Rozdział 33 - Parker

474 79 110
                                    

Parker


Baster uderzał łapami o panele. Wyczuwałem, że jest rozemocjonowany, ale oczy aż mnie szczypały z senności. Źle dziś spałem, prawie nic. Dopiero niedawno udało mi się zapaść w porządny sen.
– Zaraz piesku – cmoknąłem powietrze, klepiąc kołdrę. – Jeszcze pięć minut.

Wskoczył na łóżko, wąchał mi twarz i wciąż próbował mnie dobudzić. Jęknąłem przeciągle. Kochałem to bydle, był moją jedyną rodziną, ale w takie poranki jak ten, chciałbym, żeby wyszedł z nim ktoś inny niż ja.

Rozległo się pukanie do drzwi. Westchnąłem ciężko, nakrywając kołdrą głowę. Baster zaszczekał, zeskoczył z łóżka i znów na nie wskoczył.
– Tak, wiem, że ktoś tam jest. Niech sobie idzie – wybąkałem, mimo że i tak już próbowałem wstać, co pies mi odrobinę utrudniał.

Znów ktoś zapukał. Tym razem bardziej natarczywie, mocniej i nieustająco. Niecierpliwie.

Podrapałem się po nagim, wytatuowanym brzuchu, idąc do drzwi. Zerknąłem przez wizjer i z wrażenia aż się obudziłem. Stał tam nasz sąsiad, ten od broni. Baster szczekał raz za razem.
– Cicho, cicho już. – Poklepałem go uspokajająco po łbie, choć sam się bałem otworzyć drzwi. Uchyliłem je jedynie, najpierw zakładając psu obrożę, za którą go trzymałem. – Czego?

– Gdzie jest Chloe?

– Co, kurwa? – Aż mnie cofnęło z wrażenia, więc gdyby chciał mnie zastrzelić, właśnie by to zrobił, bo drzwi otworzyły się szerzej.

– Nie wróciła na noc, jej samochód został pod pracą, u Cartera też jej nie ma.

– Jeszcze raz. – Wystawiłem przed siebie dłoń. – Co, kurwa? Skąd ty wiesz, jak ona ma na imię, gdzie pracuje, czy jest u siebie? Kim jest, kurwa, Carter? Nie znam i nigdy o nim nie słyszałem. Stary... Zaraz zadzwonię po policję. Wracaj do siebie.

– Nie zadzwonisz, byłeś karany i się leczyłeś. Wiesz, że ci nie uwierzą.

Wmurowało mnie. Stanąłem jak słup, trzymając psa za obrożę. Skąd ten typ tak wiele wiedział?
– Zadzwoń do niej. Teraz. – Nie odpuszczał. – Upewnij się, że jest cała.

– Ale...

– Zrób to! – krzyknął na mnie.

– Dobra. A pukałeś chociaż do jej drzwi? Może śpi albo jest już w pracy?

– Dzwoń – warknął.

Wszedłem głębiej, psa zamknąłem w jednym z pokoi, bo bałem się, że ten typ coś mu zrobi. Wciągnąłem na siebie dresy i koszulkę, chwyciłem komórkę i wróciłem na klatkę, wybierając numer Chloe.
– Nie wiem, co z tobą nie tak, wiesz? – wpatrywałem się w niego, ale on nie wyglądał na przestraszonego, a na pewno nie moją osobą. – Powiesz mi, o co chodzi?

– Nie odbiera, prawda?

– Nie. Włącza się poczta. – Schowałem telefon do kieszeni. – Gadaj, co wiesz...

– To zbyt skomplikowane, musisz iść ze mną.

Tak po prostu ruszył przed siebie. Właśnie ryzykowałem swoje życie, ale w sumie to nie był mój pierwszy raz. Musiałem się dowiedzieć, co z Chloe, więc poszedłem za nim.

Wszedł do swojego mieszkania, zostawiając drzwi otwarte. Wszedłem tam, od razu mając ochotę uciec. Rozchyliłem wargi, broda mi opadała, a po ciele przeszły ciarki.
– Co do...

Na całej ścianie były kartki, karteczki i zdjęcia. W tym zdjęcia Chloe robione z zaskoczenia. Wokół walały się dokumenty. Nie sprawdzałem, ale przeczucie mówiło mi, że typ miał tam teczki pełne informacji o każdym z nas. Stałem jak zamrożony, patrząc na Chloe ze mną na spacerze, Chloe z Basterem, Chloe z matką, z Cadenem, z zakupami, Chloe w swoim mieszkaniu. Jak on robił jej te zdjęcia? Kurwa, dronem? Mnóstwo zdjęć Cadena w różnych samochodach, mieszkaniach i inne, nieznane mi kobiety.
– Co to jest? – niemal zapiszczałem, wskazując ręką na ścianę.

Natchnienie (zakończona)Where stories live. Discover now