Rozdział 14

6K 371 22
                                    

Następnego dnia nie poszłam do szkoły, pod pretekstem złego samopoczucia. Był piątek więc nie robiło to tak dużej różnicy. Rodzice wrócili wieczorem, ale nie miałam siły na konfrontację z nimi. Dostałam też wiadomości od Maddie i James'a, a także telefon od Will'a, lecz nie odpowiedziałam na żaden z nich. Jeśli chodzi o Charlotte, nie rozmawiałam z nią do paru dni. Zero telefonów, sms'ów, czy odwiedzin. Wyglądało to tak, jakby nie chciała się wtrącać w sprawy naszej paczki, albo co gorsza w moje. Postanowiłam, że przy najbliższej okazji muszę z nią o tym porozmawiać. Była 18:38. Leżałam na łóżku rozmyślając, gdy drzwi się pomału otwarły i do pokoju weszła mama. Była wysoką, szczupłą kobietą, o brązowych włosach, układających się w nienaganne fale. Jak na 39 lat, była w świetnej formie. Miała na sobie czarne rurki i białą, lekko prześwitującą koszulę. Czerwone szpilki idealnie podkreślała bransoletka tego samego koloru, którą dostała od taty na rocznicę ślubu. Cóż było mówić, była najpiękniejszą kobietą, jaką znałam. Usiadła na brzegu łóżka i wyciągnęła rękę w moją stronę.

- Coś się stało Lucy? - spytała gładząc moje ramię.

Oczywiście, że się stało!

- Nie..po prostu nie czuję się najlepiej - posłałam jej słaby uśmiech. Nie żebym nie doceniała jej starań, ale jak dla mnie rozmowa matki z córką raz na parę tygodni to jednak trochę za mało. Już od dawna nie potrafiłam się przed nią otworzyć.

- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Bardzo cię kocham Lucy. Twój tata też.

- Wiem mamo, dziękuję - przytuliłam ją słabo - Przepraszam, ale jestem trochę zmęczona.

- Jasne, ale musimy jutro spędzić trochę czasu razem. Za trzy dni musimy jechać do Amsterdamu - mama westchnęła, dała mi buziaka w czoło, po czym skierowała się w stronę wyjścia.

Kiedy tylko drzwi się zamknęły rzuciłam się znowu na łóżko.

Moje życie to istna parodia..

W nocy nie mogłam zasnąć. Z nudów przejrzałam wszystkie portale społecznościowe, lecz gdy to też przestało mnie interesować, zaczęłam wyglądać przez okno. W nocy najlepiej mi się myślało, więc doszłam to pewnych wniosków. Nie mogę pozwolić się oczarować Lucas'owi. To trudne, ale nie mam innego wyjścia.

Obudziłam się na podłodze pod oknem. Musiałam wyglądać komicznie. Nie planowałam się dziś ruszać z domu, więc ubrałam białą bluzkę na ramiączkach, czarne legginsy i szarą bluzę. Związawszy włosy w kok, który bardziej wyglądał jak gniazdo niż kok, zeszłam na dół z zamiarem zrobienia śniadania. Przywitałam się z tatą siedzącym na jednym ze stołków barowych. Popijał kawę, przeglądając coś na iPadzie. Karen miała dziś wolne, więc zdecydowałam się na płatki z mlekiem. Wracając do pokoju tata krzyknął, że mama nie da rady dziś ze mną nigdzie wyjść, bo wypadła jej jakaś ważna sprawa. Nie zdziwiło mnie to zbytnio. Zawsze wypadała jej ''jakaś ważna sprawa''. Położyłam się na łóżku i włączyłam laptopa. Postanowiłam zrobić sobie maraton Harrego Pottera. Byłam w połowie oglądania 4 części, gdy zabrzęczał mój telefon.

Maddie: Wyjrzyj przez okno! :D

Ze zdziwieniem podniosłam się z mojego legowiska i odchyliłam firanę. Na podjeździe stał samochód ( jak mi się zdawało BMW x3 ). Obok niego stali Maddie, James i Will, machając do mnie jak oszaleli. Zbiegłam na dziedziniec i uścisnęłam każdego po kolei. James przytrzymał mnie trochę dłużej, jakby nie chciał mnie wypuścić z objęć.

- Co wy tu robicie? - zapytałam, a uśmiech sam cisnął mi się na twarz.

- Przyjechaliśmy cię zabrać z tych czterech ścian - powiedział z uśmiechem Will - szkoda marnować taki piękny dzień.

Faktycznie, przydałaby mi się odmiana, tym bardziej po tej całej sytuacji z Lucas'em. Na dworze było ciepło i aż chciało się przejść, choćby tylko po to, by nie siedzieć w domu.

- Leć się przebrać i jedziemy - Maddie pakowała się do środka wozu.

Wbiegłam do pokoju i zaczęłam szukać jakichś ciuchów. Zdecydowałam się na zdarte na kolanach rurki i czarną bluzkę na ramiączkach. Do tego włożyłam jeansową kurteczkę i czarne trampki. Na koniec nałożyłam mascarę i rozpuściłam włosy. Oceniając swój wygląd na względnie przyzwoity, zbiegłam po schodach do wyjścia. Na odchodnym rzuciłam do taty, że wychodzę z przyjaciółmi do miasta.

- Jestem gotowa - powiedziałam stając znów przed nimi.

- No to w drogę -rzekł ze śmiechem w głosie James, otwierając mnie i Maddie drzwi, sam zaś skierował się na miejsce kierowcy. Will usadowił się obok niego i rzucił nam radosne spojrzenie.

- Gdzie właściwie jedziemy? - spytałam, gdy wyjechaliśmy z mojej ulicy.

- To niespodzianka - odparła Maddie, obdarzając mnie entuzjastycznym uśmiechem.

James włączył muzykę i tak jechaliśmy śpiewając nasze ulubione kawałki i śmiejąc się, gdy ktoś zaczynał fałszować. Po około piętnastu minutach James zatrzymał się na parkingu, nieopodal czegoś w rodzaju małego lotniska. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do środka. James ruszył przodem do biurka, przy którym siedziała jakaś kobieta, pisząc coś zawzięcie na klawiaturze. Rozmawiał z nią chwilę, po czym wrócił do nas z uśmiechem na ustach.

- Już wszystko załatwione - odparł szczerząc swoje białe zęby idealnie kontrastujące z czernią swoich włosów.

- Co jest załatwione? - nie wytrzymałam tych wszystkich uśmiechów - Czy ktoś mi w końcu wyjaśni, o co chodzi?

W tej chwili podszedł do nas starszy mężczyzna, trzymając, jak mi się zdawało, kombinezony. Zanim zdążyłam się zorientować o co chodzi, facet odezwał się energicznym, jak na swój wiek, głosem.

- Czy ktoś już kiedyś skakał ze spadochronem?

After DarkМесто, где живут истории. Откройте их для себя