Rozdział 9

8.6K 462 2
                                    

Ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Z irytacją i perspektywą pierwszych lekcji wstałam i skierowałam się w stronę łazienki, by choć trochę doprowadzić się do porządku. Treść sms'a wczorajszego wieczoru nie dawała mi spokoju. Ostatecznie zdecydowałam się nie odpisywać i jak najbardziej odciąć się od Lucasa, przynajmniej tymczasowo. Ubrana w szkolny mundurek i namaszczona wampirzym kremem zeszłam do kuchni, w której Karen już od rana krzątała się robiąc śniadanie. Jeju, ta kobieta to anioł.
- Dzień dobry Lucy - kobieta z uśmiechem nakładała właśnie naleśniki na talerz. Mniam, naleśniki z kawałkami truskawek i czekoladą.
- Cześć Karen - odwzajemniłam uśmiech, siadając przy stole i od razu zabrałam się do jedzenia.
- Dzwonili twoi rodzice. Wracają jutro, może wybierzesz się z nimi na obiad. Ostatnio nie zabardzo się do nich odzywasz.
- Nie moja wina, że ciągle ich nie ma - szepnęłam ze smutkiem, czułam że cały zapał nagle ze mnie uleciał.
- Mają wymagającą pracę, przecież wiesz...
Chciałam coś odpowiedzieć, ale sama dokońca nie wiedziałam co. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie obok czarnej lodówki. Za dwadzieścia ósma. Dzięki Bogu nie muszę kontynuować tej rozmowy.
- Przepraszam Karen, muszę lecieć. Trochę głupio spóźnić się do szkoły już pierwszego dnia.
- Jasne słonko, powodzenia!
Wybiegłam na żwirowy podjazd i ruszyłam w stronę garażu.

Pięć minut później jechałam w swoim Ferrari Califfornia, nucąc piosenkę aktualnie graną w radiu. Dziś czeka mnie konfrontacja z Lucasem. To niestety pewne, ale nie dam się podejść. Nie pomaga mi w tym niestety to, że pan Hoover kazał mi z nim siedzieć. Stojąc na światłach, pozwoliłam sobie pomyśleć o jego oczach. Dałabym głowę, że wtedy w sklepie były fioletowe. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to że Lucas ma niebieskie oczy. Za bardzo byłam z nim związana żeby zapomnieć o takim szczególe. Z zamyślenia wyrwał mnie klakson samochodu za mną. Gwałtownie przycisnęłam pedał gazu i po paru minutach byłam już przed drzwiami Akademii. Zaznajamiając się z położeniem mojej nowej szafki, ruszyłam szukać Charlotte. Po jakimś czasie zwiedziłam całą szkołę, a mojej przyjaciółki nigdzie nie było. Zrezygnowana ruszyłam w stronę swojej klasy. Pierwsza była historia wampirów z panem Hoover'em. Na moje nieszczęście Lucas już siedział na miejscu i odwrócony do mnie tyłem, rozmawiał z jakimś chłopakiem siedzącym ławkę za nami. Kiedy usiadłam obok, oboje spojrzeli w moją stronę.
- Witaj Lucy - rzekł Lucas z tym swoim miłym, zwalającym z nóg uśmiechem.
- Hej - burknęłam nie wysilając się by choćby na niego spojrzeć.
- Poznałaś już James'a? - spytał wskazując chłopaka, z którym wcześniej rozmawiał, w ogóle nie wzruszony moim zachowaniem.
Spojrzałam na James'a i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Cześć jestem James Steward, Lucy prawda? - zagaił obdarzając mnie takim uśmiechem, jakby chciał tym jednym gestem sprawić, by mój dzień stał się przez to lepszy. Właściwie wydawał się całkiem miły.
- Tak, miło mi - James uśmiechnął się jeszcze szerzej. Miał czarne włosy, sięgające za uszy, opadające niesfornie na czoło. Oczy prawie tak samo ciemne, zachowały ostatki brązu. Posturę ciężko było mi określić przez mundurek, który w ich przypadku składał się z białej koszuli z krawatem w czarno czerwone paski, na którą nałożony był czarny sweter, jednak udało mi się dostrzec zarys mięśni, które były niczego sobie. Spodnie idealnie wyprasowane także czarne i buty tego samego koloru.
- Sądzę, że już lubi cię bardziej niż mnie, stary - rzekł ze śmiechem Lucas.
- Jesteś przynajmniej spostrzegawczy - uśmiechnęłam się do niego złośliwie.
Naszą rozmowę przerwał pan Hoover wchodząc do klasy.
- Dzień dobry droga młodzieży! - usiadł za biurkiem i obiegł wzrokiem wszystkich zebranych - Zanim zaczniemy lekcję mam dla was ogłoszenie. W tym roku dyrekcja naszej szkoły zaproponowała nowe zajęcia pozalekcyjne mające na calu udoskonalenie lub naukę od podstaw, walki wręcz i korzystania ze zdrowego rozsądku w najbardziej ekstremalnych sytuacjach.
Wszyscy siedzieli jak wmurowani, nie zdolni sklecić żaden sensownego zdania. Wreszcie jeden chłopak siedzący w pierwszej ławce zadał pytanie, które pewnie nurtowało połowę uczniów.
- Po co nam takie zajęcia?
Pan Hoover spojrzał na niego znad swoich okularów.
- Ujmę to w ten sposób. Wśród członków naszego rządu wampirów nie jest najlepiej. Dochodzi do wielu konfliktów i niektórzy chorobliwie zabiegają o władzę. Potrzebujemy więc ludzi, którzy byliby w stanie pójść nam z pomocą gdyby doszło do najgorszego. Zdaję sobie sprawę, że to nie łatwa decyzja. Daję wam czas na zastanowienie do końca tygodnia. Nic na siłę i zanim cokolwiek postanowicie, zadajcie sobie pytanie, czy podołacie takie wyzwaniu. Nie chcemy mieć strat w naszych szeregach.
To wszystko nie mieści mi się w głowie. Czy każda klasa została o tym poinformowana? Czy rodzice o tym wiedzą? Muszę to na spokojnie przetrawić w domu. Czy chciałabym nauczyć się tych wszystkich rzeczy by w razie czego iść na wojnę i chronić tyłki takich jak Hoover? Nie sądzę..

After DarkWhere stories live. Discover now