CAMERON POV
Właśnie spałem sobie słodko i smacznie, kiedy obudził mnie dźwięk telefonu. To była Maggie, jej głos był zdenerwowany, a ja nie wiedziałem z jakiego powodu.Po 10 minutach byłem juz pod jej domem, nie chciałem jej bardziej denerwować, więc zrobiłem to co kazała, czyli szybko ruszyłem tyłek z domu.
- Już jestem skarbie- powiedziałam miło i chciałem ją pocałować, ale dziewczyna mnie odepchnęła.
- Co ci? Okres masz? - zapytałem
- Nie, właśnie o to cholera chodzi. - powiedziała, wręcz krzyczała na mnie.
- Maggie o co chodzi?
- Ja, jestem..- nie mogła wydusić z siebie słowa.
- Co jesteś?
- Cholera Cameron zostaniesz ojcem. - powiedziała przez łzy lecące z jej oczy.Szczerze pierwszy raz widziałem jak dziewczyna płacze, ale zaraz ojcem? Czy my kurwa wpadliśmy? Przecież my jeszcze nie.., zaraz urodziny Ann. To wtedy musiało się stać, byliśmy nieźle najebani.
Z wrażenia, aż usiadłem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Ojcem? Przecież, ja dopiero co zacząłem prowadzić prawdziwy związek i już na starcie ojciec? Nie jestem na to gotowy, nawet nie umiałbym tego maleństwa trzymać.- Cameron?- zapytała zapłakana dziewczyna.
- Ma, Maggie daj mi czas na przemyślenie.- powiedziałem i zacząłem kierować się w stronę drzwi.
- Nie możesz mnie teraz zostawić.
- Wrócę. - powiedziałem i wyszedłem, zachowując się jak samolubny dupek.
Potrzebuje to wszystko jeszcze raz przetrawić, ale już nie na trzeźwo, wiec wszedłem do pierwszego lepszego klubu i poprosiłem o drinka. Jak mam z tym pogodzić, nigdy nie umiałem kogoś pokochać, a jak już to zrobiłem to w moim życiu pojawi się kolejna osoba do pokochania, a co jeśli nie dam rady, co jeśli będę okropnym ojcem, nie mogę zostawić z tym samą Maggie, ale nie wiem czy poradzę sobie z tym wszystkim.Ann POV
Wychodząc z domu Maggie byłam ciekawa jak Cam się zachowa czy stchórzy czy podejmie się wyzwania. W ogóle jaka była jego reakcja. Niby chłopak ma 19 lat ale umysłowa nadal utknął na wiek dziecka. Wiecie najpierw się myśli potem robi, a nie na odwrót.
To powinno być motto Cama i Maggie.Po 10 minutach byłam już w domu, wchodząc do kuchni usłyszałam dźwięk tłuczonego talerza i krzyki.
- Nie możemy jej tego zrobić, wiesz że się nie zgodzi. - krzyczała mama.
- To tylko rok. - słyszałam głos taty.
- Dobrze wiesz jak zareaguje.
- Jest już prawie dorosła, musi nas zrozumieć.Postanowiłam nie czekać już dłużej po prostu weszłam do kuchni z pytającym się wzrokiem.
- O co chodzi?
- Ann musimy pogadać. - powiedział tata.
- No więc o co chodzi? - powtórzyłam już trochę zdenerwowana.
- Za tydzień wyjeżdżamy do Nowego Jorku.
- Aaa rozumiem okej, to ile was nie będzie?- powiedziałam z ulgą w głosie.
- Nie Ann ty jedziesz z nami. - powiedziała mama.
- Musze? Na długo? No wiecie niedługo zbliża się bal.
- Na rok.
- CO? - powiedziałam dławiący się własna śliną.- Ja z wami nigdzie nie jadę. - powiedziałam, już stanowczo podnosząc głos.
- Nie ma słowa nie, jedziesz i koniec.
- Jestem już dorosła dam sobie sama radę.
- Nie do póki nie skończysz 18 lat. Potem możesz tu wrócić, ale dopiero po urodzinach.
- Nie możecie mi tego zrobić.- krzyczałam na tatę, po czym z moich oczy wypłyną gigantyczny potok łez.Nic więcej nie powiedziałam po prostu wbiegłam na górę rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Chciałam w tamtym momencie pobiec do Nasha, ale co mu powiem? Hej Nash możliwe że za tydzień wyjadę do Nowego Jorku, a rodzice nie zgadzają się na pozostanie tu.
Płakałam jeszcze bardziej. Dopiero co go odzyskałam i mam znowu tracić? Nie pozwolę na to.
Nagle po pokoju rozeszło się pukanie. To była mam.
- Córciu, otwórz proszę, porozmawiajmy. - prosiła.
- O czym? Nie możecie mnie z rad zabrać, za wiele mam tu cennych osób, żebym wyjechałaś. - cały czas płakałam, po czym przypomniało mi się że drzwi są niezakluczone.Mama usiadła obok mnie i zaczęła mnie przytulać.
-Skarbie nie możemy cie tu zostawić. Zrozum. To tylko rok.
- Mamo mam 17, sama mówisz, że to tylko rok, co wam szkodzi?
- Jesteś za młoda, nie chcemy cie tak szybko stracić.
- Jeśli wyjedziemy, stracicie na zawsze Ann, którą znacie. Bo ta dziewczyna zostawi swoje serce tutaj. Ann która wyjedzie będzie pogrążona w smutku i złości. Wiesz czemu? Bo ja jestem w końcu szczęśliwa, a wy karzecie mi to szczęście zostawić.
- Proszę cie nie mów tak.
- Ale taka jest prawda, mamo ja kocham Nasha i przy nim jestem szczęśliwa, nie będę umiała prze rok żyć bez jego codziennego uśmiechu.
I Maggie nie mogę jej teraz zostawić. Mamo ona jest chyba w ciąży. Jak byś się czuła, gdyby twoja najlepsza przyjaciółka zostawiła cie w najtrudniejszymi okresie swojego życia.
- Skarbie tak mi przykro,
ale tam tam jest szansa, że w końcu ja będę z tatą szczęśliwa. Zero wyjazdów tylko ty, tata i ja. Przecież to brzmi idealnie.- Nie jeśli mam być tam sama.
Mama zasnęła obok mnie, spałyśmy wtulone w siebie. Ona naprawdę czuła mój ból, a ja jej. Chce żebyśmy w końcu grali cudowną rodzine, byli szczęśliwi, ale na to za późno. Bo ja jestem szczęśliwa ale tylko obok Nasha.
- Mamo?
- Tak, skarbie.
- Obiecaj mi coś?
- O co chodzi?
- Ja będę walczyć by tu zostać, będziesz musiała mnie zmusić do wejścia do samolotu, ale proszę cie nie wyjedziemy tak szybko. Do końca szkoły, proszę. - zaczęłam prosić.
- Obiecuje. - powiedział mama po czym pocałował mnie w czoło i wyszła z mojego pokoju.Rano obudził mnie całusy czyjeś na mojej szyi,Nash. Dopiero się przebudziłam, a już zastał mnie najpiękniejszy widok. Narazie nie chciałam mu nic mówić, to nie ta chwila. Postanowiłam też, że nie będę teraz o wyjeździe myśleć, bo halo może nastąpi cud i zostanę, nie wolno się poddawać.
Nash zaczął mnie łaskotać, więc szczerze mówiąc zaczął ze mną wojnę. Po 10 minutach w końcu mi się udało. Siedziałam na Nashu jedną noga była przerzucona przez jego biodra. Trzymałam jego ręce, oczywiście nie oszukujmy się chłopak udawał, był ode mnie z 3x silniejszy, więc jednak gdyby tylko chciał już dawno leżałbym na podłodze.
Nash zaczął zbliżać nasze usta do siebie, aż w końcu odległości nie było.
Chyba mówiłam wam już z 17382 razy że jego usta to błogosławieństwo dla moich.Nagle Nash mnie przerzucił i to teraz ja byłam na dole, ale nie przeszkadzało mi to. Lubię jak Nash przejmuje kontrole.
- Kocham cie Nash. - szepnęłam do jego ucha, przy czym przygryzając je trochę. Następnie zaczęłam go całować w okolicy szyi przy czym też na nią chuchać.Widziałam jak chłopakowi się to podoba, nie chyba tylko mu. Bo coś rosło podemną, może nie raczej coś, a ktoś. Dobra przesadziłam, aż tak?
- Ja ciebie też Ann. - odpowiedział chłopak, gdy zobaczył zakłopotanie na mojej twarzy.
Po czym dodał: - Skarbie nie moja wina, że tak na mnie działasz.Zaczęłam się śmiać przy okazji całując go w czoło. Tak może czułam lekką satysfakcję, że mam pewność,
Że podobam się chłopakowi, ale taką malutką.
ŻARTUJE.
YOU ARE READING
Friends..?/ Nash Grier
Fanfiction7 letnia Ann poznaje w dzieciństwie dwa lata starszego Nasha od tamtego czasu stają się przyjaciółmi nie do rozłączenia. Lata mijają a Ann i Nash zbliżają się do siebie coraz bardziej. Czy to będzie tylko przyjaźń? Czy przyjaźń przerodzi się w coś...