Drewniany plac zabaw. 9️⃣

4.4K 92 62
                                    

Dzisiaj znowu obudziłam się dosyć wcześnie. To pewnie dlatego, że wczoraj zasnęłam szybciej niż zazwyczaj. No i byłam bardzo głodna. Zeszłam z łóżka i skierowałam się na dół. W kuchni była tylko Eugenia, która nuciła sobie piosenkę, która leciała w radiu i akurat wsadzała jabłecznik do piekarnika.

- Dzień dobry, pani Eugeniu. - Przywitałam się grzecznie i wskrobałam się na krzesło. O dziwo mi się udało, ale z za stołu wystawał mi tylko nos bo byłam za niska na te normalne krzesła.

- Oh, dzień dobry, dzień dobry kochanie. - Gosposia się trochę przestraszyła, bo pewnie nie spodziewała się mnie o tak wczesnej godzinie. - Co na śniadanko?

- Hm... może omlet z bitą śmietaną i malinami? Jestem okropnie głodna.

- Jasne, już robię. 5 minut.

Faktycznie zajęło to bardzo krótki czas. Eugenia wzięła sobie do serca to, że jestem bardzo głodna. Poprosiłam ją, aby wsadziła mnie do krzesełka i jej podziękowałam. Dzisiaj było bardzo ponuro i zimno na zewnątrz dlatego zamiast soczku miałam gorącą herbatkę. Omlet był bardzo sycący i długo go jadłam. Kiedy miałam zjedzoną już prawie połowę śniadania, do kuchni wszedł Shane, a zaraz za nim Dylan. Oboje mieli takie same sweterki zamiast normalnej góry mundurka. Po chwili do kuchni wbił Tony, który również miał taki sweter i trzymał jeden mniejszy.

- Dzisiaj jest dzień rodzeństwa i idziesz z nami do szkoły! - Wykrzyknął i podał mi sweterek.

- A to dla ciebie. Mamy matching! - Dokończył Dylan.

- Wow!!! Ale super! Dziękuje.

Chłopcy zażyczyli sobie takie samo śniadanie jak ja. Kiedy zjedli Dylan dokończył mojego i pobiegłam z Shane'm się wyszykować szybko do jego szkoły. Ubrałam szerokie, czarne jeansy i ten śliczny sweterek w czarno-białe paski. Do tego białe New Balance 550 i rozpuszczone włosy.

Szybkim krokiem weszliśmy do garażu, a później weszliśmy do naszego Rolls-Royce'a Phantom. Wiem co to za marka samochodu od moich braci. Szybko się uczę.

Chłopcy w drodze do szkoły opowiadali mi trochę o niej. Umówiliśmy się, że przez te 8 godzin, co godzinę będę się zmieniać z chłopakami.

Po jakimś czasie przed nami ukazała się duża, nowoczesna placówka. Kiedy tylko wjechaliśmy na parking wszyscy spojrzeli się w naszym kierunku. Jeszcze nigdy nie byłam obserwowana przez tylu ludzi naraz.

- Czemu wszyscy się tak na nas patrzą? - Zapytałam się chłopców kiedy wyszliśmy z auta.

- Bo jesteśmy Monet. A to nazwisko jest tutaj sławne. - Odpowiedział mi z cwanym uśmieszkiem Tony, a zaraz po tym Dylan mnie podniósł i zaczął nieść.

- No i wszyscy odkąd się pojawiałaś chcieli poznać słynną siostrę braci Monet. - Szepnął mi do ucha złowrogo, a ja się zawstydziłam, przestraszyłam i nie wiem co jeszcze, więc wtuliłam głowę w jego wgłębienie w szyji.

W pewnym momencie poczułam, że jesteśmy w środku. Odważyłam się podnieść głowę i wtedy zobaczyłam, że jeszcze więcej osób usuwa nam się z drogi i na nas patrzy. Zerknęłam na braci, którzy szli z czegoś sobie żartując, ale też z pewnymi siebie uśmieszkami. Też się tak uśmiechnęłam i od razu poczułam się dużo pewniej i już się tak nie bałam.

- Postaw mnie na ziemie Dyl. - Rozkazałam bratu. Spełnił moją prośbę i po chwili biegłam pomiędzy nimi. Biegłam bo nie nadążałam. - Ale trochę wolniej. Proszę. - Wydyszałam na co oni się zaśmiali, lecz na szczęście zwolnili i teraz nadążałam. Po jakimś czasie się zatrzymaliśmy. Ja złapałam Dylana za rękę, a Shane z Tonym przede mną klęknęli i starszy bliźniak zaczął mówić:

Malutka Hailie Monet Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora