Rozdział Dwudziesty Siódmy

57.8K 4.1K 458
                                    

Zanim Victoria wróciła do sali, zaszła po raz kolejny do łazienki. Stanęła przed lustrem i spojrzała na swoją twarz. Sama widziała, że jej oczy są strasznie wesołe. Potem przeniosła wzrok na czoło, w miejsce, w które pocałował ją Jensen. Miała wrażenie, że po raz kolejny czuje to, co wtedy. Przypominając sobie o tym geście, jej ciało przebiegał przyjemny dreszcz.

Była całkowicie pewna, że długo nie zapomni tego dnia.

W końcu postanowiła wrócić na salę sportową. Idąc korytarzem, zobaczyła Jensena. Schodził po schodach ze wzrokiem skierowanym w podłogę. Nie zobaczył jej, póki nie znalazł się na ostatnich stopniach. Dziewczyna stała na środku holu, nieświadomie na niego czekając. Uśmiechnął się do niej, a kiedy podszedł bliżej, powiedział:

- Miałaś wejść wcześniej.

- Byłam jeszcze w łazience.

- Pójdziemy tam razem? - spytał.

Nie odpowiedziała, ale wzrokiem zachęciła mężczyznę, aby ruszył za nią. Równo weszli do sali, w której trwał bal. Wszyscy tańczyli do kolejnej, powolnej piosenki. Prawie nikt nie zwrócił uwagi na Jensena i Victorię, a ci, którzy ich zobaczyli, nie wzięli tego za nic dziwnego.

- Miłej zabawy z Jamiem - powiedział do niej nauczyciel. Odwrócił się w stronę, w którą powinien pójść, ale zanim odszedł, spojrzał jeszcze na dziewczynę i dodał dyskretnie, puszczając do niej oczko: - Jesteś piękna.

Po raz kolejny dzisiaj zarumieniła się. Na szczęście Jensen był już daleko i nie zobaczył jej twarzy.

Nagle ktoś złapał ją od tyłu pod żebra i okręcił wokół siebie. Jamie wtulił twarz w jej włosy, po czym pocałował w szyję.

- Gdzie byłaś tyle czasu? - zapytał.

- W łazience...

- Nie kłam - mruknął jej do ucha. - Olivia była cię poszukać i w łazience cię nie znalazła.

- Bo poszłam na górę... - wyjaśniła bez zająknięcia. - Potrzebowałam trochę ciszy.

- To dlaczego nie wyszłaś na dwór? Nie można wchodzić na górę.

- Bo na dworze jest zimno! Jezu, Jamie, czy to przesłuchanie?! - zdenerwowała się, próbując uwolnić się z objęć chłopaka.

- Po prostu bałem się, że coś ci się stało, uspokój się! - krzyknął, puszczając ją.

- Co mogło mi się stać? Wpadłam do ubikacji, próbując przeteleportować się do ministerstwa magii? Nie bądź głupi...

- To ty to powiedziałaś.

- To może przestanę się odzywać?!

- Vicky...

- Wiesz co? To, co stało się w poniedziałek, było olbrzymim błędem. Nie powinieneś mnie wtedy całować, ja nie powinnam całować ciebie - wykrzyknęła. Na szczęście muzyka grała na tyle głośno, że nikt nie zwrócił na to uwagi. Potem dziewczyna dodała już spokojniej: - Myślę, że najlepiej by było, gdyby nie łączyło nas nic więcej, niż przyjaźń.

- Dlaczego? - Już nie był zły. Teraz wydawał się bardziej rozczarowany, może nawet zrozpaczony.

- Bo... nic do ciebie nie czuję... - Nie chciała mówić, że kocha kogoś innego. To by było za wiele.

- Nie, Vicky, proszę cię... Powiedz mi, że żartujesz...

- Przykro mi, Jamie.

Szybkim krokiem odeszła od chłopaka, ale nie wiedziała za bardzo, w którą stronę ma się udać. Gdyby usiadła sama jednej z ławek, przyjaciel mógłby ją łatwo znaleźć, a poza tym wyglądałaby na smutną dziewczynkę, którą zostawił chłopak. W rzeczywistości było na odwrót. Nie miała zbyt wielu możliwości. Mogła jeszcze wyjść, ale nie chciała opuszczać balu tak szybko. Zajęła sobie miejsce na ławeczce, niedaleko stoiska z przekąskami i patrzyła na tańczących kolegów ze szkoły.

Pierwszy raz w życiu z kimś zerwała. Z kimś, kto nawet nie był do końca jej chłopakiem. I to w dniu, który miała zapamiętać, jako ten najlepszy.

W pewnym momencie koło jej głowy pojawiła się puszka gazowanego napoju. Spojrzała w górę na Jensena.

- Co jest? - spytał, podając jej picie i siadając obok.

- Po prostu nie wiem, co tu jeszcze robić... - westchnęła.

- Może potańczyć? - zaproponował. To niby było oczywiste, ale...

- Nie mam z kim. Pokłóciłam się z Jamiem i nawet nie wiem o co dokładnie, bo to było takie głupie. Może tylko nie chciałam z nim rozmawiać, bo wiedziałam, że w końcu będę musiała mu powiedzieć, że go nie chcę, a ja naprawdę nienawidzę rozczarowywać ludzi. I wyszło na to, że jednak z nim zerwałam...

- Nie możesz zawsze uszczęśliwiać innych. Musisz myśleć też o sobie.

Nie mam kiedy, powiedziała do niego w myślach. Zbyt dużo czasu zajmuje mi myślenie o tobie.


NauczycielWhere stories live. Discover now