Wiadomość o weekendowym wyjeździe mojej matki była jak grom z jasnego nieba, bo zonaczało to przełożenie naszego wieczorku zapoznawczego na czwartkowe popołudnie. Bałam się, że w tygodniu Gabriel nie znajdzie czasu i będzie miał dobrą wymówkę, aby się wymigać. 

Weszłam do restauracji pełna wątpliwości, które powoli zastępowała kompletna pusta w głowie. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Anna nie wspominała ani słowem o swoim wybranku, a ja nie ciągnęłam jej za język. Ewidentnie traktowała to spotkanie jak jakąś niespodziankę, co nieco mnie przerażało. Naprawdę spodziewałam się wszystkiego - od łysiejącego urzędnika po wytatuowanego miłośnika amerykańskich chopperów.

Jeszcze bardziej stresowało mnie to, że wchodziłam do restauracji sama. Gabriel napisał, że się spóźni i musiałam przygotować się nie tylko na poznanie tego mężczyzny, ale też na konfrontację Anny z niezbyt lubianym facetem jej córki. Pocieszające było to, że przy obcej osobie nie urządzi cyrku.

- Dzień dobry - przywitał mnie kelner, po czym zaprowadził do stolika i odszedł, dając nam chwilę na uprzejmości.

Stanęłam jak wryta.

- Cześć Lilka! - powiedziała matka, natychmiast wstając i całując mnie w policzek.

Nie ruszyłam się ani o milimetr. Czułam, że moje usta są otwarte zdecydowanie zbyt mocno i zbyt długo. Zamknęłam je, przełykając ślinę. A raczej nie przełykając nic, bo miałam w buzi saharę.

- Cześć Lilka! - powtórzył znajomy głos, obejmując mnie lekko na powitanie.

Czasami miałam wrażenie, że połączenie mojego mózgu i ciała szwankowało. Tak było i w tym momencie. Poczułam się, jak w ukrytej kamerze i czekałam, aż oboje wybuchną śmiechem i powiedzą, że to jakiś żart. Ale tak nie było.

Anna patrzyła na mnie z początku z miną pełną determinacji, ale po chwili spuściła wzrok. Wtedy dotarło do mnie, że to nie żart i roześmiałam się tak głośno, że goście ulokowani przy okolicznych stolikach popatrzyli na mnie ze zdziwieniem a co niektórzy i dezaprobatą.

- Christopher! - powiedziałam, obejmując mocno tak dobrze znanego mi mężczyznę. - To prawda? - zapytałam jeszcze, wskazując na tę dwójkę.

Kiedy przytaknęli i usiedliśmy, nie mogłam pozbyć się szerokiego uśmiechu. Anna wydawała się nieco zawstydzona, a Christopher jak zwykle roztaczał wokół siebie ciepłą i lekką atmosferę. Nawet w najśmielszych snach nie spodziewałam się, że coś mogło ich łączyć. Bałam się, że matka poznała jakiegoś - nazwijmy moje myśli po imieniu - frajera, który przypałętał się na wyjeździe. Tymczasem był to Chris. Nasz Chris. Mężczyzna, który tak wiele pomógł nam w życiu.

Był wzorowym pracownikiem, fantastycznym człowiekiem i dobrym przyjacielem matki. Kiedy byłam młodsza, często widziałam w nim archetyp ojca. Chris mimo rozwodu i przeprowadzki do Polski nie zostawił swoich synów. Starszy był prawnikiem w Warszawie. Młodszy został z matką w Anglii, ale widywali się kilka razy w roku. Chris zawsze przywoził mi słodycze, które pałaszowałyśmy z Marią a czasem wymieniałyśmy się za większą ilość bardziej pospolitych, polskich cukierków. Angielskie słodycze były niezstąpioną walutą na podwórku.

Wiele razy mama wysyłała Chrisa żeby odebrał mnie z kina lub imprezy u koleżanki. Kiedy wyczuł ode mnie alkohol w siedemnaste urodziny Filipa nie pisnął ani słowa, choć potem wykorzystał pierwszą lepszą okazję, gdy pojawiłam się u matki w biurze, aby zrobić mi wykład pt. "Co alkohol robi z mózgiem nastolatka".

- Gabriel kazał przeprosić, ale nieco się spóźni - powiedziałam w końcu, kiedy wybieraliśmy przystawki.

- Ważne, żeby zdążył na drugie danie. Mają tu nieziemską kaczkę! - odparła moja matka lekko, sunąc palcem po menu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 17 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

NIEWINNYWhere stories live. Discover now