Rozdział 32

166 11 8
                                    

SŁODKIE KŁAMSTWA.

Już jutro miało odbyć się uroczyste otwarcie pracowni, więc Daphne cały dzień spędziła właśnie tam, upewniając się, że wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Bo choć nią miało to być tak oficjalne jak licytacje i wystawy, chciała, aby wszystko było idealne. Dopracowane i dopieszczone jak wszystko, co wychodziło spod jej rąk.

Poza sprawą z Harrym, z którym jeszcze tego samego dnia czekała na nią rozmowa.

W głębi duszy tym otwarciem chciała przyćmić swoje niedopilnowanie, chociaż wiedziała, że rzeczywistość tak nie wygląda i, i tak będzie musiała się z tym zmierzyć oraz przełknąć gorycz swojej porażki.

Salka malarska, pracownia rzeźbiarska były gotowe, by przyjąć w swoje progi pierwszych chętnych. Pozostało, więc sprawdzić jak wyglądała ciemnia, która znajdowała się na antresoli tuż niedaleko pokoju, który miał robić za niewielkie biuro oraz składziku na materiały potrzebne do pracy.

Naciskając klamkę, spotkała się z jej oporem.

Zmarszczyła czoło i spróbowała raz jeszcze dostać się do ciemni, jednak z takim samym skutkiem.

– Co jest grane? – mruknęła pod nosem i ruszyła na dół gdzie ostatni raz widziała Dylana.

Collins choć przez ostatnie dni zaglądał tu codzienne, aby doglądać ekipy remontowej, tego dnia też musiał się pojawić.

Stojąc na ostatnim stopniu schodów, rozejrzała się pośpiesznie po sali, ale nigdzie nie była w stanie dostrzec architekta. Ruszyła więc w kierunku pozostałych pomieszczeń, a odnalazła go dopiero w sali, która miała zostać w późniejszym czasie oddana na zajęcia architektoniczne. Zajęcia z rysunku wspólnie uplasowali dopiero pod koniec roku, tak aby firma zdołała stanąć odpowiednio na nogi.

Chrząknęła, by zwrócić na siebie uwagę, bo mężczyzna wyraźnie pozostawał skupiony na ekranie swojego telefonu.

– Dlaczego ciemnia jest zamknięta? – rzuciła, gdy tylko podniósł na nią wzrok.

Przez chwilę milczał, po prostu się w nią wpatrując, wydawał się być nieobecny. Jego oczy zdradzały wszystko, bo nie dostrzegła w nich nic co do tej pory wydawało się być znakiem rozpoznawczym. Zero błysku ani odrobiny psotności.

Zawahała się, czy zapytać, ale ubiegł ją swoimi słowami.

– Jest problem z elektryką – odparł, chowając telefon do kieszeni w jednej chwili nakładając na swoją twarz maskę. Jednak jego oczy pozostawały puste i nawet uśmiech przyklejony do warg ich nie dosięgnął.

– Ale...ale jak to? – Słowo "problem" skutecznie odwróciło jej uwagę od nagłej zmiany w zachowaniu Dylana. – Jutro jest otwarcie i...i przecież... – Od razu zamknęła oczy, wplątała palce we włosy i pociągnęła za nie w geście frustracji. Zaczynało się sypać.

Nie tak wyobrażała sobie kolejny wieczór. Miała oprowadzić wszystkich po całym lokalu, pokazać co ma do zaoferowania, a teraz jedna z dziedzin została wykluczona. Od kilku dni na ulicach i w przestrzeni internetowej wisiały reklamy promujące otwarcie pracowni.

– Spokojnie. – Cichy głos zawisł tuż przy jej uchu, a palce otoczyły jej nadgarstki. Nawet nie usłyszała kiedy się do niej zbliżył. Gdy tylko ręce Daphne opadły wzdłuż ciała, rozchyliła powieki i spojrzała w ciemne oczy mężczyzny. – Dodatkowy stres w niczym nie pomoże. – Przesunął kciukami po wierzchu jej dłoni. – Pamiętasz? – Zerknął na nią znacząco.

– Wąchaj kwiaty, zdmuchnij świeczki – odparła cicho, a wyczekujący wzrok Dylana spowodował, że zastosowała się do własnych słów. Wciągnęła powietrze przez nos i wypuściła je ustami, powtórzyła ten cykl kilkakrotnie, aż wreszcie jej mięśnie nieco się rozluźniły. – Tylko co ja mam teraz zrobić? Przełożyć otwarcie?

Art Of Love [18+]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang