Potrafiła grać na emocjach, ale wściekłość przyćmił fakt, że i w samochodzie miałam lokalizator. Naprawdę bezczelnym było, że mówiła o tym bez żadnego skrępowania.

- Gabriel nie jest taki, jak myślisz - mruknęłam, ostatkiem sił próbując zachować w sobie spokój. - Myliłaś się co do niego. 

- Myliłam? Sąd też się mylił? Może wszyscy się mylili lub kłamali, łącznie z tym małym chłopcem?! - Jej głos z każdym słowem stawał się głośniejszy. 

- A co, jeśli tak? Co, jeśli sąd się pomylił? - zapytałam, czując pod powiekami łzy. 

Jak mogła wspomnieć o dziecku? Naprawdę chciała mną manipulować wciągając w to niewinne dziecko, które w całej sytuacji mimo niewinności Gabriela najbardziej ucierpiało?

Wiedziałam, że tak było. Nawet, jeśli Gabriel był niewinny, nie zmieniało to faktu, że chłopiec stracił rodzinę. Stracił ojca i został z matką, która sama wszystko zainicjowała i zniszczyła. Mogłam tylko się domyślać, jak musiała boleć utrata ojca w wieku kilku lat. Ja swojego nie pamiętałam, odszedł przed moimi narodzinami, a i tak cholernie bolało.

- Gdyby tak było, odwołałby się od wyroku - parsknęła wymuszonym śmiechem, co jeszcze mocniej mnie zdenerwowało. 

- Czy dla ciebie wszystko zawsze jest czarne lub białe?! - krzyknęłam, bo nie miałam siły utrzymać emocji na wodzy.

- Dorośnij! - wrzasnęła, ale natychmiast ściszyła głos, przypominając sobie, że jesteśmy w biurze. - Lillien, czas dorosnąć i przestać wierzyć w bajki, bo może stać ci się krzywda. To nie żarty, to niebezpieczny człowiek. 

- Mam dość - warknęłam, po czym skierowałam się do drzwi. - Czy chociaż przez minutę chciałaś wysłuchać tego, co mam do powiedzenia? - dodałam, odwracając się w jej kierunku.

- Słucham?

- No właśnie nie. Może powinnam wysłać ci maila? - powiedziałam, po czym zamaszystym ruchem otworzyłam drzwi i zatrzasnęłam je za sobą. 

Widziałam, że wszystkie biura na piętrze były zamknięte, choć zawsze pracownicy mieli pootwierane drzwi. Najwyraźniej słyszeli naszą kłótnię i mieli w sobie tyle uprzejmości, żeby uniknąć celowego podsłuchiwania. 

Wyszłam wściekła z budynku, kierując się prosto do samochodu. Swoją drogą było to ciekawe, że osoba tak chłodna i pragmatyczna potrafiła zgromadzić w swojej firmie tak uprzejmych i ciepłych ludzi. Najwyraźniej jej zdolności aktorskie były wybitne. W końcu sama wiele lat nabierałam się na tę jej wymuszoną troskę. 

Do listy rzeczy, których nie powinna robić dojrzała kobieta, moja mama mogła jeszcze dopisać kilka pozycji z całego mojego dnia. Pierwszym co zrobiłam, było skierowanie się do firmy HOSA. Na światłach zerknęłam na swoją twarz w lusterku, wyglądałam na zmęczoną i miałam zaczerwienione oczy. 

Wyjęłam ze schowka krople, których używałam podczas jazdy w nocy. Strasznie szybko męczyły mi się oczy. Zwilżyłam spojówki i od razu poczułam ulgę, dobrze łagodziły podrażnienia. Ruszyłam na zielonym dopiero wtedy, gdy kierowca za mną użył klaksonu. Miałam ochotę pokazać mu środkowy palec, choć miał absolutną rację, trąbiąc na babę blokującą skrzyżowanie.

Stanie w korkach dało mi wystarczająco dużo czasu, aby doprowadzić się do porządku. Gdy zaparkowałam pod firmą HOSA, może nie byłam chodzącą pięknością, ale też nie zasmarkaną nastolatką. Ruszyłam pewnym krokiem, zatrzymując się dopiero przy recepcji. 

- Dzień dobry - powiedziałam do młodej recepcjonistki. Gdy widziałam ją ostatnim razem, dopiero zaczynała. Teraz wydawała się nieco pewniejsza siebie, ale nadal sympatyczna. - Jestem umówiona z panem Gabrielem Dobryszewskim. 

NIEWINNYWhere stories live. Discover now