- Dzisiaj jest bal biznesowy. Takie spotkanie połączone z akcją charytatywną, organizowaną przez naszą fundacje. - Oznajmił Vincent wchodząc do kuchni.
Siedziałam akurat zaspana na krześle i opierając głowę o stół, powoli jadłam płatki z mlekiem. Musiałam jednak uważać, by nie poplamić swojego mundurka szkolnego.
Odłożyłam na moment łyżkę, i popchnęłam moje dwa kucyki, aby leżały swobodnie na moich plecach, a nie twarzy i zmarszczyłam leciutko brwi.
- Hm?
- Taka gala. Wszyscy jedziemy, bo to będzie naprawdę sporawy bal. Masz już zamówioną sukienkę i stylistkę, która przyjedzie, aby ci ułożyć włosy. - Zaczął mi swobodnie tłumaczyć, przy okazji robiąc sobie kawę.
- O! To znaczy, że nie idę dziś do szkoły? - Zapytałam, w sumie nie wiedząc do końca na co mam nadzieje. Z jednej strony chce zobaczyć się z przyjaciółkami, a z drugiej mogłabym się pobawić
- Wszystko będzie na ciebie czekać po powrocie z zajęć.
***
Na zewnątrz był śnieg, a Dylan postanowił dzisiaj zaparkować na zewnątrz, więc wybiegłam z auta i szybko potruchtałam w stronę wejścia.
W środku szybko zsunęłam brudne butki, i odwiesiłam kurtkę, czapkę, szalik i rękawiczki na wieszak.
Jak najszybciej chciałam zobaczyć moje ubranie na ten wieczór.
Zbiegłam po schodach i pognałam do pokoju.
I ujrzałam ją.
Ogromna, falbaniasta suknia. To.. to była chyba najpiękniejsza sukienka jaką w życiu widziałam. I była moja.
W kolorze bieli, może lekko różu, z przeogromną kokardą na plecach i wielkich rękawków zrobionych z falbanek, nadawała by się na suknie ślubną, gdyby była w większym rozmiarze. (Później będzie grupa rodzinna z jej zdjęciem ~noleh4asska)
Uśmiechnęłam się do siebie i podeszłam bliżej.
Najdelikatniej jak tylko potrafiłam, musnęłam ją koniuszkami palców. Była taka mięciutka i wspaniała w dotyku.
Odsunęłam się i pobiegłam do pokoju Willa, ale go tam nie było. Zapukałam więc do Dylana.
- No...? O cześć dziewczynko! Co tam? - Chyba myślał na początku, że to ktoś inny, ale gdy mnie ujrzał się uśmiechnął i wziął mnie na ręce.
- Dyl! Mogę już ubrać moją sukienkę? Plose...
- Ale gala jest dopiero o szesnastej. - Zaśmiał się. - Jadłaś już obiad?
- Em... nie?
- W takim razie najpierw musisz się najeść. No i zdjąć mundurek, żeby się nie pobrudził. - Dotknął mojego brzuszka i skierował się w stronę mojego pokoju.
Faktycznie, przez tą sukienkę zapomniałam o tych dwóch rzeczach. On na przykład, już miał na sobie dresy.
Włożyłam szybko szare dresy i jasnoróżową bluzę.
Na dole, w kuchni, Eugenia piekła akurat jakieś ciasteczka, ale na moment przestała, aby nałożyć mi i Dylanowi porcje kremu z dyni. Postawiła jeszcze na stół grzanki, które sobie wrzuciliśmy do talerzy i zaczęliśmy jeść.
Zagadywałam go trochę na temat balu, ale ten mówił, że sama się przekonam, i że to zwykły bankiet z eleganckimi strojami.
Pomimo to nie zmieniłam nastawienia i moment później stałam w moim pokoju, z rozłożonymi rękoma i szerokim uśmiechem na ustach, bo pani stylistka właśnie mnie ubierała.
YOU ARE READING
Malutka Hailie Monet
Teen FictionHej! To jest moja wersja Rodziny Monet od Weronki Anny Marczak. Opowiadanie, jeśli mogę tak to nazwać jest o tym, że Hailie trafia do braci jako mała dziewczynka, a różnica między nimi jest dosyć spora. Między bliźniakami, a Hailie jest 10 lat różni...