Przeogromna kokarda na plecach. 3️⃣9️⃣

2.2K 92 25
                                    

- Dzisiaj jest bal biznesowy. Takie spotkanie połączone z akcją charytatywną, organizowaną przez naszą fundacje. - Oznajmił Vincent wchodząc do kuchni.

Siedziałam akurat zaspana na krześle i opierając głowę o stół, powoli jadłam płatki z mlekiem. Musiałam jednak uważać, by nie poplamić swojego mundurka szkolnego.

Odłożyłam na moment łyżkę, i popchnęłam moje dwa kucyki, aby leżały swobodnie na moich plecach, a nie twarzy i zmarszczyłam leciutko brwi.

- Hm?

- Taka gala. Wszyscy jedziemy, bo to będzie naprawdę sporawy bal. Masz już zamówioną sukienkę i stylistkę, która przyjedzie, aby ci ułożyć włosy. - Zaczął mi swobodnie tłumaczyć, przy okazji robiąc sobie kawę.

- O! To znaczy, że nie idę dziś do szkoły? - Zapytałam, w sumie nie wiedząc do końca na co mam nadzieje. Z jednej strony chce zobaczyć się z przyjaciółkami, a z drugiej mogłabym się pobawić

- Wszystko będzie na ciebie czekać po powrocie z zajęć.

***

Na zewnątrz był śnieg, a Dylan postanowił dzisiaj zaparkować na zewnątrz, więc wybiegłam z auta i szybko potruchtałam w stronę wejścia.

W środku szybko zsunęłam brudne butki, i odwiesiłam kurtkę, czapkę, szalik i rękawiczki na wieszak.

Jak najszybciej chciałam zobaczyć moje ubranie na ten wieczór.

Zbiegłam po schodach i pognałam do pokoju.

I ujrzałam ją.

Ogromna, falbaniasta suknia. To.. to była chyba najpiękniejsza sukienka jaką w życiu widziałam. I była moja.

W kolorze bieli, może lekko różu, z przeogromną kokardą na plecach i wielkich rękawków zrobionych z falbanek, nadawała by się na suknie ślubną, gdyby była w większym rozmiarze. (Później będzie grupa rodzinna z jej zdjęciem ~noleh4asska)

Uśmiechnęłam się do siebie i podeszłam bliżej.

Najdelikatniej jak tylko potrafiłam, musnęłam ją koniuszkami palców. Była taka mięciutka i wspaniała w dotyku.

Odsunęłam się i pobiegłam do pokoju Willa, ale go tam nie było. Zapukałam więc do Dylana.

- No...? O cześć dziewczynko! Co tam? - Chyba myślał na początku, że to ktoś inny, ale gdy mnie ujrzał się uśmiechnął i wziął mnie na ręce.

- Dyl! Mogę już ubrać moją sukienkę? Plose...

- Ale gala jest dopiero o szesnastej. - Zaśmiał się. - Jadłaś już obiad?

- Em... nie?

- W takim razie najpierw musisz się najeść. No i zdjąć mundurek, żeby się nie pobrudził. - Dotknął mojego brzuszka i skierował się w stronę mojego pokoju.

Faktycznie, przez tą sukienkę zapomniałam o tych dwóch rzeczach. On na przykład, już miał na sobie dresy.

Włożyłam szybko szare dresy i jasnoróżową bluzę.

Na dole, w kuchni, Eugenia piekła akurat jakieś ciasteczka, ale na moment przestała, aby nałożyć mi i Dylanowi porcje kremu z dyni. Postawiła jeszcze na stół grzanki, które sobie wrzuciliśmy do talerzy i zaczęliśmy jeść.

Zagadywałam go trochę na temat balu, ale ten mówił, że sama się przekonam, i że to zwykły bankiet z eleganckimi strojami.

Pomimo to nie zmieniłam nastawienia i moment później stałam w moim pokoju, z rozłożonymi rękoma i szerokim uśmiechem na ustach, bo pani stylistka właśnie mnie ubierała.

Malutka Hailie Monet Where stories live. Discover now