Rozdział 29

416 68 51
                                    


– O, chyba nie przeszkadzam? – Mama patrzyła z iskierkami w oczach na Parkera. – Myślałam, że jesteś sama.

– Ja już wychodzę. – Uśmiechnął się sąsiad. – Miło panią widzieć.

Kiwnął mi głową na pożegnanie i wyszedł. Wtedy mama niemal oślepiła mnie swoim uśmiechem.
– Czy ty jednak oszukiwałaś w jego sprawie?

– Nie, mamo. – Skrzywiłam się. – Daj mi chwilę, pozbieram kubki. – Wracałam już do salonu. – Chcesz się czegoś napić?

– Woda wystarczy. – Rozglądała się, jakby czegoś szukała, ale nie przejmowałam się jej dziwnym zachowaniem. – A kiedy poznam tego, z którym się spotykasz?

– Nie wiem – odpowiedziałam z kuchni. – Może na siebie wpadniecie dziś, a może kiedy indziej.

– A coś się stało? – spytała, gdy wróciłam do salonu i usiadłam obok niej. – Normalnie sama nie proponujesz, żebym wpadła.

– Nie wiem, jak ci to powiedzieć. – Skupiłam się na swoich ściśniętych dłoniach, bojąc się wyznać prawdę.

– Nie strasz mnie... – Z wrażenia aż upiła łyk. – O co chodzi?

– Dzieją się ostatnio dziwne rzeczy – powiedziałam do swoich kolan. – Ktoś za mną chodzi...

– Chloe...

Uniosłam głowę, bo wypowiedziała moje imię, jakby chciała mnie przyprowadzić do porządku, a nie z troską.
– Tak?

– Już kiedyś tak twierdziłaś, pamiętasz? Bałaś się wszystkiego i wmawiałaś sobie, że ktoś za tobą chodzi, że cię śledzi, chce dopaść.

– Mamo – ścisnęłam mocno powieki, przypominając sobie, co czułam po napaści i jak się wtedy zachowywałam. – Tym razem naprawdę.

– Wtedy też byłaś przekonana, że mówisz prawdę. – Spojrzała na mnie znacząco. – Ale dobrze, przejdziemy przez to, jak poprzednio. Weź kilka dni wolnego, zaopiekuję się tobą.

– Nie wierzę, że podchodzisz do tego w tak lekki sposób. – Pokręciłam głową, opadając z sił. – Nie powinnam ci o tym mówić.

– Chloe, dziecko. Po prostu przechodziłam już z tobą różne epizody. Rozstałaś się z Mattem, ten nowy facet też chyba nie do końca do ciebie pasuje, więc straciłaś grunt i się rozchwiałaś. – Nachyliła się, żeby poklepać mnie po kolanie. – Będzie dobrze. A jeżeli ktoś faktycznie za tobą chodzi, to wystraszy się twojej okropnej matki.

– To nie było zabawne. – Przewróciłam oczami, naprawdę nie mając już do niej sił.

– Nie miało być – odparła poważnie. – Nie jestem może dobrą matką, ale matką. Każdy, kto zadziera z moją córeczką, zadziera ze mną. Wiem, że masz swoje problemy i obie wiemy, że jestem jeszcze gorsza w radzeniu sobie z nimi niż ty. Jedyne, co mogę ci zaproponować, to siebie. I jestem tu.

Patrzyła na mnie długo, a ja na nią. Po raz pierwszy przyznała, że sobie ze mną nie radzi. Rozpostarła ramiona i mimo że byłam już dorosła, przysunęłam się bliżej, a ona mnie mocno przytuliła. Tego potrzebowałam. Matczynej opieki.
– Kochanie, ja po prostu nie wiem, co robić, gdy z tobą dzieje się coś złego. Boli mnie to, martwi, smuci. Żadna matka nie chce patrzeć, jak dziecko cierpi.

– Dlatego obracasz to w coś lekkiego?

– Chyba tak. Czuję się bezradna, patrząc na ciebie. Staram się pokazać ci, że nie ma duchów w szafie. Tak samo jak wtedy, gdy byłaś małą dziewczynką. Nikt nie chowa się pod twoim łóżkiem, kochanie.

Natchnienie (zakończona)Where stories live. Discover now