Nie wiedzieć czemu, momentalnie poczułam niepokój. Przez moją głowę przeleciało tysiące myśli, ale tą najbardziej uporczywą było: Coś ty znowu narobiła, Mamo?

Zorientowałam się, że przez kilkanaście sekund nie oddychałam, dopiero wtedy, gdy po drugiej stronie linii usłyszałam cichy, gardłowy chichot. Wypuściłam gwałtowanie wstrzymywane w płucach powietrze i odetchnęłam z ulgą. Gabriel wybrał zdecydowanie słaby dzień na tego typu żart.

- Wystraszyłeś mnie - burknęłam, kucając przy ścianie w przedpokoju. Oparłam plecy o chłodną powierzchnię i wsparłam wolną rękę o stojącą obok walizkę. Kręciło mi się w głowie. - Naprawdę myślałam, że coś się stało.

- Przepraszam, nie sądziłem, że od razu się zdenerwujesz - odparł, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej. 

W końcu co innego mogłaby zrobić normalna osoba, odbierając tego typu telefon niż się zdenerwować? To był mój wymarzony wyjazd, od kilku dni tylko czekałam, aż coś pójdzie nie tak. A głos Gabriela brzmiał naprawdę poważnie i sugerował, że wydarzyło się coś naprawdę złego. Ktoś kiedyś powinien go porządnie strzelić przez łeb. I tym kimś najprawdopodobniej w końcu będę ja. Im swobodniej się przy nim czułam, tym łatwiej przychodziło mi się na niego wściekać.

- Właściwie to się stało - dodał, kiedy nic nie odpowiedziałam. Jego głos znów był poważniejszy, ale nie chciałam dać się złapać drugi raz na to samo. - Mówię poważnie, musimy nieco zmienić nasze plany.

Cholera jasna, wiedziałam.

- Co masz na myśli? - spytałam, siląc się na jak najbardziej obojętny ton. Nie chciałam pokazać mu, że skaczę z radości na myśl o spędzeniu z nim paru dni. To byłaby przesada. - Właśnie się spakowałam - jęknęłam, aby podkreślić, że to jedyny powód, dla którego nie chciałam zmienić planów.

- Nie możemy jechać do mojej rodziny - powiedział, a ja zorientowałam się, że chyba mówił poważnie. Nie ciągnąłby maskarady, gdy już raz udało mu się mnie zdenerwować. - Moja matka nie przyjedzie, pokłóciła się z rodziną, wszyscy są na siebie nieźle wkurzeni.

- Jak to się pokłóciła? Co się dzieje? - Byłam przejęta nie na żarty.

Jego matka nie wydawała się typem awanturnika. Była raczej jedną z tych uroczych starszych pań, które rozsiewają wokół siebie pozytywną energię i dokładają ci zupy, kiedy zjesz tylko jeden talerz na raz.

- Właściwie to nic, dzieje się tak co jakiś czas - mruknął Gabriel uspokajająco. - Dawniej stale się kłócili, bo mój ojciec się z nimi nie lubił. Teraz rzadziej się kłócą, ale raz na kilka miesięcy ciotka powie za wiele przy mojej matce i od słowa do słowa powstaje afera.

- Rozumiem - mruknęłam, bo wolałam nawet nie myśleć, jak wyglądałoby moje życie, gdyby mama miała krewnych, z którymi utrzymywałaby kontakt. Nie bez powodu odcięła się od rodziny, a mi czasami przechodziła przez głowę taka głupia myśl, że może to nie do końca oni byli problemem. Nie chciałam tak myśleć, ale było mi trudno wyrzucić to z głowy. Zwłaszcza wtedy, kiedy się z nią kłóciłam. - Czyli odwołujemy wypad?

- Oczywiście, że nie - powiedział od razu Gabriel, uspokajając moje bezładnie kołaczące już serce. Przerażało mnie, jak mocny wpływ na moje emocje miały jego słowa i decyzje. - Mówiłem, że musimy zmienić plany, a nie odwołać. Będę po ciebie za kilka minut.

Czas mi się tak służył, że w końcu postanowiłam zejść pod blok. Walizka nie była aż tak ciężka, aby sprawiać mi większy problem na schodach. Musiałam schodzić ostrożnie, żeby nie uszkodzić kółek, ale naprawdę dawała radę. Kiedy schodziłam z ostatnich schodków, Gabriel właśnie wchodził do klatki. 

NIEWINNYWhere stories live. Discover now