Rozdział 26

483 71 60
                                    


Siedziałam na kanapie, opowiadając Cadenowi, co zaszło. On chodził po pokoju w tę i z powrotem, co chwilę zaciskając szczękę lub masując czoło. Nagle podszedł do mnie, kucnął i załapał moje kolana, patrząc mi w oczy.
– Zapamiętałaś coś, co mogłoby się przydać? Jakieś znaki szczególne?

– Już ci go opisałam. – Pokręciłam głową. – Niczego więcej nie zauważyłam.

– Och, kochanie. – Pomasował moje kolana. – Tylko że to niewiele nam mówi.

– Przynajmniej wiem, jakiej jest budowy ciała.

– Właśnie nie bardzo. – Skrzywił się. – Posłuchaj, wiesz, że dziewczyny w wieku dojrzewania na przykład wypychają sobie stanik, żeby lepiej wyglądać lub sprawdzić, jak będą wyglądać, gdy dojrzeją, prawda? Podobnie jest z chłopakami. Nakładają bluzę na bluzę, żeby wydawać się bardziej barczystymi. Jeżeli ten facet też tak robił, jako młodzik, teraz mógł wykorzystać ten sposób, żeby cię zmylić. Skoro twierdzisz, że był aż tak barczysty, to możliwe, że właśnie to zrobił.

– Cholera. – Schowałam twarz w dłoniach, ale Caden za nie złapał i spojrzał na mnie z ciepłem.

– Spokojnie, będzie dobrze. Bardziej martwiłbym się tym sąsiadem z bronią, to dopiero psychol. – Zamyślił się. – I wspomniałaś, że Parker miał taką samą bluzę na sobie, gdy go spotkałaś?

– Tak, to znaczy ten sam kolor, ale teraz nie potrafię sobie przypomnieć, czy była wilgotna. Powinna być, bo padał deszcz, a chyba nie była. – Westchnęłam ciężko. – Sama już nie wiem... To nie on, nie zdążyłby pójść po psa i się przebrać. Nie, to nie mógł być on. Po prostu byłam w szoku, dlatego tak pomyślałam.

– Okej, ale nie wiem, czy powinnaś tak szybko odtrącać pierwszą myśl. Często intuicja dobrze nam podpowiada.

– To nie on – podkreśliłam raz jeszcze.

– Dobrze, chcesz pójść na policję? Opowiedzieć o tym wszystkim? Możemy nawet teraz.

– A uwierzą mi?

Zagryzł wargę, patrząc w bok, nim odpowiedział.
– Muszę cię zmartwić. O ile mierzenie z broni przez sąsiada potraktują poważnie, o tyle faceta, który po prostu za tobą szedł, nie bardzo. Nic do ciebie nie powiedział, jak twierdzisz. Nie groził ci. Tak naprawdę nie popełnił żadnego przestępstwa, a poza tym, nie wiesz, kim był, nawet nie będą mogli go znaleźć, żeby zapytać, czy rzeczywiście był tam w tym momencie... Policja ma za dużo na głowie, więc takie sprawy od razu odrzuca. Z drugiej strony mogą zapytać o alibi Parkera, przynajmniej miałabyś pewność.

– To bez sensu – odparłam smutno. – Tamten pan groził Parkerowi nie mnie, jeśli będzie chciał, sam coś z tym zrobi, a co do samego Kinga nie wierze, że to on. Nie będę sobie robiła wrogów, ściągając mu policję na głowę. Mieszkamy drzwi w drzwi. Lepiej z nim nie zadzierać.

Pogłaskał mnie po głowie z czułością, dając tym gestem psychiczne wsparcie.
– Potrzebujesz czegoś? Co mogę dla ciebie zrobić? Może przejdę się twoją trasą i znajdę torbę?

Przypomniałam sobie, że nie kupiłam tabletek, ale głupio było mi o to prosić. Wstydziłam się przyznać przed Cadenem, że biorę je regularnie.
– Torbę pewnie już ktoś zwinął, ale... – zaczęłam niepewnie. – Może jakieś delikatne tabletki na uspokojenie? Wiesz, takie lekkie, ziołowe jakieś albo coś w tym stylu.

– A zostaniesz na chwilę sama?

Przytaknęłam głową.

– Dobrze – Wstał powoli. – Coś jeszcze ci kupić po drodze? Może masz ochotę zjeść coś ciepłego?

Natchnienie (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz