Rozdział 34

427 68 42
                                    


Bolał mnie kark. Próbowałam się poruszyć, jakoś wygodniej się ułożyć. W zwolnionym tempie zdałam sobie sprawę, że głowa zwisa bezwiednie, oparta o klatkę piersiową.

– Zasnęłam na kanapie? – przeszło mi przez myśl.

Ponownie próbowałam się poruszyć. Zasyczałam, bo ból prześlizgnął się po całym kręgosłupie aż po dół pleców. Wtedy poczułam, że moje pośladki i nogi są zastygłe, a jakakolwiek chęć wykonania ruchu kończy się nieprzyjemnym mrowieniem, jakbym zbyt długo znajdowała się w niewygodnej pozycji. Stęknęłam przez zęby, nadal nie otwierając oczu. Byłam tak bardzo zmęczona, że chciałam tylko spać. Zaswędział mnie policzek. Machinalnie zamierzałam się podrapać. Wtedy usłyszałam dziwny dźwięk poruszającego się metalu. Moje ręce również były zastygłe.

Rozchyliłam szczypiące powieki, od razu skupiając się właśnie na tym. Na obu nadgarstkach miałam przypięte kajdanki z łańcuchem na jakieś trzydzieści centymetrów zawieszonym w górę. Druga część kajdanek przypięta była do metalowych rurek, takich jak dla tancerek. Wokół było zimno, wilgotno. Do moich nozdrzy dotarł zapach typowy dla zaniedbanych piwnic. Nade mną wisiała lampka, dokładnie oświetlająca moją postać.

– Gdzie ja jestem?

Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że oprócz huku w głowie, słyszę pewien bardzo znajomy dźwięk. To klawiatura. Ktoś uderzał w klawisze. Rozejrzałam się. Przy ścianie naprzeciw stało biurko. Ktoś, z naciągniętym mocno na głowie kapturem, siedział na krześle, laptop miał na kolanach. Blask ekranu odbijał się od niego, ale nadal nie dostrzegłam twarzy. Zerkał na mnie, co rozpoznałam po ruchach jego głowy, i znów uderzał w klawisze.

– Kim jesteś? – wychrypiałam. – I co tu robię?

Uniósł dłoń, nakazując mi milczenie i nadal skupiał się na pisaniu. Był pod wpływem jakiegoś natchnienia, całą swą moc wkładał w układanie kolejnych słów.

Przełknęłam ślinę z ogromną ciężkością, mając wrażenie, że ktoś grzebał mi w gardle pogrzebaczem. Rozejrzałam się ponownie, poruszyłam kajdankami, chociaż byłam pewna, że nie da się z tego uwolnić. Próbowałam zmienić pozycję, co spowodowało kolejną falę bólu całego ciała.

– Uwolnij mnie – poprosiłam. – Wypuść stąd.

– Zostałaś wybrana – dotarł do mnie szept.

– Wybrana do czego? – dopytywałam, choć każde wypowiedziane słowo kosztowało mnie wiele wysiłku.

Uderzył w klawisz, jakby postawił kropkę i zaczął się bujać na krześle, zastanawiając nad czymś. Nad odpowiedzią?

– Wybrana do czego? – powtórzyłam, a on znów zaczął pisać. – Czy ty zapisujesz moje słowa?

Zatrzymał palce. Westchnął, jakby nie podobało mu się to, co powiedziałam, jakbym coś mu zepsuła.
– Mogę wody?

Ożywił się, znów pisał. Przymknęłam powieki, tracąc siły, ale przecież musiałam walczyć, musiałam przetrwać. W sumie... Musiałam? Nie byłam przecież nikomu potrzebna. Zaczęły zalewać mnie sprzeczne uczucia. Walczyły we mnie dwie osoby. Jedna pragnęła żyć, druga czuła wyłącznie niepokój i brak chęci do walki.

– O czym myślisz? – wyszeptał ledwie słyszalnie.

– Czy w ogóle chcę żyć i co ze mną zrobisz – odparłam.

Pokiwał głową ze zrozumieniem i znów coś zapisał.
– Czyli działają, dobrze wiedzieć.

– Co działa?

Natchnienie (zakończona)Where stories live. Discover now