Rozdział 12

7.4K 385 23
                                    

Patrzyliśmy na wyświetloną na ekranie laptopa mapę, na której widniały czerwone punkciki, rozmieszczone na terenie całego stanu. Oprócz nich znajdowały się tam też żółte punkciki, których było co najmniej 2 razy więcej. Nie bardzo rozumiałam na co właśnie patrzę. Kiedy zorientowałam się, że większość czerwonych kropek znajduje się w naszym regionie, James zabrał głos.

- Cóż..sytuacja nie jest ciekawa. Te czerwone punkciki na mapie, to wszelkie placówki, które wzięły udział w szkoleniach. Są to szkoły, uczelnie, biura, zakłady, słowem wszystko o czym możecie pomyśleć. Natomiast żółte kropki to ludzie, którzy sprzymierzyli się przywódcom, dążącym do obalenia rządu.

Powoli przyswajałam te informacje, kiedy odezwał się Lucas.

- Czemu chcą to zrobić? Po co im to?

- Nie wiem - James potarł nerwowo kark - Przypuszczam, że chcą po prostu władzy. Wampiry z takim stanowiskiem, potrafią być wpływowe. Każdy chce mieć władzę, więc pewnie dlatego tyle wampirów im pomaga.

- W takim razie, trzeba porozmawiać jutro z Hooverem i wszystko wyjaśnić i w razie czego, też pójdę się szkolić - odezwał się Will.

- Ja też pójdę - zgodził się James.

- I ja - dodał Lucas.

Popatrzyłyśmy na siebie z Maddie.

- My też pójdziemy - powiedziałam stanowczo.

- Chyba żartujesz, to niebezpieczne - stwierdził Lucas.

Rzuciłam mu gniewne spojrzenie. Od kiedy on decyduje, co mogę, a czego nie.

- Nie pytałam o pozwolenie - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Lucy, on ma rację, może wam się coś stać, poza tym nie wiadomo czy w ogóle dojdzie do bitwy. Przecież to ostateczność - James, patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Takim..czułym.

- Ale my też chcemy pomóc - zgodziła się Maddie.

- I na pewno pomożecie. Jutro pogadamy z Hooverem, ok? Na razie i tak wiemy tyle, co nic - zapewnił Will.

Charlotte nie odezwała się ani słowem przez większość spotkania. Rzuciłam jej szybkie spojrzenie, ale wzrok miała utkwiony gdzieś za oknem. Z rezygnacją zamknęłam pokrywę laptopa i reszta z nas rozmyślała nad tym, czego się właśnie dowiedzieliśmy.

W nocy nie mogłam spać, obciążona myślami związanymi z wydarzeniami minionego dnia. To wszystko nie mieściło mi się w głowie. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby dla władzy narażać życie tylu ludzi, i do tego skąd mieliśmy mieć pewność, że nie ucierpią śmiertelnicy? Jęknęłam przeciągle w poduszkę. Jutro wracają rodzice..

Czy oni też są w to zamieszani?

Wyobraziłam sobie ich walczących na sali treningowej, pod pretekstem wyjazdu służbowego. A gdyby doszło do wojny i gdyby im się nie udało? Nie mogłabym tego znieść. Sama myśl doprowadzała mnie do rozpaczy. Wpatrywałam się w sufit, kiedy zabrzęczał mój iPhone.

James: Śpisz?

Spojrzałam na budzik, stojący na szafce nocnej. 2:30.

Ja: Nie :( Co o tym wszystkim myślisz?

Wyobraziłam sobie James'a, Will'a i Lucas'a walczących z ludźmi o zdecydowanie większym doświadczeniu w tych sprawach. Gdyby któremuś z nich coś się stało..

Przyłapałam się na myśleniu o Lucasie. Mimo że nie byłam do końca pewna swoich uczuć, nie wiem co bym zrobiła, gdyby mu się coś stało. Mój iPhone znów dał o sobie znać.

After DarkWhere stories live. Discover now