Rozdział 18 - William

22 4 6
                                    

Przez cały weekend mam okropne problemy ze skupieniem się na czymkolwiek. Odpuszczam sobie czytanie książki, mimo że jestem naprawdę ciekawy, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach. Nie mogę obejrzeć serialu, bo ciągle się wyłączam i nie pamiętam, co przed chwilą się wydarzyło. Ale najgorsze w tym wszystkim jest zdecydowanie to, że prawie zupełnie nie jestem w stanie spać ani jeść. Nie chodzi o to, że nie czuję głodu, choć po części i to jest prawdą. Jednak nawet gdybym chciał, nie jestem w stanie niczego w siebie wcisnąć. Gardło mam ściśnięte, a żołądek mnie boli jakby ktoś napchał mi do niego kamieni.

Moja siostra spędza weekendy w Krakowie, gdzie studiuje architekturę wnętrz. Dlatego przez całe dwa dni jestem zupełnie sam i nie mam nikogo, kogo mógłbym poprosić o pomoc. Abigail oraz mój tata są jedynymi osobami, które tak naprawdę wiedzą i rozumieją moje zaburzenia odżywiania. Oraz które najlepiej wspierają mnie w walce z nimi.

A teraz oboje są poza moim zasięgiem. W Londynie jest teraz piąta rano, a siostrze zdecydowanie nie zamierzam przeszkadzać. Ciężko pracuje, żeby móc się mną dobrze opiekować i chcę, by chociaż przez dwa dni mogła ode mnie odpocząć. Szczególnie, że wracam już dziś wieczorem i na pewno jest zmęczona.

Babram mieszam w mojej owsiance z owocami. Wbrew mdłościom, udaje mi się wmusić w siebie dwie, może trzy łyżeczki. Ale ani więcej. Mam ochotę płakać z bezsilności, a jeszcze chętniej położyć się pod łóżkiem i zwinąć w kłębek. Ale nie mogę. Muszę iść do szkoły. Obiecałem Magdzie, że przyniosę jej jedną z moich książek, którą chce przeczytać. Nie pozwolę, żeby była kolejną osobą, którą ciągle zawodzę.

Gdy wychodzę z domu, słyszę chrupnięcie pod butami. Patrzę w dół i widzę lśniący, biały puch. W innych okolicznościach na widok pierwszego śniegu w tym roku pewnie skakałbym z radości. Teraz jednak jest mi on zupełnie obojętny i nie umiem zdobyć się nawet na najmniejszy uśmiech. Wzdycham, a z moich ust wydobywa się para.

Wracam do środka, żeby założyć cieplejszy płaszcz i czapkę.

***

W połowie szkolnego dnia muszę wyjść na zewnątrz mimo chłodu, bo kręci mi się w głowie i rozpaczliwie potrzebuję świeżego powietrza. Odchodzę kawałek od drzwi, żeby ukryć się przed ludźmi. Nie jestem pewien, dokąd idę, lecz nie zatrzymuję się, dopóki nie znajduję idealnego miejsca.

Schylam się odrobinę i wciskam za kontenery. Choć nie ma tu zbyt wiele przestrzeni, nie jest mi ciasno. Mogę dość swobodnie się poruszać, a co najważniejsze, wreszcie oddycham pełną piersią. Już wiem, że to będzie moje ulubione miejsce do ukrycia się przed światem, kiedy akurat zmęczą mnie szkolne mury. Jedyną rzeczą, która mi przeszkadza, są walające się na ziemi śmieci. Dosłownie wszędzie są niedopałki, rozbite butelki i zgniecione puszki. Teraz zastanawiam się, czy aby na pewno jestem tu bezpieczny i czy przez przypadek nie wszedłem na czyjś teren. Ale nikogo nie widzę w okolicy, dlatego na razie nie odchodzę.

Nie mogę usiąść na zamarzniętej ziemi, więc tylko kucam i zwieszam głowę między kolanami. Nie mam na sobie płaszcza ani niczego cieplejszego, niż golf. Przez to już po chwili zaczynam drżeć z zimna, a moje dłonie i stopy boleśnie sztywnieją. Wiem, że już zaraz prawie wcale nie będę w stanie nimi poruszać. Wiem także, że po tym się rozchoruję albo zrobię sobie jeszcze gorszą krzywdę. Wiem, wiem, wiem.

A mimo to, nie ruszam się z miejsca ani nawet nie wstaję. Jestem tak strasznie zmęczony, przerażony i zrezygnowany. Nie wiem, czy to przez chłód i otaczający mnie śnieg, czy fakt, że od trzech dni prawie nic nie jem. A może wszystko na raz i jeszcze z dodatkiem świąt Bożego Narodzenia, które zbliżają się wielkimi krokami. Wciąż jeszcze nie powiedziałem Abigail, że zostaję w Polsce. Nie wiem, jak jej to powiedzieć. Boję się. Tak bardzo się boję i odwlekam ten moment w nieskończoność i pewnie wciąż będę, do ostatniej chwili. A potem okaże się, że jest już za późno i wszystko mi się posypie. Chciałbym, żeby ktoś zrobił to za mnie. Albo chociaż pomógł mi przez to przejść.

Aż do końca [16+]Where stories live. Discover now