- Mamy teraz gorszy okres, ale kocham ją. 

- Skoro już mowa o matkach... - zaczął, ostrożnie dobierając słowa. - Moja matka przyjeżdża na weekend, to taka nasza tradycja na pierwszego listopada. Może chciałabyś dołączyć i spędzić z nami te kilka dni?

- Sama nie wiem - szepnęłam, bo choć bardzo chciałam, nie byłam pewna, czy tak wypada. W końcu nie byłam dla niego nikim szczególnym. Po falstarcie mamy kolejne podejście do randkowania i kto wie, czy będzie udane. - A co będziecie robili?

- W piątek idziemy na cmentarz, potem mój kuzyn organizuje mały rodzinny obiad u siebie na wsi. Mama zostanie u nich do niedzieli, a my moglibyśmy pojechać na dwie noce do naszego domku letniskowego - mówiąc to puścił do mnie oczko i znów zalałam się rumieńcem. 

- Myślisz, że nie będą mieli nic przeciwko? - spytałam, starając się wyrzucić z głowy to drugie zdanie. 

- Gdyby była choćby najmniejsza szansa, że będą mieli coś przeciwko, nie zaproponowałbym ci tego. Poza tym moja matka o ciebie pytała, chciałaby cię poznać... Tym razem we właściwy sposób a nie na środku ulicy, wtrącając się w nieswoje sprawy. 

Wyczułam w jego głosie nutkę żalu w stosunku do matki, ale wiedziałam, że był jej w głębi serca wdzięczny. Gdyby nie wtrąciła się w naszą relację, pewnie nigdy nie poznałabym prawdy. Trochę bałam się tego, co pomyśli jego rodzina, gdy mnie zobaczą. Młodszą od niego o dwadzieścia lat, taką pospolitą i niczym nie wyróżniającą się dziewczynę. 

Nie bałam się spotkania z jego matką, bo ją uwielbiałam od tamtej nocy, gdy walczyła o szczęście swojego syna. Cieszyłam się, że będzie z nami, bo to oznaczało już dwie osoby, które mnie akceptują. Nawet, jeśli jego dalsza rodzina by mnie nie polubiła, byłabym w stanie to znieść, mając u boku Gabriela i panią Celinę. 

- No to chyba jesteśmy umówieni. - Uśmiechnęłam się do niego, na co jego oczy zabłyszczały. Musiało mu bardzo zależeć na tym, abym zgodziła się z nim pojechać. - A tak właściwie to dokąd jedziemy?

- Małe urokliwe miasteczko nad morzem, nazywa się Trzebiatów. Tam na cmentarzu jest pochowana większość mojej rodziny. Kilka kilometrów od miasta jest gospodarstwo mojego kuzyna a kilkanaście kilometrów od niego mam domek letniskowy.

- Czy nocowanie w domku letniskowym w listopadzie to dobry pomysł?

Nie znosiłam zimna i na samą myśl się wzdrygnęłam. Gabriel zaśmiał się, bo doskonale pamiętał, jak zmarzłam pierwszej nocy u niego w domu. A mimo to, było to jedno z najlepszych wspomnień w moim życiu. Wiele bym dała, żeby znów spać tulona przez niego. 

- Rozpalimy w kominku, właściwie to domek całoroczny. Kupiliśmy go żeby nie nocować u wujostwa, kiedy przyjeżdżaliśmy na dłużej niż dwie noce. Ojciec... - Gabriel urwał nagle, jakby słowo to niespodziewanie pojawiło się w jego ustach i wyrzucił je z siebie, zanim pomyślał, co robił. - ...nie przepadał za bratem mojej matki. Wolisz lody czy sernik? - zapytał, podsuwając mi pod nos kartę.

To był pierwszy raz, kiedy Gabriel wspominał o swoim ojcu. Czyżby właśnie tam był pochowany? Skoro samo wspomnienie ojca przychodziło mu z takim trudem, nie powinnam być dociekliwa. Musiałam czekać, aż sam mi o wszystkim powie. I już w tamtej chwili obiecałam sobie, że to właśnie on będzie pierwszą osobą na świecie, której powiem o swoim ojcu.

- Sernik - odparłam, zerkając w kierunku kelnerki, która cały czas czekała przy barze i obserwowała klientów, aby jak najszybciej znaleźć się przy stoliku, kiedy będzie potrzebna. - Jest z kajmakiem, a kajmak to życie. 

- Wolisz kajmak czy steki? - zapytał, gdy złożyliśmy zamówienie. 

- Skąd wniosek, że steki też uwielbiam? 

NIEWINNYWhere stories live. Discover now