Seventeen ✖️

622 34 3
                                    

CAMERON POV
Właśnie spałem sobie słodko i smacznie, kiedy obudził mnie dźwięk telefonu. To była Maggie, jej głos był zdenerwowany, a ja nie wiedziałem z jakiego powodu.

Po 10 minutach byłem juz pod jej domem, nie chciałem jej bardziej denerwować, więc zrobiłem to co kazała, czyli szybko ruszyłem tyłek z domu.

- Już jestem skarbie- powiedziałam miło i chciałem ją pocałować, ale dziewczyna mnie odepchnęła.
- Co ci? Okres masz? - zapytałem
- Nie, właśnie o to cholera chodzi. - powiedziała, wręcz krzyczała na mnie.
- Maggie o co chodzi?
- Ja, jestem..- nie mogła wydusić z siebie słowa.
- Co jesteś?
- Cholera Cameron zostaniesz ojcem. - powiedziała przez łzy lecące z jej oczy.

Szczerze pierwszy raz widziałem jak dziewczyna płacze, ale zaraz ojcem? Czy my kurwa wpadliśmy? Przecież my jeszcze nie.., zaraz urodziny Ann. To wtedy musiało się stać, byliśmy nieźle najebani.
Z wrażenia, aż usiadłem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Ojcem? Przecież, ja dopiero co zacząłem prowadzić prawdziwy związek i już na starcie ojciec? Nie jestem na to gotowy, nawet nie umiałbym tego maleństwa trzymać.

- Cameron?- zapytała zapłakana dziewczyna.
- Ma, Maggie daj mi czas na przemyślenie.- powiedziałem i zacząłem kierować się w stronę drzwi.
- Nie możesz mnie teraz zostawić.
- Wrócę. - powiedziałem i wyszedłem, zachowując się jak samolubny dupek. 

Potrzebuje to wszystko jeszcze raz przetrawić, ale już nie na trzeźwo, wiec wszedłem do pierwszego lepszego klubu i poprosiłem o drinka. Jak mam z tym pogodzić, nigdy nie umiałem kogoś pokochać, a jak już to zrobiłem to w moim życiu pojawi się kolejna osoba do pokochania, a co jeśli nie dam rady, co jeśli będę okropnym ojcem, nie mogę zostawić z tym samą Maggie, ale nie wiem czy poradzę sobie z tym wszystkim.

Ann POV
Wychodząc z domu Maggie byłam ciekawa jak Cam się zachowa czy stchórzy czy podejmie się wyzwania. W ogóle jaka była jego reakcja. Niby chłopak ma 19 lat ale umysłowa nadal utknął na wiek dziecka. Wiecie najpierw się myśli potem robi, a nie na odwrót.
To powinno być motto Cama i Maggie.

Po 10 minutach byłam już w domu, wchodząc do kuchni usłyszałam dźwięk tłuczonego talerza i krzyki.

- Nie możemy jej tego zrobić, wiesz że się nie zgodzi. - krzyczała mama.
- To tylko rok. - słyszałam głos taty.
- Dobrze wiesz jak zareaguje.
- Jest już prawie dorosła, musi nas zrozumieć.

Postanowiłam nie czekać już dłużej po prostu weszłam do kuchni z pytającym się wzrokiem.
- O co chodzi?
- Ann musimy pogadać. - powiedział tata.
- No więc o co chodzi? - powtórzyłam już trochę zdenerwowana.
- Za tydzień wyjeżdżamy do Nowego Jorku.
- Aaa rozumiem okej, to ile was nie będzie?- powiedziałam z ulgą w głosie.
- Nie Ann ty jedziesz z nami. - powiedziała mama.
- Musze? Na długo? No wiecie niedługo zbliża się bal.
- Na rok.
- CO? - powiedziałam dławiący się własna śliną.

- Ja z wami nigdzie nie jadę. - powiedziałam, już stanowczo podnosząc głos.
- Nie ma słowa nie, jedziesz i koniec.
- Jestem już dorosła dam sobie sama radę.
- Nie do póki nie skończysz 18 lat. Potem możesz tu wrócić, ale dopiero po urodzinach.
- Nie możecie mi tego zrobić.- krzyczałam na tatę, po czym z moich oczy wypłyną gigantyczny potok łez.

Nic więcej nie powiedziałam po prostu wbiegłam na górę rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Chciałam w tamtym momencie pobiec do Nasha, ale co mu powiem? Hej Nash możliwe że za tydzień wyjadę do Nowego Jorku, a rodzice nie zgadzają się na pozostanie tu.

Płakałam jeszcze bardziej. Dopiero co go odzyskałam i mam znowu tracić? Nie pozwolę na to.

Nagle po pokoju rozeszło się pukanie. To była mam.
- Córciu, otwórz proszę, porozmawiajmy. - prosiła.
- O czym? Nie możecie mnie z rad zabrać, za wiele mam tu cennych osób, żebym wyjechałaś. - cały czas płakałam, po czym przypomniało mi się że drzwi są niezakluczone.

Mama usiadła obok mnie i zaczęła mnie przytulać.
-Skarbie nie możemy cie tu zostawić. Zrozum. To tylko rok.
- Mamo mam 17, sama mówisz, że to tylko rok, co wam szkodzi?
- Jesteś za młoda, nie chcemy cie tak szybko stracić.
- Jeśli wyjedziemy, stracicie na zawsze Ann, którą znacie. Bo ta dziewczyna zostawi swoje serce tutaj. Ann która wyjedzie będzie pogrążona w smutku i złości. Wiesz czemu? Bo ja jestem w końcu szczęśliwa, a wy karzecie mi to szczęście zostawić.
- Proszę cie nie mów tak.
- Ale taka jest prawda, mamo ja kocham Nasha i przy nim jestem szczęśliwa, nie będę umiała prze rok żyć bez jego codziennego uśmiechu.
I Maggie nie mogę jej teraz zostawić. Mamo ona jest chyba w ciąży. Jak byś się czuła, gdyby twoja najlepsza przyjaciółka zostawiła cie w najtrudniejszymi okresie swojego życia.
- Skarbie tak mi przykro,
ale tam tam jest szansa, że w końcu ja będę z tatą szczęśliwa. Zero wyjazdów tylko ty, tata i ja. Przecież to brzmi idealnie.

- Nie jeśli mam być tam sama.

Mama zasnęła obok mnie, spałyśmy wtulone w siebie. Ona naprawdę czuła  mój ból, a ja jej. Chce żebyśmy w końcu grali cudowną rodzine, byli szczęśliwi, ale na to za późno. Bo ja jestem szczęśliwa ale tylko obok Nasha.

- Mamo?
- Tak, skarbie.
- Obiecaj mi coś?
- O co chodzi?
- Ja będę walczyć by tu zostać, będziesz musiała mnie zmusić do wejścia do samolotu, ale proszę  cie nie wyjedziemy tak szybko. Do końca szkoły, proszę. - zaczęłam prosić.
- Obiecuje. - powiedział mama po czym pocałował mnie w czoło i wyszła z mojego pokoju.

Rano obudził mnie całusy czyjeś  na mojej szyi,Nash.  Dopiero się przebudziłam, a już zastał mnie najpiękniejszy widok. Narazie nie chciałam mu nic mówić, to nie ta chwila. Postanowiłam też, że nie będę teraz o wyjeździe myśleć, bo halo może nastąpi cud i zostanę, nie wolno się poddawać.

Nash zaczął mnie łaskotać, więc szczerze mówiąc zaczął ze mną wojnę. Po 10 minutach w końcu mi się udało. Siedziałam na Nashu jedną noga była przerzucona przez jego biodra. Trzymałam jego ręce, oczywiście nie oszukujmy się  chłopak udawał, był ode mnie z 3x silniejszy, więc jednak gdyby tylko chciał już dawno leżałbym na podłodze.

Nash zaczął zbliżać nasze usta do siebie, aż w końcu odległości nie było.
Chyba mówiłam wam już z 17382 razy że jego usta to błogosławieństwo dla moich.

Nagle Nash mnie przerzucił i to teraz ja byłam na dole, ale nie przeszkadzało mi to. Lubię jak Nash przejmuje kontrole.
- Kocham cie Nash. - szepnęłam do jego ucha, przy czym przygryzając je trochę. Następnie zaczęłam go całować w okolicy szyi przy czym też na nią chuchać.

Widziałam jak chłopakowi się to podoba, nie chyba tylko mu. Bo coś rosło podemną, może nie raczej coś, a ktoś. Dobra przesadziłam, aż tak?

- Ja ciebie też Ann. - odpowiedział chłopak, gdy zobaczył zakłopotanie na mojej twarzy.
Po czym dodał: - Skarbie nie moja wina, że tak na mnie działasz.

Zaczęłam się śmiać przy okazji całując go w czoło. Tak może czułam lekką satysfakcję, że mam pewność,
Że podobam się chłopakowi, ale taką malutką.
ŻARTUJE.

Friends..?/ Nash GrierWhere stories live. Discover now