- Dobrze, że spotykam się z dużo młodszą kobietą. - Głos Gabriela docierał tylko do jednego mojego ucha i niekoniecznie pozostawał w nim na dłużej. - Wspaniale. 

Nie mogłam uwierzyć, że nie jestem w stanie przypomnieć sobie tak prostej rzeczy. Doskonale znałam to słowo, używałam go tysiące razy w rozmowie i w setkach różnych kontekstów. Mogłabym przysiąc, że zeszłego lata powtarzałam je nagminnie, bo uwielbiałam burzę. Nagłe ulewy oczyszczały powietrze, a tropikalny klimat sprawiał, że po deszczu nie pozostawał na zbyt długo ślad. 

Kochałam ciepło i wilgotne powietrze po burzy. Ten zapach sprawiał, że czułam się taka zrelaksowana... Zapach, ten charakterystyczny zapach. Co tak pachniało? O, tak jak tlen. O-trzy. Ozon! Podskoczyłam w miejscu i poprawiłam się na fotelu, wpisując to proste słowo w odpowiednie kratki. Jak mogłam nie wpaść na to od razu?

- Idziesz spać, czy podać ci jeszcze motki wełny? - spytał Gabriel, tym razem nieco podniesionym głosem, czym skutecznie sprowadził mnie na ziemię.

Dotarło do mnie, że po odgadniętym wyrazie w krzyżówce nadal uśmiechał się od ucha do ucha, więc przybrałam poważną minę. Nie mogłam zachować powagi, więc uśmiechałam się pod nosem, zadowolona z odgadniętego hasła.

- Przepraszam, pochłonęło mnie to - odparłam, śmiejąc się z jego nadąsanej miny. 

Chwilę wcześniej wyrzucaliśmy stare gazety, które jego matka często zwoziła na wakacje i do jednej z nich dołączona była cienka książeczka z krzyżówkami. Nie rozwiązywałam krzyżówek od lat, dlatego czynność ta wycięła mi z życiorysu dobre pół godziny. 

Dochodziła północ i oboje byliśmy zmęczeni porządkami i przez to rozdrażnieni, nie spodziewaliśmy się, że wszystko zajmie tyle czasu. Gabriel wydawał się poirytowany, że zamiast wykorzystać ostatnie minuty naszego pierwszego dnia nad morzem, ja zabrałam się za rozwiązywanie krzyżówek.

- Chodźmy na spacer! - zaproponowałam, na co mężczyzna popatrzył na mnie jak na największego dziwaka. - No co, przed chwilą narzekałeś, że spędzam czas jak seniorka to zróbmy coś spontanicznego - dodałam, bo spodziewałam się lepszego zaangażowania z jego strony. 

- Jest zimno i wieje jak cholera, nie znosisz zimna.

- Fakt - mruknęłam. O tym nie pomyślałam. Lubiłam morze, ale tylko wtedy, gdy był upał. Jedynie wtedy miało to sens. - Może obejrzymy coś na starym odtwarzaczu? - zaproponowałam.

Odtwarzacz kaset wideo był kolejną rzeczą, która mnie zafascynowała. Pamiętałam podobny model z dzieciństwa, wtedy był cholernie drogi. Mama kupiła mi go na szóste urodziny, by potem na każdą okazję kupować mi kasetę. Z początku był to głównie Disney, potem kilka filmów młodzieżowych, skończywszy na komediach romantycznych, za którymi nie przepadałam. W dodatku wstydziłam się oglądać przy mamie lub niani filmy, w których główni bohaterowie spędzali na zmianę czas na kłóceniu się i całowaniu. 

Tutaj filmów było mnóstwo, koło odtwarzacza leżały dwa wielkie plastikowe pudła wypełnione kasetami. Dostrzegłam tez kilka kreskówek i już chciałam zażartować, kiedy przypomniałam sobie o Piotrusiu i w ostatniej chwili ugryzłam się w język. 

Nie sądziłam, że tak trudne będzie pilnowanie się, aby nie wspominać o żadnych drażliwych tematach. Wiedziałam, że spotykając się z kimś bez takiej przeszłości, nie musiałabym tak często zważać na słowa. 

Gabriel dostrzegł mój zły nastrój i westchnął głośno, przeglądając drugie pudło. Popatrzyłam na niego pocieszająco, bo przez ostatnie kilka godzin było między nami jakoś tak... Drętwo? 

NIEWINNYWhere stories live. Discover now