Rozdział 34

162 13 0
                                    

PROBLEMY PRZYSZŁEJ DAPHNE.

Chwilę później

Daphne przez całą drogę nie powiedziała Dylanowi co dokładnie przez telefon przekazał jej funkcjonariusz. Nie zrobiła tego jednak z obawy, czy chęcią zatajenia prawdy, po prostu była na tyle rozkojarzona i zbita z tropu, że nie była w stanie zapamiętać słów policjanta.

Dylan nerwowo uderzał palcami w kierownice, cierpliwie czekając pod komendą, choć Daphne kategorycznie kazała mu jechać do domu. Ale on nie mógł tak po prostu zniknąć, musiał mieć pewność, że tego dnia już więcej złego się nie wydarzy. Że już nic nie wyprowadzi jej z równowagi.

Nie miał pojęcia jak długo spędził czasu pod posterunkiem, ale gdy tylko dostrzegł wychodzącą z niej Daphne w towarzystwie dziewczyny w o blado-różowych włosach, od razu wyskoczył z auta.

– Mówiłam, że masz jechać do domu. – Przekręciła głowę i posłała mu pełne politowania spojrzenie, gdy była już wystarczająco blisko.

– A ja mówiłem, że nigdzie się stąd nie ruszę i odwiozę cię do domu – zastrzegł, opierając się o boczne lusterko.

Przymknęła oczy, a delikatny uśmiech ozdobił jej bladą twarz.

– W porządku. – Otworzyła oczy. – Podwieziemy Madison? – zapytała, zerkając na dziewczynę. Dylan również spojrzał w tą samą stronę. Stała skulona i przestraszona, nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia jeden lat, a po jej twarzy zdołał dostrzec, że pobyt na komisariacie nie był czymś godnym zapamiętania.

Od razu skojarzył imię dziewczyny z tym które zauważył już kilka tygodni temu w gabinecie, gdy Daphne wspominała mu o dziewczynie, która kiedyś malowała grafitti na miejskich murach. Nie wiedział jak wyglądała, ale miał przeczucie, że to była dokładnie ta sama osoba.

– Oczywiście – odparł, uśmiechając się przyjaźnie, co Mad pokracznie próbowała odwzajemnić. – Wsiadajcie.

Dziękuję – Daphne poruszyła bezdźwięcznie ustami, na co mrugnął do niej.

Jednym co wypełniło ciszę w samochodzie był wypowiedziany przez dziewczynę adres, a reszta drogi minęła im w milczeniu. Dość przeraźliwym.

Dylan zerkał co rusz na Daphne, której wyraz twarzy sugerował mu, że właśnie biła się z myślami. Zamartwiała się, analizowała.

Co jakiś czas spoglądał też w tylne lusterko, ale twarz dziewczyny nie wyrażała już żadnych emocji, choć w tym przypadku nie potrafił stwierdzić, co było powodem. Mógł się jedynie domyślać.

Gdy tylko zatrzymali się we właściwym miejscu, z tylnego siedzenia dobiegło ciche chrząknięcie.

– Dziękuję za podwiezienie, i jeszcze raz przepraszam za to całe zamieszanie. Odwdzięczę się jakoś, obiecuję. – Pociągnęła nosem, na co Daphne nie pozostała obojętna.

– Mad, już wszystko jest w porządku. Nie zamartwiaj się już tym, dobrze? – Pearl posłała jej ciepły, pokrzepiający uśmiech. – Najważniejsze, że jesteś już w domu. Zmykaj odpocząć, bo jutro chcę cię widzieć na otwarciu pracowni.

Madison zamrugała kilkakrotnie z nieskrytym niedowierzaniem.

– Mam przyjść? – wydukała.

– Oczywiście, że tak. – Daphne wygięła się na fotelu i wyciągnęła do wciąż roztrzęsionej dziewczyny dłoń, a ta złapała za nią od razu i ścisnęła ją mocno swoimi obiema. – Jesteś mi tam potrzebna – zapewniła. – Jako wzór do naśladowania.

Art Of Love [18+]Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα