Rozdział 15

5.8K 349 18
                                    

Stałam jak wryta, patrząc to na przyjaciół, to na mężczyznę. Serio, spadochron?! Jeśli moi towarzysze bali się skoku, to bardzo dobrze to ukrywali. Kierowaliśmy się w stronę niewielkiego hangaru, gdzie ubrano nas w kombinezony i przygotowano sprzęt.

- Dam wam pewne instrukcje, bo jak rozumiem nikt z was nie miał wcześniej styczności z tego typu spotem, o ile można to tak nazwać - zaśmiał się mężczyzna, kończąc zapinać jakieś pasy na ciele Maddie - Kiedy znajdziemy się na pokładzie, zostaniecie podpięci do naszych zawodowych skoczków, z którymi wykonacie skok. Gdy będziemy na odpowiedniej wysokości, pilot, w tym przypadku ja, zapali zielone światło, sygnalizujące skok. Następnie, wasi towarzysze w odpowiednim momencie rozłożą spadochron i wylądujecie na terenie naszego ośrodka.

Przetrawiłam słowa mężczyzny, zdając sobie nagle sprawę, jak bardzo się boję. Przecież wszystko może pójść nie tak. Samolot może spaść, spadochron może się nie otworzyć, możemy wylądować zupełnie gdzie indziej. Możliwości było milion! Spojrzałam na James'a.

- Chyba niespodzianka się udała, co? - rzekł z uśmiechem na ustach - Sam to wymyśliłem.

- Jesteś niemożliwy - odparłam ze śmiechem.

Piętnaście minut później staliśmy przed drzwiami samolotu, szykując się psychicznie na skok i czekając na zielone światło. Nagle stało się. Zielona lampka zabłysnęła nad drzwiami i zanim się zorientowałam, mój prowizoryczny partner skoczył, sprawiając, że prawie dostałam zawału. Chwilę później usłyszałam krzyki. Moje i reszty przyjaciół. Otwarłam oczy i zobaczyłam zniewalający widok. Moi przyjaciele krzyczeli z radości, zachwycając się pewnie tym samym co ja. Rozłożyłam ręce i czułam jak wiatr głaszcze mnie po twarzy. To było cudowne. James naprawdę się postarał.

Było po dwudziestej, gdy James odwoził nas do domu. Najpierw pożegnaliśmy się z Maddie, potem z Will'em. Kiedy James zatrzymał samochód na żwirowym podjeździe, zgasił silnik i zwrócił się w moją stronę.

- Jesteś na mnie zła? - spytał, jakby trochę się bał odpowiedzi - No wiesz, za te całe skoki..

- Zła? Skąd. To była najlepsza niespodzianka, jaką miałam - posłałam mu ciepły uśmiech.

Przysunęłam się do niego w miarę możliwości i przytuliłam.

- Dziękuję - szepnęłam, wdychając zapach jego skóry i kruczoczarnych włosów.

Nie wiem ile tak trwaliśmy, gdy spojrzał na moją twarz, zagłębiając się w moje oczy. Dystans między nami był niewyobrażalnie mały.

- Dla ciebie zrobiłbym wszystko - szepnął, po czym zamknął nasze usta w gorącym pocałunku.

Poczułam się zdezorientowana, lecz po chwili uległam mu, oddając pocałunki. Całował nieziemsko. Moje palce jakby same znalazły drogę do jego włosów, masując mu delikatnie kark. Objął mnie w talii, przyciągając jeszcze bliżej do siebie. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero, gdy zaczęło nam brakować tlenu. Jego oczy z ciemnego brązu, stały się prawie czarne. Spuściłam wzrok, czując, że się rumienię. Otworzyłam drzwi samochodu i stanęłam na żwirowym podjeździe.

- Dobranoc - szepnęłam obdarowując go jakimś takim uśmiechem, jakby zarezerwowanym specjalnie dla niego.

Zorientowawszy się, że rodziców nie ma w domu skierowałam się do mojego pokoju. Przechodząc obok kuchni, zobaczyłam stojącą na blacie karteczkę.

Musieliśmy wyjść na kolację służbową. Będziemy po północy. Kochamy cię

Rodzice

Dlaczego mnie to nie dziwi..

Weszłam do pokoju i tak jak stałam, rzuciłam się na łóżko. W tej chwili dotarło do mnie, co się właściwie stało.

---------------------------------------------------------------------------

Hej, hej! Korzystając z okazji, że mam dzień wolny, zdecydowałam się coś dodać. Wiem, że strasznie krótki, ale mam nadzieję, że nadrobiłam to fabułą. Proszę, o wszelkie komentarze, co do rozwoju sytuacji. ^^


After DarkWhere stories live. Discover now