Rozdział 4

669 43 0
                                    


UROK.

Fotografia towarzyszyła Daphne praktycznie od chwili narodzin, kiedy to Philip Pearl wbiegł na salę porodową, wywracając wszystko do góry nogami, tylko po to, aby sfotografować swoją piękną żonę i równie wspaniałą córkę.

Swoją pierwszą poważniejszą styczność z fotografią miała jednak dużo później.

Wciąż za sprawą rodziców, którzy wręczyli jej na dziesiąte urodziny pierwszy aparat. Donna Pearl była naczelnym kronikarzem rodzinnych wydarzeń, a im Daphne była starsza, tym bardziej ciekawił ją aparat. By w końcu po tych kilka latach to ona przejęła pałeczkę, robiąc zdjęcia podczas wszystkich ważnych – i tych mniej – rodzinnych wydarzeń.

Później w szkole średniej, kiedy to uciekała z lekcji tylko po to, aby udać się do centrum miasta i robić zdjęcia losowym przechodniom na ulicy. Uwielbiam uwieczniać pozornie przypadkowe momenty i ulotne chwile. Zatrzymywać czas i pozachwycać się tym, czego na pierwszy rzut oka nikt by nie zauważył.

Studia były dla Daphne przełomowym momentem. Wszystko dzięki temu, że trafiła pod skrzydła samego Gordona Grahama, wielokrotnie nagradzanego fotografa, członka elitarnej agencji Magnum Photos, właściciela galerii sztuki, a prywatnie dziadka Anthony'ego i Nicolasa.

Wszystko było dziełem przypadku, choć Gordon od początku twierdził, że to swego rodzaju przeznaczenie.

W liceum zaczęła poszerzać swoją wiedzę na temat sztuki, odwiedzała każde muzeum i galerie w Nowym Jorku, ale tylko do A&G przychodziła tak często. Głównym powodem, dla którego odwiedzała, to miejsce był sam Gordon, jej autorytet, idol i niekończąca się inspiracja. Była zakochana w jego pracach, oglądając jego zdjęcia, nie mogła uwierzyć, ile emocji był w stanie na nich pokazać i to nie tylko na tych, które przedstawiały ludzi. Nawet fotografie przedstawiające opustoszałą ulicę czy las wywoływały w niej skrajne doznania. Strach, ale i ciekawość. Radość i smutek.

Jeżeli miałaby zdefiniować jednym słowem wszystkie fotografie mężczyzny, bez wątpienia odpowiedziałaby: magia.

Czysta magia.

Kiedy to na studiach dostała możliwość wzięcia udziału w wykładzie i warsztatach prowadzonych przez Gordona Grahama, nie posiadała się z radości. Gdy tylko dostała telefon z uczelni o zakwalifikowaniu się do tej niewielkiej grupy warsztatowej, skakała aż po sufit, a jej piski szczęścia sprowadziły zirytowanych sąsiadów pod drzwi mieszkania. Cóż, warto było im się narazić, bo nie byle kto ma okazję tworzyć i zdobywać doświadczenie pod okiem sławnego fotografa.

Mimo iż widziała go parokrotnie na wernisażach w jego galerii sztuki, to nigdy dotąd nie miała możliwości zamienić z nim słowa.

Fałsz, miała okazję, ale stres i drżenie rąk wziął nad nią górę, gdy była zaledwie krok od cenionego artysty. Nadszedł więc czas, aby odrzucić na bok obawy oraz wątpliwości i skupić się na tym co było dla niej najważniejsze i czemu oddała ogromną część swojego serca i duszy – sztuce.

Agencja Magnum, o której opowiadał studentom podczas wykładu, to agencja zrzeszająca fotografów z całego świata, każdy utalentowany, każdy inny. Opowiadał o założycielach i zdradził, że znacznie bardziej trafiał do niego niedoskonały i bezpośredni styl Roberta Capy niż przemyślane fotografie Henriego Cartier-Bressona. I też było to widać w jego pracach. Nie były idealnie wyreżyserowane czy ustawione niczym od linijki. Po prostu były i pokazywały świat tak, jak chciał go pokazać Graham. I między innymi za to podziwiała go Daphne, za to, że potrafił się dzielić z innymi swoją wersją świata.

Art Of Love [18+]Where stories live. Discover now