Rozdział 36

5.2K 242 6
                                    

Rok później

Słysząc dzwonek do drzwi, wyplątałam się z objęć James'a i podbiegłam, by otworzyć. Wynajęcie domku letniskowego na wakacje, było jednym z moich najlepszych pomysłów. Ja i mój chłopak stawiliśmy się na miejscu pierwsi, ze względu na uzgodnienie szczegółów z właścicielami. Houston jako miasto sprawowało się doskonale, a tutejsza plaża była wprost niesamowita. Domek mieścił w sobie trzy sypialnie, by móc pomieścić całą naszą szóstkę. Okazało się, że czekała nas dwutygodniowa potrójna randka. Otwarłam drzwi, by zobaczyć stojących w progu z walizkami Maddie i Will'a. Zostali parą pół roku temu. Nadal pamiętam, jak starał się o dziewczynę, aż wreszcie ta dała mu szansę. Jak widać, to była dobra decyzja, tym bardziej, że kto jak kto ale Will na nią w pełni zasługuje.

- Wchodźcie, jak podróż? - spytałam, witając się z obojgiem.

- Dobrze, gdyby nie to, że taki jeden chrapał, że słyszał go nawet pilot - dziewczyna spjrzała znacząco w stronę Will'a.

- To na pewno nie ja - odparł chłopak z miną skarconego dziecka.

Obie zaśmiałyśmy się na te słowa i weszłyśmy do pomieszczenia. James widząc gości, podszedł do Will'a i przejął od niego kilka walizek, które w co najmniej osiemdziesięciu procentach należały do Maddie.

- Kobieto, co ty masz w tych torbach? - jęknął James, wnosząc cztery torby po schodach.

- Tylko najpotrzebniejsze rzeczy - Maddie wzruszyła ramionami, po czym sięgnęła po jedną ze szklanek stojących na blacie kuchennym, by następnie nalać sobie wody.

Podeszłam do przyjaciółki i wykonałam tą samą czynność co ona. Po opróżnieniu szklanki wyraziłam myśl, która już od dłuższego czasu mnie nurtowała.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że Lucas się podniósł, bardzo mnie cieszy jego aktualna postawa.

Maddie spojrzała na mnie z uśmiechem. Od kiedy rok temu powiedziałam mu, że moje serce należy do James'a, stał się wrakiem człowieka. Ilekroć na niego patrzyłam, serce mi się krajało. Na szczęście od kiedy rozpoczął się nowy rok szkolny, moje miejsce zastąpiła Zoe. Pamiętam jak pani Freeman powiedziała, że jedna z nowo przybyłych zdobędzie moją sympatię i cóż, tak też się stało. Zoe była najbardziej uroczą dziewczyną jaką spotkałam. Jej mama pochodzi z Jamajki, dlatego córka miała równie czekoladową karnację oraz duże brązowe oczy. Jej kły były malutkie przez co wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Od kiedy Lucas ją zobaczył nie przestawał ślinić się na jej widok. Tym samym nasze relacje się polepszyły. Ilekroć myślałam o Lucasie, zawsze gdzieś z tyłu mojej głowy pojawiały się wspomnienia z Jennifer. Nie widziałam jej, ani Alois'a od kiedy opuścili szkołę, lecz nie byłam zawiedziona z tego powodu. Żałowałam, że Terry nie pojechał z nami. Postanowił nie wiązać się na razie, poprzestając na przyjaźni. Od czasu całego zamieszania z Kalahanem, staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Z rządem też już nie było problemu. Wszyscy współpracowali, to też sprawy wyglądały nadzwyczaj dobrze.

Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Minęło tyle czasu, a czuję jakby zdarzyło się zaledwie wczoraj. Odepchnęłam się od blatu i skierowałam do okna, by popatrzeć na wspaniały widok, wychodzący na ulice miasta. W tej chwili zobaczyłam samochód parkujący na naszym podjeździe. Wybiegłam przed dom, by rzucić się w objęcia wysiadającej właśnie Zoe.

- Zoe! Nareszcie! - uściskałam przyjaciółkę.

- Mieliśmy mały problem ze znalezieniem adresu. Lucas'owi wyładował się telefon, a bez GPS byliśmy zdani na wskazówki przechodniów.

Lucas dołączył do nas i objął dziewczynę w talii.

- Ciężko się zorientować, jeśli każdy kieruje cię w inne miejsce - odparł z udawanym grymasem.

- Grunt, że już jesteście. Idziemy wieczorem na zachód słońca - rzekłam z uśmiechem.

Zaprowadziłam ich do domu, gdzie przez dwie godziny rozmawialiśmy o wakacjach i wspominaliśmy miniony rok szkolny. Kiedy niebo zaczęło różowieć, skierowaliśmy się do wozów. Droga na plażę zajęła nam niecały kwadrans. Usiedliśmy na piasku zachowując lekki dystans, by dać każdej parze trochę prywatności. Oparłam głowę na ramieniu James'a, wsłuchując się w uspokajający szum fal. Nie chciałam się teraz znaleźć w żadnym innym miejscu. Chłopak spojrzał na mnie swoimi szczenięcymi oczami, po czym delikatnie położył mnie na piasku. Złączył nasze usta w głębokim pocałunku, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Kiedy oderwaliśmy się od siebie szepnęłam:

- Myślisz, że wampirzy collage jest na nas gotowy?

Chłopak spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem.

- Bardziej niż możesz sobie wyobrazić.

After DarkWhere stories live. Discover now