Rozdział 12 - William

20 3 20
                                    

Dziś mija tydzień, odkąd Adam zablokował mnie na Facebooku, zaledwie kilka godzin po wiadomości ode mnie. A ja wciąż nie przestaję tego roztrząsać, analizować i szukać potencjalnych powodów jego decyzji. Zastanawiam się, czy to ma jakiś związek z tym, co tam napisałem. Co jeśli źle sformułowałem to, co chciałem przekazać i w jakiś sposób go obraziłem? Tak to właśnie jest, kiedy ma się trudności w posługiwaniu się jakimś językiem. Oczywiście mówię o sobie, bo zdecydowanie łatwiej jest mi komunikować się po angielsku i nawet francusku, niż polsku. Pewnie często popełniam błędy, z których nawet nie zdaję sobie sprawy i w ten sposób tylko się ośmieszam. Na pewno i tym razem tak było.

Tylko że on nawet nie przeczytał mojej wiadomości. Wiem o tym, bo sprawdzałem czat naprawdę często. Może nawet co kilkanaście minut. Nadal mam ochotę tam zaglądać i pozwolić sobie łudzić się, że Adam jeszcze zmieni zdanie i za niedługo mnie odblokuje. Że pozwoli mi wszystko wyjaśnić i sprostować moje nieumiejętne użycie języka.

Ale tak naprawdę czuję, że to się nigdy nie wydarzy. On nie da mi szansy na poprawienie tej głupiej wiadomości. Musiałem obrazić go zbyt mocno.

Jednak ja wcale nie zamierzam się tak łatwo poddawać. Myślę, że jeszcze nie wszystko stracone i wciąż mogę przekonać go do zaufania mi.

Dziś kończę wcześniej od niego, ale postanawiam zostać w szkole dłużej. Lekcje jeszcze trwają, więc muszę zaczekać. Dopijam gorącą czekoladę z syropem karmelowym i wyrzucam pusty kubek do odpowiedniego kosza. To takie fajne, że moje liceum stawia na segregowanie śmieci. Mam tylko nadzieję, że inni uczniowie też tego przestrzegają.

Siadam na ławce niedaleko klasy. Nie chcę przegapić momentu, gdy Zajewski wyjdzie z klasy, więc nawet nie wyjmuję telefonu. Niestety nie ma tu żadnego zegara ściennego, na który mógłbym patrzeć i nie mam najmniejszego poczucia czasu. Nie wiem, ile jeszcze zostało. A nawet zerkanie na wyświetlacz komórki nie pomaga, bo niemal od razu zapominam, która jest godzina. Mój mózg wcale nie chce ze mną współpracować.

Moja noga zaczyna tak śmiesznie podskakiwać i trząść się, jak za każdym razem, gdy jestem zestresowany. Czyli dokładnie tak jak teraz. Intuicyjnie czuję, że zbliża się ta wielka chwila i to mnie trochę przeraża. Nie do końca wiem, czego właściwie mogę spodziewać się po tej rozmowie. Nawet nie mam pojęcia, czy Adam w ogóle się zgodzi. Nie chcę go zmuszać, ale... Bardzo mi zależy.

Nagle zdaję sobie sprawę z tego, że drapię swój nadgarstek. Skóra mnie tak piecze, jakbym wylał na nią wrzątek i jest wilgotna od cieknącej limfy. Mam spuchniętą dłoń i bruzdy, a na ich widok ściska mnie w żołądku.

Wzdrygam się, bo tuż nade mną rozlega się głośny wrzask dzwonka. Dlaczego to ustrojstwo musi być aż takie głośne i dlaczego ja usiadłem tak blisko? Aż mi piszczy w uszach.

Ludzie zaczynają wylewać się z klas, więc skupiam się i wypatruję Adama. Wiem już z doświadczenia, że on prawie zawsze opuszcza salę na samym końcu lub jako jeden z ostatnich. Trochę tego nie rozumiem, bo ja zawsze staram się wyjść tak szybko, jak tylko mogę. Ciekawe, dlaczego tak robi.

W końcu go zauważam. Idzie razem z Magdą, z którą o tej godzinie zawsze kończy lekcję niemieckiego. Wydaje mi się, że to jedyny przedmiot, na który razem chodzą. Są, a właściwie to m y jesteśmy, w różnych klasach, na innych fakultetach.

Podchodzę do nich na drżących nogach.

— Hej, eee... — Próbuję przełknąć ślinę, ale nie mogę, bo w ustach czuję okropną suchość. — Adam, czy możemy... porozmawiać?

— Nie — ucina i idzie dalej. Nawet na mnie nie patrzy.

Magda wzrusza ramionami i posyła mi przepraszające spojrzenie. Jeśli czuje się winna z jego powodu, to wcale nie musi.

Aż do końca [16+]Where stories live. Discover now