Rozdział 20

4.9K 301 6
                                    

Piekący ból, pulsujący w mojej prawej ręce nasilał się z każdą chwilą. Próbowałam po omacku poszukać krawędzi ławki, by się czegoś podtrzymać, gdy nagle czerwone światło przestało migać i całą szkołę zalało czerwone światło. Ciągłe krzyki wszystkich wokół i odgłosy wystrzałów i zawaleń były jakby w tylnej części mojej świadomości. Straciłam jakąkolwiek świadomość sytuacji, jaka się właśnie rozgrywała. Słyszałam krzyk pani Veneet i pana Hoover'a, by jak najszybciej skierować się w stronę wyjść ewakuacyjnych, jednak nie mogłam się ruszyć. Z mojego gardła wydobył się rozdzierający krzyk, gdy ktoś wziął mnie na ręce i ruszył ku wyjściu. Nie mogłam się zmusić, by otworzyć oczy, póki nie owiało mnie zimne powietrze. Nadal znajdowałam się nad ziemią, więc lekko uchyliłam powieki. Zobaczyłam twarz James'a, który miał we włosach kawałki pokruszonego tynku i szkła. Jego oczy przybrały kolor krwistej czerwieni. Nabrałam powietrza i skierowałam wzrok w stronę budynku szkoły. Widok był przerażający. Wschodnia część Akademii została, jak mi się wydawało, zdetonowana. Resztki ścian kolejno osuwały się na ziemię. Na metalowych płytach będących w miejscu okien, były widoczne liczne wgniecenia. Wtem zobaczyłam dwóch nauczycieli, pomagających wyjść pani Freeman. Wyglądała na przerażoną i jednocześnie opanowaną. Nie mam pojęcia jakim cudem udało jej się to osiągnąć. Gdy ochrona sprawdziła czy nikogo nie ma w budynku, dyrektorka stanęła na środku dziedzińca, wokół tłumu przerażonych uczniów. Zastanawiało mnie, iż nie było tu żadnych karetek ani policji, a jedynie czarne samochody i ludzie w czarnych garniturach, nie wyglądających przyjaźnie.

- Proszę o ciszę! - krzyknęła pani Freeman, klaskając w dłonie - Proszę wszystkich o jak najszybsze skierowanie się do domu i nie przychodzenie do odwołania.

Uderzyła mnie fala szeptów. Chciałam coś powiedzieć, lecz z moich ust wydobył się niemrawy jęk. James spojrzał na mnie opiekuńczym wzrokiem i ruszył ze mną do mojego auta. Kiedy zobaczyłam swój samochód, moje powieki rozbiły się coraz cięższe.

***

Obudziłam się w swoim łóżku i od razu poczułam znajomy zapach cynamonu i lasu. Ktoś obejmował mnie ramionami i tulił do siebie. Podniosłam delikatnie głowę. James uśmiechnął się do mnie tym swoim zniewalającym uśmiechem i pocałował w skroń.

- Która godzina? - spytałam zdezorientowana.

- Osiemnasta, czujesz się już lepiej?

- Tyle czasu spałam?! - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

James zaśmiał się cicho, przez co udało mi się zobaczyć jego niezwykle urocze dołeczki.

- Nie da się ukryć - uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Podniosłam się do pozycji półleżącej i cmoknęłam go w usta.

- Siedziałeś tu ze mną cały czas?

- Pomimo nalegań twojej przemiłej gospodyni, tak - zaśmiał się szczerze.

- Biedna Karen - śmiałam się już razem z nim.

Piętnaście minut później siedzieliśmy sobie w jednym z ''pokoi kinowych'' jak go sobie nazywałam, i oglądaliśmy jakąś komedię romantyczną, gdy zadzwonił telefon James'a.

- Halo? Cześć stary, nareszcie, gdzieś ty się podziewał? Emm..tak..serio?! Nie, no coś ty..okey..jasne rozumiem, no to narazie i do zobaczenia.

Spojrzałam na chłopaka pytającym wzrokiem. James schował telefon do kieszeni i sięgnął po pilot, by zatrzymać seans. Gdy zrobiło się cicho, spojrzał na mnie nieodgadnionym wzrokiem i trzymając mnie za rękę rzekł:

- Lucas dzwonił.

——————————————————————————————————————————————————————————————

Hej wszystkim, nareszcie weekend! :) Bardzo chciałam przeprosić, że rozdział taki krótki, ale miałam cały tydzień zawalony testami i jestem bardzo zmęczona, dlatego właśnie rozdział wyszedł jak wyszedł. Jeszcze raz sorki i życzę wszystkim miłego, słonecznego weekendu!!


After DarkWhere stories live. Discover now