, kiedy przypomniało mi się ze V też musi gdzieś spać, a gościnny jest tylko jeden. Sypialnia rodziców Nam-nam jest, co prawda, pusta,ale tam nigdy nie zaglądaliśmy podczas ich nieobecności. Bardzo szanowali sobie prywatność. Wyszedłem z pokoju i udałem się do pomieszczenia, w którym chrapał mój przyjaciel. Wygrzebałem z jego szafy coś do przebrania i po chwili kierowałem się w stronę łóżka. Jest duże, zmieścimy się. Położyłem się obok niego, po czym niezbyt delikatnie odsunąłem go dalej stopą. Wyrwanie mu kołdry było nie lada wyzwaniem. Głowa opadła mi na poduszkę. Wróciłem myślami do rozmowy sprzed chwili. Kąciki moich ust uniosły się, kiedy przypomniałem sobie ostatnie słowa chłopaka "Takie jak ty". Resztę pominąłem. W myślach wciąż rozgrywałem najróżniejsze scenerie, coraz bardziej odpływając.

Promienie światła wdzierające się pomiędzy żaluzjami świeciły mi prosto w oczy. Zmarszczyłem brwi i, nie chcąc się jeszcze budzić, przekręciłem się na bok. Poczułem jak ktoś przytula mi się do pleców. Nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby nie mocno wyczuwalna poranna erekcja Namjoona.

- Spierdalaj pedale - wychrypiałem zaspanym głosem, zrzucając z siebie rękę przyjaciela.

Usiadłem na łóżku, złapałem poduszkę i z całej siły uderzyłem go w twarz. Otworzył oczy i, mocno je marszcząc, skierował wzrok na mnie.

- To nie ja wpierdalam się komuś do łóżka, kiedy śpi, pedale - mówiąc ostatnie słowo, starał się mnie przedrzeźnić.

- No, właśnie czułem, jak bardzo ci się to nie podobało.

Cały zakrył się kołdrą. Jedyne, co jeszcze zobaczyłem, to ręka wysuwająca się spod niej i środkowy palec wystawiony w moją stronę. Zaśmiałem się i pokręciłem głową. Dzięki niemu czułem się, jakbym miał prawdziwego brata. Co prawda trochę upośledzonego, ale rodziny się nie wybiera.


BaeBae // jjk+kthWhere stories live. Discover now