Rozdział 22

5.2K 272 4
                                    

Usłyszałam rozdzierający krzyk, lecz chwilę potem poczułam mocne uderzenie, przez co wylądowałam na tyłku, ciśnięta o drzewo, mocno w nie uderzając. Lekko zakręciło mi się w głowie, kiedy się podnosiłam. Mój instynkt wyraźnie osłabł, więc mogłam przyjrzeć się swojej domniemanej ofierze. W pozycji gotowej do walki stała przede mną, zaskoczona i zarazem wściekła Jennifer, pokazując obnażone kły. W ręku trzymała teczki i stertę jakichś dokumentów, które teraz leżały na ziemi. Gdy udało mi się względnie połączyć wątki, zadałam pytanie, które jako jedyne przychodziło mi do głowy.

- Co ty tu robisz?

- Próbuję nie dać się zabić przez jakiegoś narwanego wampira - rzuciła ze złością, zbierając porozrzucane kartki.

Kiedy dotarły do mnie jej słowa, czułam, że trochę się czerwienię, lecz natychmiast przywróciłam się do pionu, by nie okazywać jakiejkolwiek skruchy.

- Domyślam się, że była to jakaś nieudana próba ataku? - prychnęła.

- Chciałam być z tobą na równym poziomie - posłałam jej wredny uśmiech, usatysfakcjonowana własną ripostą - A ty co tu robisz?

Dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie, starannie chowając papiery przed moim wzrokiem.

- Nie twój interes - rzuciła i ruszyła przed siebie.

Przez chwilę miałam ochotę ją zatrzymać, lecz doszłam do wniosku, że nie warto tracić czasu na takich ludzi.

Przez następne 10 minut starałam się coś upolować, lecz mój instynkt nie chciał ze mną współpracować. Wreszcie zrezygnowana skierowałam się w stronę wyjścia z lasu. Kiedy szłam omijając kolejne drzewa usłyszałam czyjeś kroki i odgłos rozmowy. Schowałam się za najbliższym pniem, nasłuchując i czekając. Nagle spostrzegłam dwie męskie sylwetki, żywo o czymś dyskutujące. Jeśli wierzyć mojemu wzrokowi byli to Terry i Alois z mojej klasy. Oboje byli mniej więcej tego samego wzrostu i widać było, że treningi pozaszkolne również na nich podziałały. Nikt nie chciał im zaleźć za skórę. Terry miał książkowe blond włosy, natomiast Alois idealnie brązowe. Z czasem jak się poruszali, ja także zmieniałam położenie, by nie stracić ich z oczu. Nadstawiłam uszu i w ciszy chłonęłam treść rozmowy.

- Nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłem - usłyszałam głos blondyna.

- Nie chcesz nic zmienić? Przecież o to tu właśnie chodzi, nie możemy się wycofać. Pomyśl co czeka nas po wszystkim. Sam wiesz, że warto - głos Aloisa ociekał ekscytacją i pewnością siebie.

- No niby tak, ale wolałbym gdyby zmienili nam przewodzącego. Nienawidzę słuchać tej debilki. Na sam jej widok chce mi się rzygać.

- Stary, ona ma dojścia i jeśli mu o nas wspomni, będziemy ustawieni.

- Okej, już się tak nie ekscytuj i chodź bo zaraz zaczną nas szukać.

Po tym rozmowa się urwała, a chłopcy ruszyli dalej w milczeniu. Spojrzałam na zegarek, który ten jeden raz mi się przydał i byłam wdzięczna losowi, że akurat dziś go wzięłam. Wskazówki pokazywały 21:26. Z tego co wiedziałam trening miał trwać jeszcze pół godziny, więc wywnioskowałam, że o tym na końcu mówił Terry. Tylko że zupełnie nie miałam pojęcia o czym rozmawiali wcześniej. Myślałam o tym całą drogę do domu, lecz nie doszłam do żadnych logicznych wniosków.

Zmęczona i zrezygnowana skierowałam się do swojego pokoju, nie mając siły rozmawiać z Karen. Padłam na łóżko wykończona wydarzeniami dzisiejszego dnia i zanim się obejrzałam odpłynęłam do krainy snów.

***

Trzy dni później stałam przed lustrem nakładając błyszczyk i mascarę. Włosy upięłam w luźny warkocz i biorąc z kuchni gofra, skierowałam się na podjazd. Byłam ciekawa jak teraz wygląda szkoła. Zdecydowałam na razie nikomu nic nie mówić o dziwnym zajściu w lesie, mając nadzieję, iż nie dotyczyło to nieczgo interesującego. Nie chciałam też wyjść na dziewczynę bez własnego życia, która podsłuchuje innych.

Kiedy dotarłam na miejsce przed bramą stali dwaj mężczyźni w czarnych garniturach i okularach tego samego koloru z mikrofonami w uchu. Podejrzewałam, że byli jednymi z tych, którzy po ataku przyjechali na miejsce zamiast pogotowia czy policji. Niepewnie przejechałam obok nich, jednak gdy nic się nie stało odetchnęłam z ulgą i rozluźniłam się na siedzeniu. Na korytarzu spotkałam Will'a, czytającego jakiś podręcznik. Podeszłam do niego od tyłu i zakryłam mu rękoma oczy. Ten zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam, kiedy usłyszałam swoje imię. Weszliśmy razem do klasy, gdzie James rozmawiał o czymś z grupką chłopaków. Dwóch z nich było z równoległej klasy, resztę zaś kojarzyłam z korytarza, a niektórzy byli z naszej klasy. Nie mogąc dopatrzeć się Maddie, skierowałam się w stronę chłopaka. Gdy tylko mnie zobaczył, podszedł do mnie i chwytając w ramiona pocałował mnie, jakbym była ostatnią butlą tlenu na zanieczyszczonej planecie. W trakcie brzmienia dzwonka, przyszła Maddie, więc uściskałam ją i obie zajęłyśmy miejsca.

Lekcja przebiegała wyjątkowo spokojnie. Nasz nauczyciel właśnie tłumaczył jak łańcuch pokarmowy wpływa na funkcjonowanie środowiska, gdy nagle w głośników umieszczonych na ścianach, zarówno na korytarzach, jak i w klasach, dało się słyszeć głos pani Freeman.

- Proszę wszystkich uczniów i nauczycieli o natychmiastowe stawienie się na auli, w celu wysłuchania ważnego komunikatu.

Wszyscy popatrzyliśmy po sobie, na co nauczyciel westchnął i polecił byśmy poszli za nim na aulę. Kiedy wszyscy znaleźli sobie miejsce siedzące (z wyjątkiem nauczycieli) pani Freeman podeszła do mównicy.

- Proszę wszystkich o uwagę! Mam świadomość iż każdy z was zastanawia się co dokładnie miało miejsce parę dni temu w naszej szkole. - po sali przeszły szmery, lecz dyrektorka stłumiła je gestem dłoni - Ja i reszta rady pedagogicznej doszliśmy do wniosku, iż w tym wypadku nie ma sensu ukrywać przed wami prawdy. Więc tak jak pewnie na początku powiedzieli wam wasi wychowawcy, niektórzy przedstawiciele rządu się buntują, jednak do tej pory udawało się nam skutecznie odpierać ich nalegania. Głównym celem ich działań jest przejęcie władzy nad rządem, a następnie nad resztą kraju, a nawet świata. Wiem, że może wam się to wydać absurdalne, ale takie własnie są fakty. Człowiekiem odpowiedzialnym za to całe zamieszanie jest jeden z przedstawicieli naszego rządu Frederick Kalahan. Podburza wampiry by stanęły po jego stronie i pomogły w podbiciu ludzi. Także jemu zawdzięczamy ostatni atak. Chce nas wystraszyć, byśmy dobrowolnie się poddali. Dlatego właśnie zorganizowaliśmy te treningi. Gdyby doszło do najgorszego musicie umieć się bronić, jeśli nie dla nas, to dla własnego bezpieczeństwa. Zdaję sobie sprawę z tego, iż dla niektórych to może być ciężki szok, więc nie będę miała pretensji, jeśli któreś z was postanowi opuścić naszą szkołę, jednak nie ukrywam, że każda pomoc się przyda. Wszyscy chłopcy, którzy do tej pory zgłosili się by uczestniczyć w treningach są już teraz zasłużonymi uczniami naszej szkoły. Jesteśmy z was bardzo dumni. Jednakże, jeśli chcecie pomóc w odpieraniu ataku wroga, gdyby doszło do najgorszego, musicie ciężko pracować i nie narażać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Chciałabym, żeby każdy z was przemyślał wszystko dokładnie i podjął decyzję. Wierzę, że podejmiecie decyzję w zgodzie ze sobą. Wiedzcie, iż już wiele zrobiliście dla tej szkoły. Jesteśmy z was dumni i reszta kraju też.

Na sali nastała grobowa cisza.

--------------------------------------------------------------

Hej wszystkim! Ze względu na to, że w tym tygodniu jadę na wycieczkę szkolną (jej ^^), a następny tydzień będzie dla mnie decydujący także pod względem szkoły więc, wątpię, że będę miała czas coś dodać. Dlatego też dzisiaj specjalny rozdział dla was! Mam nadzieję, że zaspokoiłam waszą ciekawość, względem treningów, jeśli ktoś jeszcze jakieś miał. Mogę was jednak zapewnić, że to nie koniec tajemnic. ^^

After DarkWhere stories live. Discover now