- Mogłaś zaczekać - powiedział, podchodząc szybkim krokiem. 

Podniósł walizkę jedną ręką z taką łatwością, że postanowiłam wyrzucić z głowy swój dziesięciominutowy ślimaczy spacer po schodach. Trzymałam się kilka kroków za nim, dopóki nie włożył walizki do wypchanego już bagażnika. Po drodze mieliśmy zrobić zakupy spożywcze, nie miałam pojęcia, jak je wepchniemy.

Oprócz walizki miałam jeszcze nieduży plecak, a i tak byłam przekonana, że spakowałam zbyt wiele jak na trzy noce. 

- Masz zamiast zostać tam na miesiąc - spytałam, unosząc wysoko brwi, kiedy przekładał kilka bawełnianych toreb, aby domknąć bagażnik. 

- Dom jest średnio wyposażony - odpowiedział, po czym uśmiechnął się triumfalnie, gdy w końcu ułożył wszystkie rzeczy w odpowiedniej konfiguracji. - We wtorek ekipa miała go posprzątać i zrobić spis tego, czego brakuje. Dawno tam nie byłem, więc brakowało praktycznie wszystkiego. - Wzruszył ramionami, po czym pocałował mnie przelotnie w policzek. - Dzień dobry - dodał, bo nie zdążyliśmy się nawet przywitać.

Moje serce przyśpieszyło. To, jak takie spontaniczne drobne gesty na mnie działały podkreślało tylko, jak bardzo brakowało mi czułości i bliskości z jego strony. Na początku nie zwracałam na to większej uwagi, ale spotkanie się z Gabrielem było takie... Inne?

W poprzednich związkach początki były naprawdę intensywne. Godziny spędzone na rozmowach przez telefon i wysyłaniu wiadomości. Do tego byłam przyzwyczajona. Z Gabrielem widywaliśmy się teraz dość regularnie, ale nie miał zwyczaju wymieniać dziesiątek SMS, a ja nie znosiłam rozmawiać przez telefon.

Wszelkie obawy o nasz związek jak zwykle rozwiały się, kiedy tylko znaleźliśmy się w samochodzie. Kiedy się spotykaliśmy, mieliśmy masę tematów do omówienia. Gabriel coraz więcej mówił o swoim dzieciństwie, które było zupełnie inne niż moje. Często jeździł z rodzicami i kuzynami na biwaki, uwielbiał chodzić po górach. Przestał, kiedy poszedł do liceum i postanowił zbuntować się przeciwko światu. 

- Miałeś kolorowe włosy i spodnie z krokiem w kolanie? - Parsknęłam śmiechem, wyobrażając to sobie. Dokładnie taki obraz zbuntowanej młodzieży lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych miałam w głowie.

- Byłem badassem - odpowiedział, udając urażonego. - Chodziłem w skórze i jako jedyny w klasie miałem prawdziwy motocykl.

- Jasne - prychnęłam, powstrzymując się przed kolejnym napadem śmiechu. - Prawdziwy motocykl - powtórzyłam, naśladując jego ton i kiwając głową z udawanym uznaniem.

- Jesteś okropna - burknął, chyba naprawdę urażony.

Wbił wzrok w drogę i zwolnił, bo czekała nas kilkudziesięciokilometrowa trasa naszpikowana fotoradarami.

Mogłam wyobrazić sobie Gabriela w skórzanej kurtce na klasyku sprowadzonym z USA. W tamtych czasach to pewnie było naprawdę coś wielkiego, ale jakoś nie pasowało mi to do mężczyzny, który na co dzień chodził w garniturze. Czasami miałam wrażenie, że sypiał w idealnie wyprasowanej koszuli, zawsze miał ją na sobie. Nawet wtedy, gdy spotykaliśmy się spontanicznie na mieście. 

- A ty? - spytał, najwyraźniej szybko odpuścił boczenie się na mnie. 

- Co ja? - Czasami miałam problemy z utrzymaniem wątku. - Nie, ja nie miałam prawdziwego motocykla - dodałam, znów akcentując dwa słowa w taki sposób, że zacisnął mocniej dłonie na kierownicy. 

- Jak wspominasz swoje liceum? - Doprecyzował, ignorując moje przytyki.

- Hm... Normalnie - odparłam, bo nie miałam pojęcia, co powiedzieć. - Nie było to aż tak dawno temu - dodałam, posyłając mu wredny uśmieszek.

NIEWINNYWhere stories live. Discover now