Rozdział 33

172 12 1
                                    

NIE OBIECUJ RZECZY, KTÓRYCH NIE BĘDZIESZ W STANIE DOTRZYMAĆ.


Drzwi ledwo zamknęły się za młodym Williamsem, a już zjawiła się w nich Alexis. Spotkanie w Metropolitan Museum of Art przedłużyło się o dobre kilkadziesiąt minut i niestety nie zdążyła na konfrontacje z chłopakiem.

Pani Graham spokojnie przyglądała się Daphne, która opowiadała jej

– Pieprzony Hartmann... – Ugryzła się w język, a na jej twarzy pojawił się grymas. – Wybaczcie – zreflektowała się szybko. – Mamy duże szczęście, że wszystko zostało zduszone w zarodku, gdyby tylko to wyszło... nawet o tym nie myślmy. – Pomachała głową, jakby odganiała czarne chmury, które zawisły nad przyszłością Audrey and Gordon Art Gallery.

– Co więc teraz robimy?

– Czekamy na jego kolejny ruch – odparła pewnie. – Poza słowami Harry'ego nie mamy żadnych dowodów na to, że spiskuje przeciwko nam. Po prostu musimy uważać i sprawdzać wszystko dwa razy.

Daphne skinęła głową w zrozumieniu, choć w środku nosiło ją od nadmiaru emocji.

– Powiesz Calebowi? – Przez natłok myśli zaczęła wyginać sobie palce.

– Dopóki sprawa nie wyszła na jaw nie musi o niczym wiedzieć – pocieszyła ją. – Ostatnio jest w dziwnie dobrym humorze i niech tak zostanie. A ty niczym się nie przejmuj, to nie twoja wina.

Słowa Alexis odbiły się od Daphne niczym piłka kauczukowa, niby do niej dotarły ale jednak przy niej nie zostawały. Wciąż się obwiniała i nic nie wskazywało na to bym coś temu zaradziło.

– Kto wie o tym całym przekręcie?

– Samantha wie jedynie o sfałszowanym obrazie. A o tym, że zaangażowany jest w to też Hartmann, wie tylko nasza trójka. – Nie miała odwagi by podnieś wzrok na szefową, mimo iż wiedziała, że na jej twarzy nie znajdzie ani krzty gniewu.

– I niech tak zostanie. – Odwróciła się w kierunku mężczyzny, który niezmiennie siedział za swoim biurkiem. – Liczę na twoją dyskrecję, Dylan.

– Naturalnie.

Skinęła głową i znów spojrzała na dziewczynę przed sobą.

– Nie zamartwiaj się tym Daphne. – Pani Graham złapała ją za rękę, zmuszając ją tym samym do zaprzestania wyginania palców i spojrzenia na nią. – Jutro otwarcie pracowni, ciesz się tym. Ciesz się swoim marzeniem – posłała jej pokrzepiający uśmiech. W jej oczach pojawiły się łzy i zanim z jej ust wypłynęły kolejne słowa musiała wziąć głęboki oddech, wszystko po to, aby się nie rozpłakać. – Gordon byłby z ciebie cholernie dumny, skarbie.

Po śmierci Donny Pearl Alexis w jakimś niewielkim stopniu zastąpiła Daphne matkę. W zaledwie nikłym procencie, ale mimo to obie miały dla siebie szczególne miejsce w swoich sercach. Nie były tylko szefową i podwładną. Były rodziną. I właśnie tym razem odezwała się na strona Alexis, ta, która wiedziała, co powiedzieć, tyle że tym razem to nie zadziałało, a Daphne poczuła się jeszcze gorzej.

Zawiodłam go, zawiodłam go, zawiodłam go. Dał mi to wszystko, a ja to zrujnowałam.

Ugryzła się w język, by nie wybuchnąć płaczem i schowała się za fasadą pozornego spokoju i wymuszonego uśmiechu, który uśpił nieco czujność pani Graham.

Przyszła pora się rozejść, ale zanim Alexis opuściła gabinet, zerknęła w stronę Dylana, który tylko skinął głową. Nie potrzebował słów czy dodatkowych znaków, by zrozumieć niemą prośbę kobiety. Nawet bez tego wiedział, co powinien zrobić.

Art Of Love [18+]Where stories live. Discover now