Rozdział 39

796 84 124
                                    


Potrzebowałam czterech miesięcy. Tylko i aż tyle. Wciąż nie wróciłam do pracy. Trzy tygodnie temu z niej zrezygnowałam. Opiekowałam się Parkerem najlepiej jak mogłam. Na początku głównie leżał i jeździł na wizyty lekarskie z moją matką, bo wciąż nie miałam samochodu. Nie odnaleziono go i wcale za nim nie tęskniłam. Pogodziłam się z tym, że go nie odzyskam. Mój sąsiad szybko nabierał sił, starając się znów być samodzielny.

Odwiedził mnie również zaniepokojony Matt. Na co dzień nie oglądał wiadomości, ale przypadkowo zobaczył program, w którym pokazano zdjęcie Cadena. Szukano powiązań z innymi ofiarami. Prosili, aby zgłosiły się osoby, które mogłyby go skojarzyć ze zniknięciem jakiejś kobiety. Od razu do mnie zadzwonił i powiedział, że musi mnie zobaczyć. Nie chciałam za wiele opowiadać, więc wolałam, żeby to on głównie mówił. Udało mu się z nową dziewczyną. Pokazał mi ich wspólne zdjęcia, na których wyglądali na szczęśliwych. Zamieszkali razem. Oboje kochali gry na konsoli, spanie do późna i śmieciowe żarcie. Matt nie był złym człowiekiem, ja byłam dla niego nieodpowiednią kobietą.

Wychodząc ode mnie, spotkał na klatce Kinga. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i w milczeniu podali sobie dłoń. Musiałam szybciej zamrugać, bo się wzruszyłam. Nigdy nie poczułam takiego napływu siły, jak wtedy, gdy wiedziałam, że są na świecie osoby, których moje zniknięcie obchodziło. I tak, żyłabym w ich pamięci, nawet jeśli wcześniej uważałam inaczej.

Powiedzenie, że Parker wraz ze swoim psem stali się dla mnie wszystkim, to wciąż za mało. Tylko dla nich wychodziłam z domu, kontynuowałam terapię, codziennie gotowałam i sprzątałam w dwóch mieszkaniach. Byli moim powodem, dzięki któremu nie zamknęłam się przed światem, schowana pod dwiema kołdrami. Baster potrzebował regularnych spacerów, Parker jedzenia, a mieli tylko mnie.

Można by rzec: Uratowali mnie po raz drugi.

Przez ten czas zbliżyliśmy się do siebie. I to bardzo. Dlatego, gdy teraz stałam w jego przedpokoju z dwiema walizkami, zarówno we mnie, jak i w nim, widoczne było wzruszenie.

– Jesteś pewna, Chloe? – Oparł się ramieniem o ścianę. Poruszał się już w miarę normalnie, ale czasem noga mu dokuczała.

– Trochę za późno na to pytanie. – Uśmiechnęłam się, próbując przekonać jego i mnie. – Sprzedałam dosłownie wszystko, co miałam.

– Dobrze, że chociaż dobra dzielnica.

– Mieszkanie na strzeżonym osiedlu to coś, czego potrzebuję, Parker. I to nie koniec świata, a drugi koniec miasta.

– Wiem, wiem. – Przytaknął ruchem głowy. – Ale dbaj o siebie. Będzie nam tu smutno.

– Oj. – Zbliżyłam się i objęłam go w pasie, w odpowiedzi przytulił mnie mocno. Od pewnego czasu takie gesty stały się dla nas naturalne i w ogóle niekrępujące. – Będziecie mnie odwiedzać.

– Odzywaj się codziennie.

– Obiecuję.

Ucałował moje włosy, co też zrobił nie po raz pierwszy. Spojrzeliśmy sobie w oczy i wyswobodziłam się z jego objęć. Kucnęłam, żeby pożegnać się również z Basterem, moim nowym, najlepszym przyjacielem.

– Ależ mi będzie brakować wspólnych spacerów. Ale... – Podniosłam się, żeby znów spojrzeć na Parkera. – Pode mną jest wolne mieszkanie, a ty możesz pracować z każdego miejsca.

– Już o tym rozmawialiśmy. – Uśmiechnął się. – Jeśli się uda, znów będziemy sąsiadami.

– Trzymam za to kciuki. – Puściłam mu oczko, wycofując się tyłem. – Do zobaczenia.

Natchnienie (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz