Obraz zaczął mi się rozmazywać i po raz kolejny nie mogłam zrozumieć, dlaczego mój własny mózg funduje mi takie absurdy. Nie płakałam ze strachu przed nim, płakałam na myśl o tym, że za kilka minut będę musiała wyjść z tego samochodu i już nigdy do niego nie wrócić. Zakończyć coś, co do tej pory było zawieszone i huśtało się na ostatnim, cienkim włosku. Bardziej przerażała mnie myśl o stracie niż o tym, że mógłby mnie skrzywdzić. Chyba naprawdę byłam chora psychicznie. Może to był jakiś popaprany rodzaj syndromu sztokholmskiego? Im więcej wiedziałam na temat tego, jakim był człowiekiem - a na pewno nie był dobrym - tym mocniej nie chciałam wypuścić go z rąk. 

Zahamowałam gwałtownie, w ostatniej chwili dostrzegając czerwone światło. Gabriel ze świstem wciągnął powietrze, ale nie odezwał się ani słowem. Na zielonym ruszyłam zbyt gwałtownie, prawie krztusząc silnik. W ostatniej chwili udało mi się wcisnąć sprzęgło, aby nie zgasł. Nie ujechałam daleko, zatrzymałam się na chodniku kilkaset metrów dalej. Mniej więcej w połowie drogi do jego domu. Ścisnęłam mocniej kierownicę, a potem puściłam ją, odwracając się w kierunku pasażera. 

Patrzyłam na niego, badając każdy centymetr twarzy. Próbowałam znaleźć w nim cokolwiek, co dałoby mi pewność, że nie popełniam błędu. Przez myśl przemknęło mi, że istniała - jedna, malutka i raczej mało prawdopodobna - szansa, że moja matka kłamała. Co, jeśli wszystkie te dokumenty zostały podrobione tylko po to, żeby zatrzymać mnie w domu? Pewnie uważała mój związek ze starszym mężczyzną za ujmę na swoim nieskalanym honorze. Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam?

Nadmiar emocji buzował w moich żyłach, czułam dziwne odrętwienie i zdecydowanie nie powinnam prowadzić. Musiałam się uspokoić, ale atak paniki znów pukał do drzwi. Zaczęłam szybciej oddychać, bo powoli kręciło mi się w głowie. 

- Lilka? - spytał półszeptem, jakby bał się odezwać. 

- Uderz mnie - powiedziałam, a on wpatrywał się we mnie jeszcze bardziej zszokowany niż wtedy, gdy ujrzał mnie na parkingu. 

Chciałam żeby coś zrobił. Jeśli był niebezpieczny i mógł mnie skrzywdzić, chciałam, aby zrobił to w tamtej chwili. W końcu czym różnił się ból fizyczny od tego, który rozszarpywał mnie od środka przez ostatnie tygodnie? 

- Lilka, chyba żartujesz? - Zaśmiał się krótko, jakby czekał, aż i ja wybuchnę śmiechem i powiem, że to tylko zwykły żart. 

- Uderz mnie - powtórzyłam, czując jak zaczynam cała się trząść. Atak nadchodził i chyba już było za późno na powstrzymanie go. - Uderz mnie, do cholery! - wrzasnęłam, uderzając raz po raz rękoma o kierownicę, nie myśląc nawet o tym, że za moment poduszka powietrzna może rozwalić mi twarz. - Zrób coś, kurwa, cokolwiek!

Złapał mnie za ręce, unieruchamiając je. Oddychałam szybko, starając się uspokoić, ale atak paniki powoli przejmował nade mną kontrolę. Byłam w najgorszym możliwym położeniu, nie rozumiałam, jak mogłam sama z własnej woli wpakować się w taką sytuację. Powinnam wyjść z samochodu i uciekać. Właśnie tak powinnam zrobić. Gabriel, jakby przeczuwając, o czym myślę, w ułamku sekundy zablokował zamki. Trzymał oba moje nadgarstki w swojej jednej dłoni, nie mogłam nic zrobić.

- Co się z tobą dzieje? - zapytał, tym razem nie na żarty przestraszony. 

Jego głos dochodził do mnie z opóźnieniem i zniekształcony, jakbym była zanurzona tuż pod powierzchnią wody. Jako dziecko często bawiłam się w taki sposób. Z Marią w ogrodowym basenie robiłyśmy zawody. Po kolei zanurzałyśmy uszy w wodzie i patrząc na ruch ust musiałyśmy odgadnąć, co mówi druga osoba. Wspomnienie z dzieciństwa na chwilę przyniosło mi ulgę, chwyciłam się go i odtwarzałam w głowie jak mantrę, aby uspokoić swój organizm. 

NIEWINNYDär berättelser lever. Upptäck nu