Pierniczki. 3️⃣4️⃣

2.2K 98 19
                                    

Dzisiaj był 24 grudnia, a to oznaczało jedno; dzisiaj przystroimy choinkę i będzie wigilia, a rano jak wstaniemy będziemy jeść świąteczne śniadanie.

Tata mi tłumaczył, że u nich w rodzinie nie daje się prezentów, bo na codzień mogliby sobie na wszystko pozwolić. Nie było mi z tego powodu przykro. Oczywiście miało to niesamowity klimat, ale nie przywiązałam do tego większej uwagi.

Dzisiaj miałam włożony ciepły i świąteczny kombinezon. Spodobało mi się to, że inni też byli ubrani świątecznie. Serio, nawet Vince miał elegancki, ale wciąż świąteczny sweter.

Po śniadaniu, którego zjadłam w towarzystwie Willa i cioci Agnes, poprosiłam Benny'ego, aby przyniósł choinkę. Już wcześniej wspominał, że może to zrobić.

- Poczekamy na Dylana, to mi pomoże. Ja już stary jestem i plecy mnie bolą, słoneczko. W porządku?

- Jasne! A mogę pooglądać wasze ozdoby?

- Pewnie tak, ale musisz się zapytać Blanche.

Tak też zrobiłam. Babcia, akurat zakręcała swoje włosy w łazience. Zapukałam, a ta powiedziała, żebym weszła.

Wydaje mi się, że Blanche mnie polubiła, a nawet bardzo, dlatego się zgodziła i mnie poinstruowała, gdzie są.

Powiedziałam jej, że poczekam na kogoś, aby mi pomógł, ale w sumie... Co może mi się stać?

Przeszłam schodami dwa piętra. Na trzecim było poddasze, na co odetchnęłam z ulgą. Nie przepadałam za wchodzeniem po schodach.

Ściany były tutaj zabudowane w szafy.

Poinstruowana przez babcię Blanche, otworzyłam trzecie drzwi.

W środku było wiele pudeł, jednak odrazu wiedziałam, które to to odpowiednie. Wysypywały się z niego bombki, a dodatkowo było całe w brokacie.

Na nim stały jeszcze jakieś kartony, które zdjęłam. Ku mojej uldze były lekkie, więc nie sprawiło mi to większej trudności.

Nareszcie dotarłam do tego odpowiedniego. Dla odmiany był okropnie ciężki.

Ciągnęłam go, i ciągnęłam.

Delikatnie się przesuwał, aż wreszcie cały się wysunął i stał teraz na środku pomieszczenia. Zakaszlałam parę razy, bo zapewne było tu sporo kurzu i otworzyłam pudełko.

W środku było tego naprawdę dużo.

Zanurzyłam rękę i wtedy pisnęłam z bólu.

Czym prędzej ją wyciągnęłam... i matko, była cała w krwi.

Natychmiast zaczęłam płakać.

Moim płaczem sprowadziłam na górę Dylana, bo miał pokój naprzeciwko schodów i pewnie najbardziej mnie słyszał.

Podbiegł do mnie spanikowany i kiedy zobaczył moją dłoń, widocznie się przeraził.

- Co się tu do kurwy wydarzyło? - Chwycił mnie w ramiona i truchtem zaczął biec na dół.

W kuchni posadził mnie na krześle. Wzrok Cama i Vincenta odrazu się na mnie przeniósł.

Ten pierwszy wstał i pomógł Dylowi szukać apteczki.

Znalazł ją pierwszy i podszedł do mnie.

- Co się stało, królewno? - Zapytał się mnie, lekko przestraszony.

- B..boli. - Załkałam. Bracia się skrzywili, a tata zabrał do roboty.

Obmył mi rękę i ją zdezynfekował, a później zapalił lampkę, pomimo że było jasno, i się nachylił nad rozcięciem.

Malutka Hailie Monet Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin