Rozdział 34

3.5K 214 8
                                    

Po wyjściu Terry'ego położyłam się na łóżku, myśląc nad sposobem zemszczenia się, do czasu przybycia odsieczy. Chciałam stąd uciec, owszem, jednak pałała mną żądza zemsty za to, jak mnie potraktował. Chciałam by żałował, że w ogóle wpadł na ten pomysł. By do końca jego marnych dni moja twarz nie opuszczała jego pamięci. Nagle mnie olśniło. Wstałam energicznie i podeszłam do szafy. Omiotłam wzrokiem suknie i wyciągnęłam tą odpowiednią. Następnie skierowałam się do łazienki. Chciał się zabawić? Dobrze, w takim razie czas na mój ruch. Godzinę później wyszłam z toalety, zachwycona swoim dziełem. Miałam na sobie beżową sukienkę z dużym dekoltem, która ledwo zakrywała mój tyłek. Na nogi włożyłam czarne szpilki, które wizualnie wydłużały moje nogi. Makijaż, dopracowany do perfekcji, też robił swoje. Spryskałam się najdroższymi perfumami, jakie znalazłam w łazience, natomiast włosy pokarbowałam i spięłam w wysoki kucyk. Z dumą przeglądałam się w lustrze, stojący nieopodal łóżka. Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł Terry, który widząc mnie, gwałtownie się zatrzymał. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok.

- Hej, wyglądam jak rasowa dziwka?

Chłopak patrzył na mnie, zjeżdżając wzrokiem coraz to niżej.

- Cóż..nigdy nie nazwałbym cię dziwką, ale strój adekwatny do określenia. Mogę spytać, czemu się tak ubrałaś?

- To niespodzianka dla Kalahana.

Na te słowa chłopak wyraźnie się skrzywił.

- Mam nadzieję, że wiesz co robisz.

Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na ramieniu.

- Hej, będzie dobrze. Chcę, żeby wiedział, że nie może robić wszystkiego co chce, tylko dlatego, że ma kasę.

- I chcesz mu to wyperswadować dzięki stroju dziwki? - jego brew powędrowała w górę.

- Powiedzmy, że to element, który ma odwrócić jego uwagę.

Terry nie był widocznie przekonany, ale nie próbował protestować.

- Chciałem ci powiedzieć, że James zebrał grupę najlepszych chłopaków trenujących z nim i będą tu jeszcze dzisiaj. Cała akcja rozpoczyna się niebawem. Pomogę wam i odciągnę tylu strażników ile będę w stanie.

- Idziesz z nami prawda? - spytałam, patrząc w jego niebieskie tęczówki.

Chłopak uśmiechnął się blado i przyciągnął mnie do siebie, zamykając w uścisku.

- Nie wiem, czy ktokolwiek chciałby mnie jeszcze tam widzieć.

Na te słowa podniosłam głowę i ledwo się powstrzymałam przed uderzeniem go  głowę.

- Zwariowałeś? Jesteś jedynym tutaj, który nie postradał zmysłów dla pieniędzy. Terry, nigdzie się bez ciebie nie ruszę - kończąc wtuliłam się w niego, lecz po chwili zdałam sobie sprawę, że przecież czeka mnie misja.

Odsunęłam się od chłopaka i posłałam mu cwany uśmieszek.

- Zaprowadź mnie do Kalahana.

***

- Okej, to tutaj, proszę, bądź ostrożna - Terry jeszcze raz popatrzył na mnie, po czym zniknął w jednym z korytarzy.

Stałam przed znanymi mi już drzwiami jadalni. Żołądek mi się przewracał na myśl o ponownym spotkaniu z tym człowiekiem, lecz nie miałam wyjścia. Nie dam mu wygrać. Wzięłam głęboki wdech i zdecydowanie pchnęłam drzwi.

Kalahan siedział przy stole, na którym nadal znajdowały się potrawy, które nam zaserwowano na kolację. W jednej ręce trzymał gazetę, a w drugiej kieliszek wina. Gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, spojrzał w tamtą stronę, a widząc mnie w jego oczach pojawił się mały błysk, który chwilę później zniknął. Mężczyzna odłożył gazetę i wstał poprawiając przy tym garnitur. Gdyby nie całe to zło, które już uczynił, a także to, które zamierza prowadzić, mogłabym stwierdzić, że jest całkiem przystojny.

Podeszłam do niego powolnym krokiem i zatrzymałam się kilka centymetrów przed jego twarzą.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale podjęłam już decyzję. Przyjmuję pańską ofertę z wielką chęcią - zbliżyłam się jeszcze bardziej, kładąc dłoń na jego piersi - Jednakże chciałabym poprawić nasze stosunki.

- Mów mi Frederick - powiedział, kładąc dłoń na mojej talii.

- Frederick - powtórzyłam z uśmiechem.

- A w jaki sposób chciałabyś poprawić nasze stosunki? - spytał zbliżając usta do mojego ucha.

- To już twoja decyzja - szepnęłam i hamując obrzydzenie przycisnęłam usta do jego warg.

Pocałunki nie były w najmniejszym stopniu czułe, czy delikatne. Języki walczyły zacięcie o dominację. Kalahan przyparł mnie do stołu i nadal całując, jeździł dłońmi po całym moim ciele. Nadszedł czas na kolejną fazę planu. Odchyliłam głowę do tyłu, szukając na stole przedmiotu, który mógłby mi pomóc. Kalahan całował moją szyję, niczego nie podejrzewając, co dało mi nieco czasu na znalezienie tego, czego szukałam. Wyciągnęłam rękę i chwyciłam z tacy z serami srebrny nóż, chowając go za sobą. Kalahan posadził mnie na stole, zrzucając zbędne rzeczy, po czym zaczął podciągać moją sukienkę. Gdy jego ręce napotkały moje majtki wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy. Zanim zdążył się zorientować, co się dzieje, jednym ruchem wbiłam nóż prosto w brzuch mężczyzny. Zeskoczyłam ze stołu opuszczając sukienkę i patrzyłam jak Kalahan nieobecnym wzrokiem patrzy na mnie, po czym osuwa się na podłogę. Gdy tak leżał czułam adrenalinę i radość, lecz chwilę później moja podświadomość trzeźwo oceniła sytuację. Moje oczy otwarły się szeroko.

- Co ja zrobiłam - szepnęłam, klękając nad ciałem mężczyzny.

Moje oczy zaszły łzami; obraz stopniowo się zamazywał.

Zabiłam człowieka..

Te słowa kołatały w mojej głowie. Były jak płyta, na której nagrana była tylko jedna piosenka. Chowając twarz w dłonie zaczęłam gorzko szlochać. Wtem drzwi otwarły się z hukiem, ukazując zakrwawioną postać James'a.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam wszystkich! Chciałam bardzo przeprosić, że rozdział wyszedł, jaki wyszedł, ale jestem po prostu pół żywa. Pogoda mnie totalnie dobija. Jedyne o czym marzę to basen, albo porządna mrożona kawa. Jeszcze raz sorki.

Gwiazdeczka **

After DarkWhere stories live. Discover now